Scarlett pov's
Chwyciłam za pędzel i zamoczyłam go w farbie. W słuchawkach grała głównie Lana Del Rey wraz z Arctic Monkeys,, najczęściej to ich słuchałam gdy zabierałam się za malowanie.
Zaczęłam jeździć pędzlem po płótnie nadając różne kształty. W głowie miałam krajobraz nieba pokrytymi lampionami. Od dziecka marzyłam by sama pojechać w miejsce, gdzie takie wydarzenie ma miejsce ale nigdy nie zabrałam się do realizacji tego. Pokryłam całą powichrzenie granatową farbą dodając do tego fioletowo białe ślady by bardziej nadać obrazowi elementów. Powoli przystąpiłam do rysowania małych punktów na niebie. Malowanie dawało mi spokój, pozwalało na przelanie wszystkiego co czułam na płótno. Nie ważne jak bardzo źle się czułam wszystko mogłam narysować zamiast wyżywać się na wszystkim wokół mnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc odłożyłam pędzel i wyciągnęłam słuchawki z uszu.
– Proszę!
Drzwi się otworzyły, a nich pojawiła się moja przyjaciółka. Podniosłam się i podeszłam do niej zamykając ją w uścisku.
– Porobimy coś? – spytała, na co od razu pokiwałam głową. Meg usiadła na łóżku, a ja uznałam że pójdę po jakieś słodycze i picie. Zeszłam po schodach dostrzegając moją mamę, która próbowała coś majstrować w kuchni. Nigdy nie miała talentu do gotowania co w sumie po niej odziedziczyłam. Dosłownie najprostsze rzeczy umiałam spalić.
Wyciągnęłam z lodówki świeżo wyciskany sok z pomarańczy i w miskę napakowałam czekoladki, jakieś żelki, kinderki i wszystko co napatoczyło mi się w szafce.
Posłałam uśmiech mamie i udałam się z powrotem do pokoju. Kiedy weszłam do środka Meg stała przy płótnie dokładnie oglądając zaczęty przeze mnie malunek. Odłożyłam wszystko na biurko i usiadłam na rogu łóżka.
– Boże Scarlett...to jest piękne – powiedziała z zachwytem wracając na miejsce obok mnie.
– Dzięki – uśmiechnęłam się szczerze. – To co oglądamy coś?
– Dwa razy nie musisz pytać!
***
– Co ty gamoniu znów robisz w moim aucie? – zapytałam podchodząc do samochodu. Spojrzałam na chłopaka kręcąc z politowaniem głową, ten natomiast szczerzył się w moja stronę jak gdyby nigdy nic.
Wcale nie chcę zabić Larsena. Wcale nie chce zabić Larsena
– Znowu razem Baker, tęskniłem – odparł, a ja jedynie wywróciłam oczami wsiadając na miejsce kierowcy. Ruszyłam bez słowa, bo i tak nic bym nie zdziałała. Włączyłam radio, a z głośników poleciała piosenka the weekend ,,Star boy''. – Co ty za świństwo słuchasz?
Oooo nie to było za wiele.
Spojrzałam w lusterko upewniając się, że nikt za mną nie jedzie i na szczęście tak było. Z piskiem zatrzymałam się w miejscu i spojrzałam na chłopaka.
– Wyjazd.
– O co ci znowu chodzi? – westchnął ciężko ze znudzeniem patrząc mi w oczy.
– Nikt nie będzie obrażał mi The weekend w mojej obecności. A tym bardziej w moim aucie – niemal warknęłam, a na twarz chłopaka wpłynęło rozbawienie.
– Serio? – zapytał, a ja prychnęłam mówiąc:
– Serio serio, jak pobiegniesz to może zdążysz na pierwszą lekcje – uśmiechnęłam się szeroko puszczając mu oczko.
– A ty wiesz, że się nie ruszę, prawda? – uniósł kącik ust w tym swoim cwaniackim uśmiechu.
Na szczęście spodziewałam się tej odpowiedzi i przemyślałam to. Zaczęłam majstrować udając, że coś nie działa.
CZYTASZ
To the stars
RomanceScarlett Baker na codzień nie wyróżnia się niczym specjalnym. Chodzi do szkoły i żyje nastoletnim życiem. Zazwyczaj dla wszystkich stara się być miła i w oczach jej znajomych jest niczym chodzący promyczek. Jednak jej sąsiad Mateo Larsen to osoba, k...