Urodziny

1.3K 25 16
                                    

Obudziłam się i spojrzałam na telefon.
Była godzina 12:46 i 29 listopad. Co oznaczało, że jutro będą moje urodziny.
Nie lubiłam urodzin w domu Monetów.
Każdy był tak sztucznie miły. Oprócz Will'a i Shane'a.

Ledwo wstałam a już za sobą poczułam
Oddech jednego z braci. Nie myliłam się akurat był to Dylan.

O dziewczynko, zejdź na śniadanie okej?- uśmiechnął się do mnie wrednie.

Niech ci będzie, ale to potem muszę się ogarnąć bo wyglądam jakby mnie tornado przeszło.- powiedziałam.

Ej nie jest tak źle.- podszedł do mnie i przytulił. Słodkie.

Nagle otworzyły się drzwi i w nich stanął Shane.

Ej ja też chcę się przytulić!!- wykrzyczał.

Spierdalaj.- odezwał się do niego Dylan

Boże ale dzieci, chodź Shane.- oderwałam się od Dylana i otworzyłam ramiona dla Shane'a.

Wtedy Shane się do mnie przytulił a potem dołączył się Dylan. Słodziaki.

Odeszli odemnie i poszli na dół, ponieważ chyba Will ich wołał.
Ogarnęłam się i zeszłam na dół, gdyby nie to, że mi kazali, w ogóle bym tam nie zeszła.

Cześć.- powiedziałam wchodząc do kuchni. Byli w niej wszyscy oprócz Eugenie. No okej ale coś było nie tak.
Wszyscy zachowywali się jakoś inaczej?

Dzień dobry Hailie.- rzekł Vincent.

Hejka malutka.- powiedział Will.

Hej dziewczynko.- odparł razem Shane i Dylan.

Tony nic nie odpowiedział ale cóż jak to on. Zrobiłam sobie Tosty i usiadłam obok Will'a i Dylan'a.

Jak zwykle starałam trzymać się zdala od Tony'ego ale czasami to nie wychodziło.
Odeszłam od stołu i Tony też. Wpadliśmy na siebie przez przypadek ale jednak on tak nie sądził..

Jak chodzisz kurw@?!- wydarł się na mnie.

Przepraszam nie widziałam..- odpowiedziałam ze łzami w oczach.

Ta, nie widziałaś, wiesz co wypierdal@j!- wykrzyczał z złością.

Uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam się w nim i poszłam do toalety.

Znalazłam żyletkę do starodawnej golarki. Nie wiem nawet skąd się u mnie wzięła ale teraz na to nie patrzyłam.

Podciełam sobie żyły. Zemdlałam. Potem nie wiedziałam co się dzieje, poprostu widziałam ciemność.

Tony*

Niech ma za swoje, przeszkadza mi w życiu codziennym, nie jest skłonna by się zabić.. chyba..

Cóż napewno mam to gdzieś.

Will*

Ej chłopaki co z Hailie? Nie ma jej od 40 minut tutaj.- powiedziałem

W dupie ją mam.- Tony jak zwykle naburmuszony

Pójdźmy sprawdzić do jej pokoju może?
Vince daj zapasowy klucz bo znając życie zamknęła pokój.- powiedział Dylan i odszedł od stołu.

Okej, jest w bibliotece, numer 34 jak coś.- rzekł Vincent.

Poszliśmy do biblioteki, wzięliśmy klucz i popędziliśmy do pokoju Hailie.
Zastaliśmy ją w łazience.. zamurowało nas.

Shane leć po Vincent'a!- wydarłem się na niego.

-Dylan ty idź opiepszyc Tony'ego a ja zobaczę czy oddycha!

Sorki że takie krotkie ale pisałam na szybko

Krytyka i opinia-

Pomysły i propozycje-

Miłego!

Rodzina Monet❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz