>Rozejm< ETAP 33

199 5 2
                                    

Hermiona trochę się zdziwiła, że Draco nie rzucił się na nią od progu apartamentu, jak miewał w zwyczaju. Czyżby nadal chciał jej unikać? Nie miała pojęcia...

Nie pojawił się też pod prysznicem, choć długo się kąpała, chyba cicho licząc na to, że jednak przyjdzie.

W czasie, gdy się przebierała w sypialni, Draco sam skorzystał z łazienki.

Hermiona westchnęła, zabrała dokumenty jakie przywołała ze swojego gabinetu i usiadła na kanapie, chcąc trochę poczytać.

- Żartowałem z tym, że będziemy pracować – zaśmiał się, gdy odświeżony i przebrany wkroczył do salonu.

Miał na sobie spodnie z czarnego dresu i biały t-shirt. I jak zwykle bose stopy...

Hermiona ubrała wygodne legginsy i top, a włosy związała w luźny kok. Oboje wyglądali bardzo swobodnie i domowo.

- To co mamy robić, jak nie pracować? – spytała, odkładając pergamin.

- Ja coś ugotuję. Jestem wściekle głodny, bo nie byłem dziś na lunchu – marudził.

- Też coś chętnie zjem, bo jedzenie w „Dziurawym..." nadal jest podłe – westchnęła podchodząc do blatu i patrząc, jak Draco wyjmuje składniki z lodówki.

- Zabrały cię na lunch do tej nory? Zero klasy! – zakpił

- Gdyby były pewne, że za niego zapłacę, domyślam się, że zabrałby mnie do najdroższej restauracji na magicznej stronie – zaśmiała się.

- Kazały ci zapłacić? – nie krył zdziwienia.

- Nie kazały, ale wyraźnie tego oczekiwały...

- Bezczelne idiotki. Dobrze, że wybrały Pottera i Weaselya – trafił swój na swego – drwił.

- Nie słyszałeś najlepszego. Parvati chce iść do ślubu w mojej sukni... - Hermiona pokręciła głową.

- Tak bez przeróbek? – Draco szeroko otworzył oczy.

- Tak...

- Czy ona aby na pewno nie nienawidzi Pottera? Chce, by sobie przez całą ceremonię wyobrażał, że to jednak ty obok niego stoisz? – ironizował.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia, co nią kieruje – westchnęła, nie mogą oderwać wzroku od tego, jak Draco myje warzywa.

Jego długie palce delikatnie przesuwały się po czerwonej skórce papryki, a szare oczy śledziły strumień wody.

Jego cudownie wykrojone, lekko różowe usta coś umówiły, ale Hermiona nie słyszała słów, zbyt skupiona na podziwianiu każdego jednego milimetra jego ciała.

Był taki obłędny...

Serce zadudniło jej mocno w piersi.

Ani sekundy dłużej nie była w stanie się oszukiwać.

Naprawdę się zakochała.

Pokochała go z jego wadami i zaletami, z tym łobuzerskim uśmieszkiem i wiecznym niezaspokojeniem... Z ich wspólną przeszłością, o której wcale nie zapomniała...

Zakochała się w tym, że pił tylko gorzką herbatę, golił się mugolską jednorazówką, a gdy czytał coś zaangażowaniem, nie miał żadnego wpływu na to, w jaki sposób poruszają się jego stopy i palce u rąk.

Kochała go za ironię i sarkazm, którymi władał niczym najlepszą bronią. Za to, że był honorowy, namiętny i nie lubił krzywdzić innych.

Za to jakim był przyjacielem, szefem, liderem, mężczyzną i mężem.

&quot;Rozejm&quot; Venetiia NoksWhere stories live. Discover now