3

51 4 0
                                    

Słyszałem jak wchodzi po schodach. Jego kroki były lekko niezdecydowane jakby bał się tego co zastanie na samym szczycie. Grałem 40 symfonię Mozarta. Jim ją lubił. Od kiedy zacząłem nazywać go Jim? Ogarnij się Sherlock. Nie bądź sentymentalistą. To, że powrócił to nie znaczy że mam mu się na szyje rzucać. Stałem odwrócony do drzwi czekając aż się otworzą. Usłyszałem po chwili ciche skrzypnięcie. Drzwi otwarły się
- Niektórzy ludzie pukają - mruknąłem odkładając skrzypce
- Nie jestem większością Sherly - odparł - Mogę?
Spojrzałem na niego. Był ubrany w granatowy Westwood I krawat w małe białe czaszki. Koszula była niedawno wykrochmalona. Specjalna okazja?
- Jasne. Usiądź zaraz zrobię herbatę
Wskazałem mu fotel Johna. Jim nie zwrócił na niego uwagi. Jak zwykle Usiadł na moim. Był dziwnie podekscytowany ale nie tak bardzo żeby dało się to od razu zauważyć. Bardzo dobrze ukrywał emocje zresztą prawie tak dobrze jak ja sam. Skierowałem się do kuchni. Czułem na sobie jego spojrzenie.
- Gapi mi się na tyłek - stwierdziłem w myślach. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nie twierdzie że Moriarty nie był przystojny. Był. W swoim cholernie drogim garniturze i świetnie dobranych spodniach prezentował się nadzwyczaj seksownie. Jednak nie mogłem go kochać. John. John. John. Sprowadziło mnie to na ziemię. Odetchnąłem lekko. Jim chciał wyprowadzić mnie z równowagi Jednak nie uda mu się to. Wlałem wodę do elektrycznego czajnika. Spojrzałem kątem oka w stronę kryminalisty. Jim trzymał w dłoni jabłko i przyglądał się mu. Wyglądał niewinnie. Jego brązowe oczy wodziły po owocu leniwe spojrzenia. Mimowolnie pomyślałem że chciałbym żeby patrzył tak na mnie a nie na te jabłko. Odwróciłem wzrok. Pomyślałem znów o Johnie.
- Jesteśmy tacy sami Sherlock - odezwał się Jim miękkim głosem
Zdziwiła mnie ta lekka czuła nuta w jego głosie kiedy wypowiedział moje imię. Nigdy tak się nie wyrażał. Zawsze maskował swoje emocje
- Wiem Jim. Powiedziałem Ci to na dachu
Podłączyłem czajnik czekając aż woda się zagotuje
- Od kiedy nazywasz mnie po imieniu?
Spojrzałem na niego. Na jego ustach błądził lekki uśmiech. Nigdy nie widziałem żeby uśmiechał się tak szczerze
- A od kiedy ty się uśmiechasz?
Jim szybko przestał się uśmiechać. Natychmiast pożałowałem tej decyzji. Grudka zawodu uderzyła mnie w mózgu
- Ciesz się że wogóle zauważyłeś. Ugrzył jabłko
Nalałem wrzątku do filiżanki
- Szczerze bardzo się cieszę że to zauważyłem. Poczułem jak wbija we mnie lekko zaskoczone spojrzenie. Zaśmiał się cicho a jego spojrzenie znowu stało się zwyczajne i bez żadnych emocji
- Nie wkręcaj mnie
Wziąłem jego filiżankę z herbatą. Ruszyłem w jego kierunku. Zauważyłem że nie patrzy mi w oczy jakby się mnie bał. Podałem mu przedmiot
- Jakim cudem nie jesteś martwy? I dlaczego wróciłeś?
Jim wziął ode mnie filiżankę i upił łyk herbaty
- Na pierwsze pytanie sam sobie odpowiedź. Na drugie mogę odpowiedzieć. Nachylił się lekko do mnie
- Wróciłem dla ciebie Sherlock

~✨️I Hate Myself for Loving You✨️~ - Sheriarty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz