Rozdział III

550 18 3
                                    

Zuko do końca łudził się, że może, jakimś cudem nie będzie jej w domu. Może wyjechała z Avatarem na miesiąc miodowy na drugi koniec świata?, zastanawiał się w myślach.

Nie panikuj, Zuko. To, że jest to jej plemię, nie oznacza, że tu będzie. Ty na przykład będąc księciem Narodu Ognia, nie byłeś w swojej ojczyźnie przez trzy lata... Może ją też wygnali?

Nie to wcale nie sprawiało, że stawał się spokojniejszy. Na samą myśl o tym, że mogłaby stać się jej krzywda, czuł niepokój. Będzie dobrze, pamiętaj grunt to optymistyczne myślenie. Nikomu nie stanie się nic złego. Wszystko się dobrze ułoży. Załatwię swoją sprawę i wrócę do pałacu, a potem będę żył dalej tak jak wcześniej.

W oddali już było widać wioskę. Była zdecydowanie większa niż ją zapamiętał. Z trudem udało mu się zamaskować stres. Chyba nawet walka z Azulą nigdy tak go nie stresowała jak ponowne przybycie do tego miejsca.

— Szukaj swoich kwiatków i nie wtrącaj się w moje sprawy — upomniał po raz setny wujka, nim jeszcze statek przybił do portu.

— Ale jak tylko załatwisz te swoje „sprawy" to mi je przedstawisz? — zapytał Iroh uśmiechając się szeroko.

— Tak, tak — odparł odruchowo Zuko, zupełnie zapominając o tym, jaką wersję przedstawił starcowi. — Najpierw, jednak muszę się postarać, aby tu nie zamarznąć.

Było jeszcze zimniej niż ostatnio. Wziął swoje najcieplejsze ubrania, ale teraz zaczął się martwić, że to może być za mało. Rozejrzał się po porcie. Żadnych drogowskazów, żadnych znaków, gdzie mógłby znaleźć tego, którego poszukiwał.

A, więc trzeba będzie rozmawiać z tubylcami. Zuko mimo że był władcą, wciąż był introwertykiem, któremu rozmowa z nieznajomymi sprawiała trudności. Zwłaszcza, jeżeli mieli to być magowie wody. Poprawił swój kaptur, aby upewnić się, że nie zostanie rozpoznany. Na wszelki wypadek wolał zachować środki ostrożności. Nie chciał by Katara dowiedziała się, że był w jej wiosce.

— Przestań — Usłyszał znajomy głos zza swoich pleców. — I tak wszyscy już wiedzą, że tu jesteś.

Była tak samo piękna jak ją zapamiętał. Ale jej oczy były bardzo smutne. Z pewnością miało to związek z jej zerwaniem z Avatarem. Cały świat o tym mówił. To był, jeden z największych skandali od zakończenia wojny. Ludzie podzieli się na dwa obozy, tych, którzy świecie wierzyli, żę to prawda oraz tych, którzy uważali, że ta plotka to zwykłe kłamstwo.

Zuko dopóki nie zobaczył teraz Katary, zdecydowanie opowiadał się za tą drugą opcją. Aang był idealny. Najsilniejszy człowiek na tej planecie. Zabawny. Mądry. A przede wszystkim wierny, darzący Katarę bezwzględną miłością. W dodatku bohater, zbawca świata, wielbiony przez wszystkich. Kto byłby dla Ciebie lepszy, Kataro?

Czasem, w najbardziej szalonych myślach, uważał, że on byłby zdecydowanie lepszą partią. Byłaby prawdziwą królową. Mając taką władzę, mogłaby czynić jeszcze więcej władzy. Mogłaby realnie zmieniać świat, bez narażania się na udział w walkach. Zadbałby o to, by miała dostęp do najświeższej wiedzy z zakresu magii wody. Mogliby...

Jego radosne rozmyślania przerwało pojawienie się kolejnej postaci.

— Miło cię witać, Władco Narodu Ognia — powiedział Hakoda ściskając jego rękę odrobinę za mocno.

Nie, on nigdy nie wypuściłby swojej córki do mojego królestwa, pomyślał Zuko, I pewnie miałby rację. Mimo oficjalnego pokoju, ojczyzna Narodu Ognia nie byłaby najlepszym miejscem dla tak wspaniałego maga wody.

Kisses of Fire | Avatar:Legenda AangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz