Rozdział 3

443 21 0
                                    

Wsunęłam się do łazienki tuż przed nim, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Słyszałam tylko jak mamrocze coś za drzwiami i zaczęłam się rozbierać. Wskoczyłam pod szybki prysznic i po 5 minutach wyszłam owinięta ręcznikiem. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale po chwili zniknął za drzwiami.

Ekspresowo przebrałam się w legginsy i cienki oversize'owy szary sweterek z dość dużym dekoltem. Założyłam okulary i związałam włosy w koka, pozwalając wysunąć się kilku kosmykom. Zeszłam na dół i pomogłam Carmen przygotować jakieś przekąski. Carlos mieszał właśnie w dużym dzbanku sangrię.

- Mniam - powiedziałam, na co uśmiechnął się szeroko.

Mimo wszystko włączyłam czajnik i wyciągnęłam kubek. Rozejrzałam się po salonie i poszłam korytarzem w kierunku drzwi wejściowych. Spojrzałam po wieszakach na których wisiały nasze kurtki i zlokalizowałam tę czerwoną, należącą do Charles'a. Zerknęłam w kierunku schodów, po czym zaczęłam grzebać po kieszeniach.

- Co robisz?

Zamarłam z dłonią utkwioną w kolejnej już kieszeni. Moje palce zacisnęły się na kawałku papieru. Wyszarpnęłam dłoń rozcinając skórę o suwak. Poczułam krew.

- Yyy szukam czegoś - rzuciłam, oglądając dłoń. Przysunęłam skaleczenie do ust i zassałam skórę.

- W mojej kurtce? - uniósł do góry brew, podchodząc bliżej.

Wzruszyłam ramionami, bo wciąż ssałam miejsce, pozbywając się w ten sposób krwi i bólu.

- Nie uczyła cię mama, żeby nie grzebać w nie swoich rzeczach? - zapytał.

Spojrzałam tylko na niego wymownie.

- Pokaż - wyciągnął rękę po moją dłoń.

Potrząsnęłam głową. Westchnął i złapał w palce moją dłoń, a palce drugiej zacisnął w połowie mojego przedramienia. Pociągnął, więc wypuściłam skórę z ust. Z rany znowu zaczęła lecieć powoli stróżka krwi.

- Tak się kończy szperanie - powiedział cicho i pochylił się, przyciągając do ust moją rękę.

Wciągnęłam głośno powietrze, gdy polizał ranę, zlizując krew, po czym zassał ten fragment skóry. Moje całe ciało stężało. Poczułam uderzenie gorąca i spojrzałam na niego. Patrzył mi w oczy, z ustami przytkniętymi do mojej ręki. Czułam jego ciepły język na skórze. Zacisnęłam uda, czując jak moje ciało reaguje na jego dotyk.

I ty Brutusie przeciwko mnie pomyślałam i szarpnęłam ręką, próbując wydostać się z tej sytuacji.

To było na nic. Był zbyt silny i zdeterminowany. Tęczówki mu pociemniały. Ja zaczynałam tracić czucie w nogach, od zaciskania ich. Zrobiłam krok w tył, a on podążył za mną. W końcu poczułam za plecami ścianę i oparłam się o nią. Przed oczami zaczynałam widzieć mroczki.

- Wyssiesz mi całą krew, wampirze - powiedziałam, ledwo dosłyszalnie.

Odsunął wargi na kilka milimetrów i przejechał po mojej skórze językiem, aż do wnętrza dłoni. Załaskotało, więc z moich ust wydobył się cichy chichot. Puścił moją rękę, więc przyciągnęłam ją do swojego ciała, chcąc jak najszybciej nabrać dystansu. Nie pozwolił mi na to, robiąc krok w moją stronę. Brakowało dosłownie milimetrów, żebyśmy stykali się ciałami. Przesunął palcem po mojej szyi i odsłoniętym obojczyku.

- Charles - wypowiedziałam ostrzegawczo jego imię, gdy zaczął pochylać się w moją stronę.

Poczułam przy szyi jego usta. Ledwo musnął moją skórę.

Into YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz