Rozdział 6 "To były ćwiczenia"

261 13 2
                                    

P.O.V.:Pedri

-Pablo firma się pali musimy jechać to znaczy ja pojadę ty zostań.                       -Powiedziałem po czym chciałem wstać.

-Co jak to?!-Wykrzyczał i gwałtownie się podniósł.

-Malutki ty zostań ja pojadę. -Powiedziałem i wstałem.

-Jadę z tobą.-Odparł szybko wstając przez co mógł być upaść.

-Mam cię i nie nie jedziesz ze mną.-Powiedziałem jak go złapałem żeby nie upadł.

-Jadę i koniec.-Powiedział i się podniósł.

-No dobra możesz ale jakbyś się źle poczuł wracamy.-Powiedział i zaczął iść ze mną za rękę do wyjścia.

-No dobra niech ci będzie. -Odpowiedział i wciągnął mnie do samochodu.

-Pedri kochanie za szybko jedziesz- Powiedział tszymajonc się ust jagby zbierało mu się na wymnioty.

-Już jesteśmy czekaj zo kurwa nic się nie pali.-Skomentowałem i zaparkowałem samochód.

-Spokojnie to tylko ćwiczeni,może Laurze się telefon rozładował i nie miała jak dipisać-Powedział nadal tszymajonc renkę na ustach jagby mniał zwymniotować.

-Pabluś wszystko okej?-Zapytałem zaniepokojony.

-Troche mi niedobrze -Powedział cicho.

-Wody chcesz albo coś do picia? Będziesz wymiotować?-Zacząłem pytać jak najęty na co on mnie uciszył tym nudnym sposobem. Pocałunkiem...

-Pedri chcę mi się wymniotować.-Powedział zakrywajonc usta aby nie zwymniotować w samichodzię.

-Już idę.-Powiedziałem i wyparowałem z samochodu a następnie otwarłem mu drzwi.

-Do łazienki szybko-Powedział powstrzymujonc wymioty.

-Już biegnę.-Powiedziałem biorąc go na ręcę i biegnąc do łazięki jeszcze chwila a byśmy nie zdążyli...

-Nie dobrze mi...-Nie dokończył bo znowu zwymniotował.

-Już dobrze jestem tu.-Powiedziałem klepiąc go delikatnie po plecach.

-Już lepiej-Powedział słabym głosem.

-Co się stało?-Zapytałem i otarłam mu usta papierem.

-Nie wiem tak od rana jest-Powedziak cicho słabym głosem.

-Może coś co zaszkodziło?-Zapytałem ale przypomniało mi się że wczoraj nic takiego nie jedliśmy.

-Nie wiem...-Znowu niedokończył ponieważ zaczoł wymniotować.

Zaczynam mieć podejrzenie że Pablo jest w ciąży...

-Jestem tu spokojnie.-Zacząłem go uspokajać.

-Uhm wiele lepiwj-Powedział cicho.

-A możliwe że ostatnio na konferencji cię zapłodniłem?-Zapytałem dla pewności czy nie jest w ciąży.

-Wąntpie w to-Powedział zmnieszany.

-Mie miałeś dni płodnych w tedy nie?-Ponownie zapytałem dla stó procentowej pewności.

-Nie wiem - Powiedział cicho.

-Oho to może będzie dzidzi.-Powiedziałem delikatnie dotykając mu brzuch.

-Wąntpie-Powedział zawstydzony.

-Co ci?-Zapytałem i położyłem mu dłoń na policzku.

-Idę do Laury ona ma coś dobrego zawsze do jedzenia-Powedział z uśmiechem na twarzy.

-Idę z tobą.-Powiedziałem żeby nie protestował.

-Mhm ma ochotę na kiszonki -Powedział z letkim uśmiechem na twarzy.

-Może dla pewności zrobisz test ciążowy?

-Pedro dziś rano wypiłem jogurt a nic nie jadłem a teras poprostu mam ochotę na coś kiszonego -Powedział cicho wesoły.

-Dobra okej to chodź.-Powiedziałem spószczając wodę w toalecie.

-Albo bym sobie tak zjadł coś niestardowego - Powiedział pod nosem.

-Gaviś dobrze się czujesz?-Zapytałem idąc za nim.

-Tak, zjadł bym na przykład śledzia z czekoladą mam ochotę takie coś sprubować-Powedział wesoły.

-To nie wróży za bardzo nic dobrego a może chcesz lody z bitą śmietaną i owocami?-Zapytałem prowadząc go w stronę gabinetu.

-Nie wolę tego śledzia z czwkoladą- Powiedział stanowczo.

-Zrób test.-Powiedziałem podając mu go.

-Naprawde nie muszę go robić on i tak będzie negatywny-Powedział odajonc go spowrotem.

-Ale wolę żebyś sprawdził dalej chodź.-Powiedziałem i zaprowadziłam go do łazięki.

-Kochanie jak jutro będę wymniotowal to zrobię szkoda testu-Powedział cicho.

-Rób i nie marudz wole mieć pewność.-Powiedziałem i oparłem się o drzwi.

-Nie Pedri jutro zrobię naprawdę. -Powedział błagalnym głosem.

-No dobra chodź tu.-Powiedziałem i poszedłem go przytulić.

-Wracajmy do domu już jest godzina 23:20 ja chcę spać.-Powedział ziewajonc.

-Dobra to chodź.-Powiedziałem i wyprowadziłem go z firmy po czym pojechaliśmy do domu.

-Dobranoc Pedri-Piwedzial zasypiajonc.

-Dobranoc Pabluś.-Powiedziałem dając mu buziaka na dobranoc.

Rano się obudziłem bo usłyszałem głosy wymniotów włazisnce spojrzałem że nie ma Pablo wienc wrzystko wydawało się jasne.

-Rób ten test u nie marudz. -Powiedziałem dając mu test.

-Nie-Odpyskował po czym znowu zwymniotował.

-Robisz już ja o to zadbam.-Powiedziałem dając mu test do dłoni.

Pablo zrobił i czekaliśmy na wynik.

-I jak?-Zapytałem.

-Ja ......-Nie dokończył ponieważ głos mu zadrzał.



Czarna różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz