Rozdział 13 "Ślub"

207 9 2
                                    

Dzień ślubu...

P.O.V:Gavi

Obudził mnie Pedro obmacując mnie wszędzie gdzie popadnie. Postanowiłem się odezwać ale przypomniało mi się że dzisaj ślub. Więc pewnie garnitur mi szykuje. Ale i tak się Odezwałem.

-Co ty robisz Pedruś?-Zapytałem podnosząc się.

-A nic kochanie-Powedział z miną psychopatycznego gwałciciela.

-Dzisiaj ślub.-Powiedziałem jak na mnie usiadł.

-Pięknie wyglądasz tak apropo.-Powiedziałem specjalnie bo był w samych gaciach.

-A dzięnkuje panie Gavira-Powedział wrzynajonc we mnie swój dominujoncy głos.

-Takie pytanie mam-Odezwałem się i złapał za kroczę z podniecenia.

-Słucham malutki-Powedział seksownym głosem

-Przygotowałeś coś na noc poślubną?-Zapytałem i cichą jęknąłem bo poczułem jak wchodzi do mnie pod korodłe nie schodząc ze mną.

-Tak będzie ostro ale bezpiecznie aby dziecku nic się nie stało-Powedział seksownym głosem po czym pocałował mnie ustam

-Jak ja to kocham.-Jęknąłem jak zaczął się delikatnie kręcić pocierając nasze krocza o siebie.

-Nie teras panie Gavira-Powedział i pocalował mnie w szyję.

-Ale to ty zacząłeś ahh.-Jęknąłem głośno przyciągając jego ciało do siebie.

-Ja jadę się przygotowywać do ceremonii-Powedział po czym pocałował mnie, wstał Ze mnie. Poszedł się ubrać i wyszedł.

-Ahhh nie mogę się doczekać nocy poślubnej.-Wyjęczałem sam do siebie.

Nie wytrzymałem i musiałem zrobić sobie dobrze z myślą o Pedri. Przypomniało mi się jego nagie ciało. Zrobiłem to i wstałem żeby się przygotować do ceremonii. Ponieważ jest już trzynasta a na pietnastą mamy ślub.

-Pięknie wyglądasz Gavi- Powiedziała Laura, która weszła do mnieszkania.

-Dziękuje ciekawy jestem czy mój tata zdąży żeby mnie do ołtarza zaprowadzić-Powiedziałem zakładając muszkę.

-Jestem już synku-Powedzial mój tata który jak zawszę wyglonda oszałamniajonco.

-To dobrze że jesteś-Powiedziałem biorąc łyka wody której sobie przed chwilą nalałem.

-Mój synek wychodzi dziś za mąnż-Powedział mój tata przytulajonc mnie.

-Nie duś mnie muszę poślubić Pedra-Udałem że się duszę żeby mnie puścił.

-No już dobrze syneczku-Powedział z uśmniechem na twarzy.

-Dobrze dobrze jedziemy? Bo jest czteranasta trzydzieści.-Powiedziałem pojazaując na telefonie godzinę.

-Panowie chodźmy bo się spuźnimy-Powedziała Laura.

-To przed chwilą mówiłem.-Powiedziałem wychodząc z domu.

-Haha, stresujesz się Gavi.-Powedziala po czym dała mi kopniaka na szczęście.

-Nie stresuje się i mnie nie bij.-Powiedziałem otrzepując tyłek.

-Przepraszam panie wieczna marudo-Powedziała przewracajonc oczami.

-Nie jestem maruda, możemy już jechać?-Zapytałem patrząc na nią z byka.

-Tak-Powiedzieli razem po czym wsiedliśmy do białej limuzyny.

-Kurwa-Skomentowałem jak zapiąłem pasy.

Czarna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz