Dojechaliśmy do celu późnym popołudniem, więc zgodnie z porą roku było już ciemno. Val Gardena wyglądała jak zwykle przepięknie zimową porą. Oparłam czoło o szybę i obserwowałam tętniące życiem miasteczko Selva przez które przejeżdżaliśmy. Zmierzaliśmy ku obrzeżom miasta. Zatrzymaliśmy się przed dużym domem zbudowanym z bali. Dach przykryty był świeżym śniegiem jak z resztą wszystko dookoła. Przed domem stał już jeden samochód. Czarne alfa romeo na dużych felgach. Westchnęłam widząc samochód, bo wiedziałam, kto nim przyjechał. Nie wiedziałam tylko czemu jestem zaskoczona. Przecież dobrze wiedziałam kto się wybiera na ten krótki urlop po zakończeniu sezonu wyścigowego i przygotowywałam się do tego od kilku dni.
Tylko spokój mnie uratuje powtarzałam w myślach Przecież nie będę z nim sama.
- Jesteśmy na miejscu - z rozmyślań wyrwał mnie głos Lando.
Zgasił silnik i w tym samym momencie wszyscy zaczęliśmy wysiadać z dużego szarego Mercedesa klasy G, którego wynajął na lotnisku.
Objął Mię, swoją dziewczynę i pocałował ją w czoło. Otworzył bagażnik, żebyśmy mogli wyciągnąć swoje walizki. Spojrzałam na dom, porozpalane wszędzie światła świadczyły o tym, że musieli przyjechać jakiś czas przed nami. Sięgnęłam po swoją walizkę, ale uprzedził mnie George.
- Pomogę ci - powiedział, biorąc moją walizkę i Carmen - swojej partnerki.
Tak, dwie pary i ja. Ale spokojnie, nigdy przy nich nie czułam się jak piąte koło u wozu. Weszłyśmy z dziewczynami do środka przez duże drewniane drzwi, a panowie wędrowali za nami z walizkami.
- No! Jesteście w końcu! - w naszą stronę przez korytarz biegła Isa, a jej blond włosy falowały za nią.
- Już się baliśmy, że zabłądziliście po drodze - zaraz za nią pojawił się Carlos.
Objął dziewczynę i uśmiechnął się do nas.
- Podziwialiśmy miasteczko - powiedziałam.
- Tak, zmusiły mnie, żebym zrobił powolny cruise'ing przez Val Gardenę. Nie mogły się napatrzeć - Lando postawił z hukiem ostatnią walizkę w korytarzu.
Mia szturchnęła go mocno łokciem w bok, na co aż się zgiął, udając, że tak bardzo go zabolało. Wywróciłam oczami i przywitałam się z Isą. Od razu ruszyłyśmy w stronę dużego salonu połączonego z kuchnią. Wszystko wyglądało bajecznie. Prawdziwy górski klimat. Wnętrze wykończone w każdym calu drewnem. Ogromy kominek w którym trzaskał już ogień. Miękkie białe dywaniki porozkładane w wielu miejscach. Duże sofy, które wyglądały na naprawdę miękkie i wygodne. Nad wyspą kuchenną wisiał duży żyrandol - grube gałęzie oplecione kablami, które kończyły się żarówkami.
- Wygląda lepiej niż na zdjęciach - westchnęłam głośno, na co Carmen i Mia przytaknęły mi od razu.
- Chcecie coś do picia? - pytanie padło z ust Arthura, który stał w kuchni z Carlą.
Standardowo, obejmowali się, pokazując stanowczo za dużo PDA. Odwróciłam wzrok, ale poprosiłam o ciepłą herbatę.
- Serio? Chyba przyjechaliśmy tu odpocząć i się dobrze bawić? - spojrzałam w kierunku, z którego rozbrzmiał głos.
Charles stał przy drewnianych schodach, opierając się o barierkę. Patrzył na mnie z mieszanką wyższości i niedowierzania.
- A czy to musi znaczyć, że mam zaczynać od chlania alkoholu? - powiedziałam ze złością, krzywiąc się.
- Zoe - mistrzyni psucia dobrej zabawy - powiedział, śmiejąc się.
- Charles - skończony dupek - wymamrotałam ledwo dosłyszalnie, odwróciłam się w kierunku reszty.
CZYTASZ
Into You
RomanceI'm so into you I can barely breathe And all I wanna do Is to fall in deep But close ain't close enough 'Til we cross the line So name a game to play And I'll roll the dice Oh, baby, look what you started The temperature's rising in here Is this gon...