Spojrzeliśmy w tym samym momencie na tablicę odlotów, która wisiała w kawiarni, w której wciąż siedzieliśmy.
- Właśnie odleciał samolot Carlosa i Isy - powiedział na głos to, co sama pomyślałam - Ich był najpóźniej.
- Mhm - potwierdziłam, zdając sobie jednocześnie sprawę, że okłamywałam swoich przyjaciół.
Poczułam się koszmarnie źle, ale mogłam mieć pretensje tylko i wyłącznie do samej siebie. Miałam nadzieję, że po prostu nigdy się o tym nie dowiedzą. Wytarłam usta papierową chusteczką, składając ją na mniejsze kwadraciki i odkładając na talerz, na którym już złożyłam sztućce i postawiłam pusty kubek. Za każdym razem robiłam po sobie porządek nawet w restauracjach.
- To co, wracamy? - zapytał, na co tylko pokiwałam głową.
Wstałam, a on zaraz za mną. Zabrał mi z dłoni rączkę walizki i pociągnął ją za sobą, jednocześnie palce drugiej ręki splótł z moimi. Lotnisko było praktycznie puste, ale nie mogłam powstrzymać się od rozglądania, czy przypadkiem ktoś nie zrobi nam zdjęcia.
Wyszliśmy z terminala, wrzucił walizkę do bagażnika i otworzył mi drzwi pasażera. Uniosłam kpiąco brwi, gdy wsiadałam, co zauważył. Pochylił się jedną dłonią przytrzymując drzwi. Sięgnął po mój pas bezpieczeństwa i zapiął go, ściskając mocno.
- Myślisz, że nie potrafię być uroczym facetem? - zapytał, jak by doskonale wiedział jakie myśli chodzą mi po głowie.
- Myślę, że po prostu nie musisz, więc nie masz w tym doświadczenia. Laski chętnie wskakują do twojego łóżka, nie musisz się nawet starać.
Westchnął ciężko.
- Masz cholernie kiepskie zdanie o mnie - rzucił, a ja nie byłam pewna czy dobrze wyłapałam tę nutkę smutku w jego głosie.
Zamknął drzwi nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chociaż i tak nie bardzo wiedziałam jak miałabym to skomentować. Sam zapracował na taką reputację.
Wsiadł za kierownicę i bez słowa uruchomił silnik, ruszając z piskiem opon. Szybko znaleźliśmy się na autostradzie z powrotem do Selvy. Połączył telefon z radiem i zaczął przeglądać utwory. Zmarszczyłam gniewnie brwi.
- Możesz nie bawić się telefonem kiedy prowadzisz?
- Zaraz... - mruknął, nie przestając palcem przewijać listy.
- Charles! - warknęłam, bo naprawdę tego nie znosiłam.
Stuknął palcem w ekran, po czym odłożył telefon w uchwyt. Z głośników rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki Ariany Grande. Spojrzałam na niego unosząc brwi.
- Zaśpiewaj Zoe - poprosił.
- Nie - powiedziałam krótko i odwróciłam twarz w stronę szyby.
- Przecież śpiewałaś ją dla mnie - powiedział pewnym siebie tonem.
Sięgnął po moją dłoń, którą trzymałam na udzie. Splótł razem nasze palce. Mój wzrok podążył najpierw na nasze splecione dłonie, a później na jego twarz.
- Wcale nie. Po prostu lubię tę piosenkę.
- Czyżby? - uniósł brwi, a kąciki jego ust uniosły się w kpiącym uśmieszku.
Prychnęłam tylko znowu się odwracając.
- Zoe... proszę... zaśpiewaj... - zacisnął mocniej palce, przez co automatycznie znowu na niego zerknęłam.
Zrobił minę smutnego szczeniaczka, co kompletnie mnie rozbroiło.
- Ta piosenka nie ma z tobą nic wspólnego - zastrzegłam i sięgnęłam do jego telefonu, uruchamiając ją od początku - I lepiej patrz na drogę.

CZYTASZ
Into You
RomanceI'm so into you I can barely breathe And all I wanna do Is to fall in deep But close ain't close enough 'Til we cross the line So name a game to play And I'll roll the dice Oh, baby, look what you started The temperature's rising in here Is this gon...