4. "Lily Evans we własnej osobie"

619 15 7
                                    

Obudziłam się o szóstej trzydzieści żeby ogarnąć się do szkoły. Poszłam do toalety wsiąść szybki prysznic i się pomalować.

Makijaż zrobiłam standardowy. Korektor pod oczy,tusz do rzęs, rozświetlacz na kości policzkowe i do kącików oczu. Nic więcej nie potrzebowałam, ponieważ moja cera była w bardzo dobrym stanie. Przeszła do pokoju i podeszłam do szafy żeby wybrać w co się dziś ubiorę. Założyłam czarne szerokie spodnie, biały stanik sportowy (który odkrywał trochę za dużo ale pomyślałam, że przecież i tak będę mieć cały czas bluzę) oraz ubrałam czarną bluzę Willa.

Poszłam na dół żeby zjeść śniadanie i zauważyłam w kuchni Willa i Martine dyskutujących na jakiś temat.

-Jezuu i znowu wracać do tych nauczycieli- mruknęła Martina

-Dobrze, że ja już tam nie chodzę. Miałabym wtedy piekło gwarantowane przez tą babę z matematyki- prychnęłam przypominając sobie tą sytuację zanim wyjechałam.

-Dobra,dobra już dość. Lily jade zawieźć Martine do szkoły. Podwieźć cię też?

To pytanie było dla mnie wybawieniem. Nie musiałam iść do szkoły na piechotę, inaczej czekałby mnie 40 minutowy spacer. Niestety prawka jeszcze nie mam dopiero mogę go zacząć zdawać w maju przed wakacjami ale no cóż.

Zrobiłam sobie płatki i włączyłam się do rozmowy z rodzeństwem. Gdy zjedliśmy poszliśmy po swoje torby i ruszyliśmy w kierunku drzwi a później do samochodu.

Odwieźliśmy Martine i jechaliśmy w ciszy. W radiu leciała cicha piosenka Sii "The greatest". Wpadła mi w ucho więc zaczęłam ją cicho nucić gdy nagle Wil się odezwał.

-Dziś nie idę do szkoły i nie będę mógł cię odwieźć, ale spokojnie będziesz mogła szybciej poznać Nate'a i to z nim wrócisz okej?- zapytał

-No spoko. Mam nadzieję, że będzie taki jak reszta albo nawet lepszy.

-Przekonasz się po lekcjach. Przeprowadził się tu jak my wyjechaliśmy. Gdy tu przyjechałem pierwszy raz po naszej wyprowadzce spotkaliśmy się z moimi przyjaciółmi to oni nas przedstawili. On jest spoko raczej się dogadacie.

-No mam taką nadzieję.- uniosłam niezauważalnie jeden kącik ust.

Chwilę później dojechaliśmy i od razu dostrzegłam niską blondynkę. Czekającą na mnie. Gdy mnie zauważyła podbiegła i rzuciła mi się na szyję.

-Hejjj. Już myślałam, że nie przyjedziesz. Chodź pokażę ci gdzie są szafki.- chwyciła mnie za nadgarstek i poprowadziła w kierunku szafek.

Szukałam szafki z numerem 213. Gdy ja odnalazłam blondynka uśmiechała się od ucha do ucha

-Mamo szafki obok siebie. - zaśmiała się- ja mam 214. Los chce żebyśmy były blisko siebie- Zaśmiałyśmy się w tym samym czasie

-A kto ma szafkę 212?- zapytałam zaciekawiona

-212 niech pomyślę. Już wiem. Tą szafke ma taki przystojny wysoki brunet. Jak on miał na imię, niechno pomyślę...

-Nathaniel- powiedział głos za nami

Odwróciłyśmy się w tamtym kierunku i zauważyłam bruneta z imprezy. Ubrany w czarne jeansy i czarną koszulkę opinającą jego mięśnie

-Cześć.- powiedziałam do bruneta a on zaraz spojrzał na mnie i się uśmiechnął

-O Lily nie wiedziałem, że będziesz chodzić tu do szkoły. Oprowadzić cię?- zapytał trochę speszony

-Nie odmówie ciekawego towarzystwa- uśmiechnęłam się w jego kierunku

We Met By Chance [W Trakcie Pisania]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz