2

177 26 7
                                    


POV. trzecia osoba

Alex podbiegł do chłopaka, doganiając go na pustym korytarzu, a ten otworzył mu drzwi do jego przestronnej komnaty. Niższy chłopak przewrócił oczami, wchodząc do pięknego pokoju i kierując się najpierw do wielkiej drewnianej szafy, otwierając ją na oścież, zrzucił czarny płaszcz z ramion i schował go w niej. 

Następnie skierował się do wysokiego, dużego łoża, z jedwabną, miękką pościelą z pierzem łabędzim oraz baldachimem z białej, zwiewnej firany zwisającej do samej ziemi, tak aby mógł osłonić całe łoże niczym kurtyną teatralną. Rozsunął delikatne firany na boki, odsłaniając łóżko, na którym dalej leżała piżama, którą porzucił tu, gdy przebrał się w ciuchy, w których miał zamiar opuścić mury zamku.

Zaczął kolejno rozpinać guziki białej koszuli, która lekko zwężona w pasie podkreślała jego szczupłą sylwetkę. Tak jak gdyby Wilbur nie stał obok zdjął biały, pięknie wyhaftowany złotawymi nićmi kawałek jedwabiu i położył go na łóżko, zastępując go koszulą nocną, następnie zsuwając z nóg czarne spodnie, porzucając je na podłodze i na ich miejsce ubierając błękitne, krótkie spodenki, sięgające kilka centymetrów za jego kolano.

-Chcę cię tylko poinformować, że abym opuścił komnatę musisz mi na to zezwolić, jeśli jednak czegoś jeszcze potrzebujesz słucham uważnie.- upomniał go Wilbur, jak czarnowłosy kładł się w pierzynach, zatapiając głowę w górze poduszek, tak miękkich, że aż zapadających się pod jego ciężarem minimalnie.

-Hmmm... Nie będę cię męczyć, nie potrzebuję nic więcej. Możesz iść.- Uśmiechnął się. Brunet obrócił się na pięcie, kierując się ku drewnianym, sporym drzwiom, w których wyrzeźbione były piękne, interesujące wzory, oczywiście własnoręcznie rzeźbione i strugane oraz przycinane, specjalnie na zamówienie, do zamku.- Dobranoc.- Dodał Alex, zatrzymując swymi słowami ruch chłopaka stojącego w drzwiach.

-Branoc.- Odmruknął pod nosem, po chwili znikając i zamykając za sobą drzwi. W komnacie znowu zapanowała cisza, prawie że zawsze było tu cicho, nudno, nic ciekawego się tu nie działo, brakowało tu życia, koloru i wigoru, jak całemu zamkowi, który przybrany był w te same eleganckie zdobienia, wysokie nudne kolumny i spokojne, chłodne kolory.

Nuda otaczała księcia na co dzień, można by powiedzieć, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, tym bardziej jak ma się tyle dobrobytu, jednak Alex nie chciał się przyzwyczajać. Po co sie przyzwyczajać do czegoś do czego nie chcemy? 

Westchnął pod nosem, jego oddech jedynym dźwiękiem słyszalnym w wielkiej, pustej komnacie, w której panowała ciemność, nie wliczając małej lampy naftowej na jego biurku, oświetlającej jego twarz z drugiego kontu pokoju.

Chciał się wyrwać i to bardzo, wstał z łóżka, wlokąc stopy po parkiecie w kierunku okna, które zostało zapomniane, dalej uchylone. Chłód wziął go w swoje objęcia wraz z tym jak wiatr pomuskał jego skórę. Zamknął okno, a wraz z tym usłyszał otwieranie drzwi do komnaty.

-Co robisz przy oknie?- Odwrócił się, aby znów zobaczyć Wilbura.- Czekałem jeszcze przed drzwiami, wysłuchiwałem czegoś niepokojącego, zbyt dobrze cię znam by ci ufać. 

-Tylko zamykałem okno, nie próbowałem ucieć, a to co robisz brzmi trochę jak naruszanie mojej prywatności.

-Trudno.- Powiedział Wilbur, gasząc lampkę i wychodząc z pokoju bez słowa.



------------------------

483 słów


"Tylko by korona z głowy nie spadła" |quackbur| |royal AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz