Rozdział 5

463 19 0
                                    

Teraz miałam wrażenie, że nie tylko Isa mnie obserwuje, ale i Carmen. Tak jak by się zmówiły. A już myślałam, że udało mi się je przekonać, że absolutnie nic się między nami nie dzieje. Wszyscy byli tak zmęczeni i głodni, że jedliśmy w zupełnej ciszy. Ignorowałam każde szturchnięcie łokciem czy kolanem, ze strony bruneta. Nie wiedziałam czy straciłam apetyt czy już się najadłam. Grzebałam w talerzu, utkwiwszy spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Zamrugałam, gdy zauważyłam jak kelner idzie w stronę naszego stolika. Nie spuszczał ze mnie wzroku, co naprawdę mi schlebiało. Uśmiechnął się i otworzył usta, ale Charles go uprzedził.

- Poprosimy rachunek - powiedział twardo.

Chłopak zamrugał zaskoczony. Spojrzałam na Charlesa, zaciskając szczękę ze złości. Co on do cholery sobie wyobrażał?

Gdy tylko zapłacił rachunek, wszyscy zaczęliśmy wstawać i ubierać się. Szłam za nim w stronę wyjścia. Zerknął na mnie przez ramię, ale było już za późno, bo przekroczył próg drzwi, gdy kelner złapał mnie za rękę, zatrzymując w środku. Widziałam jak zaciska szczękę, ale dołącza do reszty. Spojrzałam na Włocha, przekrzywiając zalotnie głowę.

- To twój chłopak? - zapytał wprost, kiwając głową w stronę drzwi.

- Co? - zaśmiałam się - Nie.

- Okej, to dobrze. Dziś w Greens Lounge jest wieczór karaoke. Może wpadniesz? - zapytał, po czym westchnął, poprawiając się - Wpadniecie? - domyślał się, że pewnie wszędzie chodzimy całą grupką.

- Karaoke, hm. Zobaczmy - uśmiechnęłam się i wyszłam, odwracając się jeszcze przy samych drzwiach by na niego spojrzeć.

Od razu poczułam na sobie spojrzenie bruneta, ale zignorowałam go i podeszłam do samochodu Lando.

- Wracamy?

Oczywiście, gdy Norris zaparkował Mercedesa pod domem, czarna Alfa już tam stała. Weszłam do domu i ruszyłam w stronę schodów, chcąc wziąć prysznic i przebrać się. Stał oparty o drewnianą barierkę, ale na mnie nie patrzył. Ruszył za mną, gdy byłam w połowie schodów. Czułam na sobie jego spojrzenie.

- Umówiłaś się z nim? - zapytał, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.

- A co cię to obchodzi? - powiedziałam cicho nawet się do niego nie odwracając.

Ściągnęłam przez głowę sweter i wrzuciłam go do walizki. Złapał mnie za rękę i odwrócił przodem do siebie. Od razu zauważyłam jego pochmurne spojrzenie, przygryzłam wargę, starając się wytrzymać, ale po chwili odwróciłam wzrok.

- Nie wkurzaj mnie Zoe - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Uświadomię ci coś - zaczęłam, wyszarpując dłoń z jego uścisku - Nie jesteśmy razem.

- Pieprzyłaś się ze mną, a teraz umówisz się z innym kolesiem?

Wzdrygnęłam się słysząc jak określił naszą wczorajszą noc. Zmrużyłam gniewnie oczy, zaciskając dłonie w pięści. Już dawno przestałam liczyć ile razy miałam ochotę mu przyłożyć odkąd go poznałam, ale w przeciągu ostatnich dób ta ilość wzrastała w zastraszającym tempie.

- O co tak naprawdę ci chodzi, Charles, co? - odsunęłam się od niego i kontynuowałam ściąganie z siebie kolejnych warstw ubrań - Nie mów mi, że cokolwiek cię obchodzi co później robią te wszystkie dziewczyny, które odhaczasz co weekend - rzuciłam mu szybkie spojrzenie, sprawdzając czy mnie słucha - Myślisz, że tylko ty możesz zaliczać i zapominać?

- Zoe... - próbował mi przerwać, ale byłam nakręcona jak jeszcze nigdy.

- Tak bardzo boli twoje wielkie ego to, że dziewczyna, którą w końcu udało ci się zaliczyć, flirtuje z miłym chłopakiem na twoich oczach? No tak, zapomniałam, że większość twoich przygód zalewa się łzami następnego dnia, gdy ty znikasz z ich życia równie szybko co się pojawiłeś.

Into YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz