Rozdział 4

557 20 0
                                    

Weszłam do sypialni. Siedział na podłodze, oparty plecami o drewnianą ramę łóżka i grzebał w telefonie. Zabrałam z walizki suche ubrania i poszłam do łazienki. Odkręciłam kran, postanawiając skorzystać z wanny i wlałam zdecydowanie za dużą ilość płynu, który od razu zamieniał się w pianę. Potrzebowałam gorącej kąpieli i relaksu. Rozebrałam się, rzucając ubrania w kąt łazienki i weszłam do pełnej wanny. Syknęłam, gdy moja przemarznięta skóra zetknęła się z gorącą wodą. Przymknęłam oczy, zanurzając się po samą szyję. Idealnie pomyślałam i próbowałam rozluźnić napięte mięśnie. Miałam wrażenie, że lada chwila zasnę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy. Całe moje ciało, od szyi w dół, było zanurzone pod wodą i pianą.

- Tak? - zawołałam.

- Isa przyniosła ci herbatę - powiedział.

- Możesz mi ją tu przynieść? - zapytałam, dopiero później zdając sobie sprawę co robię.

Zanim zdążyłam się z tego wycofać, już nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Wszedł ostrożnie, z parującym kubkiem w dłoni. Podszedł bliżej bezczelnie się na mnie gapiąc, a ja gorączkowo myślałam, czy aby napewno piana zakrywa wszystko. Wyciągnęłam jedną rękę, starając się nie wzburzyć za bardzo wody. Wzięłam od niego kubek.

- Dzięki - wymownie spojrzałam w stronę drzwi, ale on dalej stał w miejscu i nie odrywał ode mnie wzroku.

- Charles?

Uniósł rękę i przeczesał nią włosy. Wiedziałam, że czasami to jego nerwowy tik. I tym razem właśnie tak było. Przełknął ślinę, a mój wzrok padł na jego poruszające się jabłko Adama. Przygryzłam wargę.

- Jesteś złośliwa - powiedział cicho, na co otworzyłam szeroko oczy.

- Idź stąd - mruknęłam, odwracając od niego wzrok.

Wyszedł, trzaskając drzwiami. Zaklęłam w myślach, żałując, że moje usta nie współpracowały z mózgiem, gdy poprosiłam go by tu wszedł. Upiłam kilka łyków herbaty i odstawiłam kubek na brzeg wanny. Wciągnęłam więcej powietrza i osunęłam się w wannie, zanurzając cała.

Weszłam do pokoju, przebrana w dresowe spodnie i krótką koszulkę, odsłaniającą fragment brzucha. Wycierałam ręcznikiem mokre włosy i zerknęłam w jego stronę. Siedział znowu w tym samym miejscu. Obracał telefon w dłoniach i patrzył na mnie. Wstał i podszedł w moją stronę. Cofnęłam się kilka kroków, w końcu uderzając plecami o ścianę. Ręcznik wypadł mi z rąk, upadając z plaśnięciem na podłogę. Patrzył na mnie z góry.

- Co robisz? - zapytałam nerwowo.

Złapał w palce moją brodę, zadzierając moją głowę do góry, bym napewno na niego patrzyła.

- Doprowadzasz mnie dziś do szału - powiedział gardłowo.

- Tylko dziś? - zapytałam z rozczarowaniem.

- Zoe - wypowiedział moje imię ostrzegawczym tonem.

- Postaram się bardziej, obiecuję.

Nie wiem skąd to się we mnie brało. Może tak bardzo przywykłam do tego jak się do siebie odzywaliśmy niemalże codziennie przez ostatni rok, że nie potrafiłam inaczej? Uderzył otwartą dłonią w ścianę tuż przy mojej głowie. Skuliłam się w sobie.

- Nie dam rady. Przysięgam - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Uważaj Charles, żebyś nie zrobił czegoś czego będziesz potem żałował - powiedziałam twardo, zerkając wymownie na jego rękę, którą przed chwilą wykonał ten gwałtowny ruch.

Into YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz