Brzydki dzień.

3K 45 21
                                    


Był dzień strasznie ponury. Obudziłam się z ogromnym bólem głowy ale nie zdawałam sobie sprawy że może być aż tak bardzo bolesny.

Zeszłam na dół rozczochrana, w piżamie, czując się jakbym miała zaraz zemdleć.
I nie myliłam sie.

O matko Hailie! - wykrzyczał Tony, który ślęczał akurat przy ekspresie jak zwykle, ale gdy upadłam rozległ się wielki huk.

Co tak hukło?! - powiedział Dylan dość głośno gdy wszedł do kuchni zobaczyć co się stało.

Nie wiem. Hailie weszła do kuchni i upadła. - odpowiedział mu Tony.

Powinniście jechać z nią do szpitala. Nie wiemy co się stało. I jeszcze głowę rozcięła. - zaprotestował Vincent przechodząc obok nas.

Dylan*

Nie minęło kilka minut a my już byliśmy pod szpitalem. Wzięli biedną Hailie na salę a nam kazali czekać pod pokojem nr. 34. Siedziałem, siedziałem i siedziałem aż w końcu przywieźli Hailie na salę. Jednak nie pozwolili nam wejść. Tony popatrzył się na mnie jakbym był jakimś duchem. Po czasie lekarz wyszedł gdy już zasypiałem no uhh, ale powiedział, że stan mojej biednej Hailie jest krytyczny.
Zakryłem twarz rękoma i modliłem się żeby stan się jej polepszył.

Zaraz sam się zabije jeżeli jej stan się nie polepszy. - powiedziałem i zacząłem patrzyć się na Tony'ego a z jego oczu poleciała łza.

Zaraz czy my płaczemy? - Tony zadał mi pytanie gdy nie byłem w stanie nic odpowiedzieć, otarłem łzy i w tej chwili wyszedł lekarz, który powiedział, że możemy już wejść do sali.

Tony*

Ale się ucieszyłem w duchu gdy mogliśmy wejść na salę do Hailie.
Jendak gdy weszliśmy obaj zamarliśmy.

Hailie była podłączona do milionów urządzeń, jedne mierzyły ciśnienie,drugie czy oddycha, a jeszcze kolejne czy tętno jest w normie. Usta miała fioletowe a jej ciało było jakby białe.

O Boże Hailie coś ty ze sobą zrobiła. - powiedział szeptem Dylan, podbiegł do niej, złapał ją za rękę i przyłożył sobie do czoła.

Ja za to postanowiłem zadzwonić do chłopaków co się stało. Pierwszy był Shane..

- Hej shane..

- Hej stary, coś się stało?

- Tak Hailie leży w krytycznym stanie w szpitalu proszę przekaż wszystkim, żeby przyjechali tutaj, ja z Dylanem nie mamy sił juz.

Rozłączył się. Nie minęło nawet 10 minut  a oni byli tutaj. Odnaleźli sale i weszli tu jak do sypialni. Każdego zamurowało.

O Boże moja malutka.. - jęknął Will.

Hailie.. - powiedział Vincent ale głos się mu dziwnie załamał.

A shane jak do shane rozpłakał się i usiadł na krańcu łóżka.

Zrobiło mi się smutno z tego wszystkiego więc usiadłem na fotelu po drugiej stronie sali.

Will*

Zatkało mnie.

-Co zrobiliście z naszym maleństwem??- zapytałem tony'ego bo Dylan nie wyglądał na chętnego do rozmów o tym.

- zemdlała w kuchni. Nie zdążyła nawet powiedzieć hej.- odpowiedział mi Tony.

W tej chwili wszedł lekarz i powiedział do nas że stan Hailie się polepszył. Wiadomo, że powinna obudzić się za około 5-6 dni.

Kto z nią zostanie? - zapytał Vincent.

Ja mogę - powiedziałem.

Ja też. - Dylan.

Mhm - Shane.

Tony nic nie odpowiedział tylko patrzył się jak gadamy do Hailie różne rzeczy ale ona i tak nas nie słyszy.

HEJKA
To moja pierwsza książka. Możecie ocenić jak wam się podoba ten rozdział.
Przepraszam że takie krotkie ale nie mam weny;((

Krytyka i błędy!

Pomysły i propozycje!

Jutro powinien pojawić się dłuższy rozdział i więcej się będzie działo! Do jutra:3

Rodzina Monet❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz