Scarlett pov's
Poniedziałek nastał zdecydowanie zbyt szybko. Nie byłam na to przygotowana, dlatego rano gdy budzik zadzwonił wywaliłam się prosto na twarz wychodząc z łóżka. Wiedziałam, że te poniedziałki były jakoś zawsze pechowe. Nawet nie miałam siły się pomalować, więc założyłam na siebie niebieskie jesnsy i różowy sweter. Włosy związałam klamra i niechetnie zabrałam torbę z książkami. Zeszłam na dół biorąc zrobione śniadanie i żegnając się z Pascelem wyszłam. Było ciepło, ale słońce nie świeciło wcale, w sumie wyglądało to jakby miało zacząć zaraz padać. Wpakowałam się do auta i jaki był mój szok kiedy nie zastałam w nim Larsena.
Pechowo, szczęśliwy dzień.
Ruszyłam spod domu i niecałe dziesięć minut później zaparkowałem auto pod szkołą. Naprawdę dziś nie był mój dzień.
Megan dziś również nie było w szkole co powodowało fakt, że było tu jeszcze nudniej. Siedziałam w klasie od matematyki patrząc na działania, które musiałam rozwiązać. To była czarna magia. Bazgrałam po karce próbując cokolwiek rozwiązać, jednak bez skutecznie. To była zbyt trudna matma. Odłożyłam długopis poddając się. Oparłam głowę o dłoń i przez resztę czasu wpatrywałam się w zegar odliczając czas do końca. Kiedy dzwonek zadzwonił zgarnęłam swoje rzeczy i wyszłam. Gdy unioslam wzrok od razu z oddali zauważyłam Larsena z bandą swoich idiotów. Wywróciłam oczami i zrobiłam tył w zwrot w drugą stronę. Ostatnie czego chciałam to jego obecność. Wymknęłam się za tył szkoły i usiadłam na murku opierając się o ścianę. Dziś nic mi się nie chciało, a to nowość, bo zazwyczaj nie lubię nic nie robić. Zawsze staram się żyć pozytywnym i aktywnym trybem życia. Nawet jeżeli to była szkoła.
Przez to, że siedziałam na murku gdzie wszyscy zlatywali się na szybkiego papierosa nie mogło obejść się bez jakiś ludzi. I to nie byle jakich. Mój pech dziś dobrze się bawił, bo zza rogu wyłoniła się grupka chłopaków z Larsenem na czele.
zaraz mnie coś strzeli.
Kiedy tylko mnie dostrzegł na jego usta wpłynął szeroki uśmiech. To nie zwiastowało nic dobrego.
– Hej kwiatuszku – podszedł ustawiając się między moimi nogami. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, które od razu zrozumiał, bo zrobił pare kroków w tył.
grzeczny piesek
– Kwiatuszku? – prychnął chłopak obok nas. Spojrzałam na niego dostrzegając Alexa Linwooda, który przyglądał mi się z wyższością.
– A masz do tego jakiś problem? – zapytałam wyginając brew ku górze.
– Scarlett on tylko żartuje nie zwracaj na niego uwagi, to idiota.
– To już wiem czemu się zadajecie – olśniło mnie – Ty też jesteś idiotą Mateo.
Zeskoczylam i udałam się przed siebie. Za sobą słyszałam śmiechy i gwizdy, ale zignorowałam to i udałam się do swojego auta. Pierdole to.
Zanim, jednak odpaliłam auto mój telefon zawibrował. Niechętnie sprawdziłam wiadomość zauważając nazwisko tego debila. Ja już naprawdę mam dość jego osoby.
Larsen: Pogięło cię?
Prychnelam pod nosem odkładając telefon do torby. Nacisnęłam pedał gazu i zniknęłam z parkingu szkolonego. Nie zamierzałam się nim przejmować. Potrzebowałam jedynie odpoczynku...i jedzenia.
tak, jedzenie na pewno trochę mnie zrelaksuje.
***
Zajadając się zrobionym makaronem skulona w kocu oglądałam ulubiony serial. I to mi jak najbardziej odpowiadało. Nie było nikogo w domu co jeszcze bardziej mi odpowiadało, bo wiedziałam, że gdyby mama była w domu od razu zaczęłaby pytać mnie o wszystko co działo się dziś już i tak wysłała mi wiadomość czemu nie ma mnie na lekcjach. Odpisałam jej tylko, że źle się poczułam na co powiedziała gdzie są leki i już się na szczęście nie odzywała. Przy okazji poprosiłam jedną z dziewczyn by potem podesłała mi lekcje z reszty dnia.
CZYTASZ
To the stars
RomanceScarlett Baker na codzień nie wyróżnia się niczym specjalnym. Chodzi do szkoły i żyje nastoletnim życiem. Zazwyczaj dla wszystkich stara się być miła i w oczach jej znajomych jest niczym chodzący promyczek. Jednak jej sąsiad Mateo Larsen to osoba, k...