IV. Kelner.

442 20 10
                                    

Rivera


    Obudziłam się rano ze strasznym bólem głowy.

Co się wczoraj odjebało?

Szybko podniosłam się z łóżka i spojrzałam na szafkę obok. Zauważyłam, że znajduje się na niej szklanka wody i tabletka. Szybko zażyłam lek i poszłam wziąć orzeźwiający prysznic.

Po kąpieli zeszłam na śniadanie, które przygotowały gosposie.

Nicholasa ani jego rodzicielki nigdzie nie było dlatego w szybkim tempie zaczęłam zajadać się śniadaniem.

Gdy kończyłam usłyszałam kroki. Od razu odwróciłam w tamtą stronę i moim oczom ukazał się Nicholas.

- Możemy porozmawiać? - zapytał.

- Nie mam teraz czasu. - odpowiedziałam i chciałam odejść, ale mi nie pozwolił.

- Nie kłam. - warknął.

- Powtórzę jeszcze raz. Porozmawiamy? - zadał pytanie ponownie.

Udałam, że się zastanawiam i w końcu odpowiedziałam.

- Pomyślmy... nie.

- Rivera miej do mnie szacunek. - warknął i złapał mnie za rękę.

- Przepraszam. - wyrwałam się i szybkim krokiem ruszyłam na górę.

Gdy weszłam do sypialni zauważyłam jakąś karteczkę na łóżku. Podniosłam ją i przeczytałam zawartość.

  Nie igraj ze mną Valentini. Muszę Ci wszystko wyjaśnić, bo inaczej będę musiał użyczyć drastyczniejszych środków. Dzisiaj punkt 16:00.
                                                                     N. M.

Cholera, wjebałam się jak Andzia w maliny.

***

Gdy zbliżała się godzina spotkania zaczęłam się szykować, żeby nie mieć żadnych niepotrzebnych problemów.

Najpierw delikatnie się pomalowałam, a później ubrałam białą, krótką sukienkę do ud. Swoje blond włosy lekko pofalowałam i po małych poprawkach zaczęłam schodzić na dół.

Nicholas już tam na mnie czekał. Otworzył mi drzwi do wyjścia i skierowaliśmy się do samochodu.

***

Monti zabrał mnie do restauracji przy plaży. Pozwolił wybrać mi miejsce, więc usiadłam tam gdzie rozciągał się najpiękniejszy widok na morze.

Zamówiłam swój ulubiony makaron, czyli spaghetti alla norma, a Nicholas caponatę.

Po kilkunastu minutach młody blondyn przyniósł nasze dania.

Najdziwniejsze było to, że przez cały czas patrzył się tylko na mnie, jakby Montiego w ogóle tu nie było.

Gdy zaczęliśmy zajadać się posiłkiem, a brunet chciał coś powiedzieć znów przyszedł kelner i postawił przede mną serwetkę wraz z wodą.

- Nie zamawiałam tego. - odparłam.

- To na koszt firmy. - uśmiechnął się do mnie flirciarsko.

Wtedy wydarzyło się coś czego się nie spodziewałam. Nicholas wstał, złapał chłopaka za włosy i zaczął szeptać mu coś do ucha. Biedny aż zawył z bólu, a ja nie wiedziałam co zrobić.

Ludzie zaczęli się na niego patrzeć, jak na jakiegoś psychopatę.

- Nicholas uspokój się. - szepnęłam w szoku.

- Wyluzuj, stary. - powiedział przestraszony kelner i gdy tylko zielonooki go puścił uciekł.

- Co w ciebie wstąpiło? - zapytałam, a brunet spojrzał porozumiewczo na swojego żołnierza.

Po chwili mężczyzna wstał i udał się w stronę gdzie zniknął chłopak.

- Ten szczeniak nie miał za grosz szacunku. - odpowiedział zaciskając szczękę, a ja spojrzałam na Alessandro, który uważnie przyglądał się nam z drugiego końca.

- Och, dobrze, a więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam zmieniając temat, bo wiedziałam co czekało kelnera.

- Chciałem ci wyjaśnić czemu moja matka tak postąpiła. - odparł.

- A więc zamieniam się w słuch. - powiedziałam, prostując się.

- Beatrice zobaczyła w tobie Vincenta. - zaczął, a mną wstrząsnął zimny dreszcz.

- Gdy była nastolatką Valentini chciał ją wykorzystać. Bała się, że jesteś tak samo bezduszna i bezuczuciowa jak on. Oblał ją zimny pot, gdy uświadomiła sobie kim jesteś, dlatego wymyśliła tak słabą historyjkę, żeby cię wygonić i żeby nasz sojusz został zerwany. Uwierz mi, że teraz cholernie tego żałuje i chciałaby cię przeprosić. Jestem pewny, że zrobi to w domu. - skończył, a ja spojrzałam na niego pustym wzrokiem.

Ale, czy na pewno nie byłam bezuczuciowa i bezduszna? Tak naprawdę Monti nie wiedział o mnie nic, nie wiedział jaka jestem i jaka potrafię być.

- Nicholas przykro mi to przyznać, ale ja nie różnię się od mojego ojca prawie niczym. - westchnęłam ciężko i złapałam z nim krótki kontakt wzrokowy.

- Mam te same oczy, ten sam zimny głos i do tego ten sam paskudny charakter. - byłam pewna, że z moich oczu nie dało się nic wyczytać.

- Rivero, wasze oczy cholernie różnią się od siebie. On miał zwykłe niebieskie i zimne, a twoje mają jaśniejszy odcień, są cieplejsze, a do tego mają dodatkowe, szare plamki. - uśmiechnął się.

- Twój głos wcale nie jest chłodny, a charakter paskudny. - dodał.

Szare plamki.

Jakim cudem Monti dostrzegł je prędzej ode mnie?

______________________________

De Mine ( Korekta )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz