Mateo pov
Podniosłem się z łóżka spoglądając na godzinę.
15:46
To była idealna pora na dzisiejsza jazdę. Szybko przebrałem się w wygodniejsze ciuchy i zszedłem na dół. Spojrzałem na salon, w którym nikogo nie zastałem. Jak zawsze.
Ubrałem wygodne buty i wyszedłem na zewnątrz. Rano pisałem z Ciotką, i umówiłem się z nią, że po mnie przyjedzie i dziś razem pojeździmy, więc usiadłem na ławce przy domu i czekałem. W między czasie wszedłem na grupę z chłopakami, aktualnie byli czymś bardzo zainteresowani, więc przesunąłem w górę do pierwszej wiadomości. Od razu pod zdjęciem zaczęli mnie oznaczać. Zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu i szybko wszedłem w zdjęcie. Był to wpis w szkolnej gazetce.
– O kurwa – przeklnąłem cicho czytając całą treść. – Ona mnie zajebie...
Zacząłem odpisywać na dwuznaczne wiadomości, od których mimowolnie zacząłem się uśmiechać. Oni byli pojebani bardziej niż ja.
Nagle na górze wyskoczyło mi połączenie od cioci, od razu je odebrałem przykładając telefon do ucha.
– Tak?
– Hej Mateo. Słuchaj nie dam rady dziś wybacz, ale wypadło mi coś w pracy i nie zapowiada się na to by to szybko się skończyło. Zabierzemy się w weekend okej? – gdy skoczyła mówić zapadła chwilowa cisza. Obiecałem sobie dziś jazdę i coco jabłka.
– Jasne, sam taj jakoś dotrę – powiedziałem spokojnie.
– Dobrze jeszcze raz przepraszam, do zobaczenia.
Nie miałem żadnego pomysłu jak dostać się do stajni. W tym momencie żałuje że nie podszedłem do próby zdania prawka. Chyba czas zacząć.
Mimowolnie spojrzałem na dom Bakerów i tu zapaliła się lampka.
Jednak czy to było bezpieczne? absolutnie kurwa nie.
Ale co mi szkodzi.
wszystko.
Podbiegłem do drzwi kilka razy naciskając dzwonek. Długo nie czekałem.
– Wypierdalaj Larsen nie ma nikogo w domu – usłyszałem głos dziewczyny, przez co parsknąłem cicho pod nosem. Ta dziewczyna była niebywale zabawna.
– Uprzejme z twojej strony byłoby otworzenie drzwi! – krzyknąłem na tyle głośno by mnie usłyszała.
– O uprzejmości to ty się lepiej nie wypowiadaj – odpowiedziała co spowodowało mój głośny śmiech. – No i z czego rżysz?!
– Z twojego zachowania – odpowiedziałem co spowodowało automatyczne otworzenie drzwi. W progu pojawiła się blond włosa, zjechałem wzrokiem w dół spoglądając na jej różowy brokatowy dres, a następnie na dwa kucyki ze wstążkami. Wyglądała jak dzieciak, który spierdolił z przedszkola, bo zabrali mu ulubione kredki. Ale było w tym coś uroczego, fakt jak na swój wiek Baker była naprawdę dziecinna, ale to miało swój urok. Wyglądała na słodką i nie winna, idealną, wiecznie promieniejąca.
A za tym krył się sam diabeł. Którego ja doskonale znam, i który nawiedza mnie w koszmarach.
Założyła ręce na klatkę piersiową i wymierzyła we mnie karcący wzrok. Wygięła brew ku górze chcąc wyglądać na groźniejsza, i czekała aż coś powiem.
– Mam sprawę... – zacząłem, ale nawet nie zdążyłem dokończyć.
– Nie.
– Jeszcze nie powiedziałem ci o co chodzi – westchnąłem przeczesując włosy dłonią.
CZYTASZ
To the stars
RomanceScarlett Baker na codzień nie wyróżnia się niczym specjalnym. Chodzi do szkoły i żyje nastoletnim życiem. Zazwyczaj dla wszystkich stara się być miła i w oczach jej znajomych jest niczym chodzący promyczek. Jednak jej sąsiad Mateo Larsen to osoba, k...