Szedłem ulicą, zbytnio się nie rozglądając. Był deszczowy dzień, większość mieszkańców siedziało w domach lub mieszkaniach pijąc rozgrzewającą herbatę. Minąłem NSY. W oknie drugiego piętra zauważyłem Lestrada rozmawiającego z Donavan. Poprawiłem kołnierz płaszcza. Wyjątkowo dziś nie miałem ochoty na zagadki. Od spotkania z Jimem minęły dwa tygodnie. Tęsknię za nim. Za jego dotykiem na moim ciele..za jego aksamitnym głosem i czułością z jaką przeczesywał moje loki. John wyprowadził się ode mnie. W ostatnich dniach zrobił się bardzo zazdrosny. Nie wypuszczał mnie z Baker Street mówiąc że Moriarty na mnie czyha. W sumie to zawierzyłem życie Śmierci. Upojnej, z brązowymi oczami, hebanowymi włosami i z drwiącym lekko przekornym uśmieszkiem ubranej w drogie Westwood. Mycroft nawet wysłał mnie na terapię sądząc że mam "syndrom sztokholmski". Kopnąłem mały kamyczek na który napotkał mój but. W jednej z obskurnych uliczek ujrzałem czarne lamborghini a w nim palącego papierosa mojego kryminalistę. Przeczesałem jednym ruchem mokre od deszczu włosy. Szybko znalazłem się w uliczce. Zapukałem w szybę a Jim ją Odsunął.
- Hej Sherly - mruknął swoim łagodnym głosem zarezerwowanym tylko dla mnie. Usiłując opanować ekscytacje i podniecenie Wymamrotałem:
- Hej Jimmy
Jim zachichotał cicho i dotknął moich ust szczupłym, zimnym palcem.
- Jesteś zakochany po uszy. Jego oczy przyglądają mi się zaciekawione - Uważaj kochanie. Diabeł ma ładną twarz. Ujął moją twarz w obie dłonie i przycisnął usta do moich ust
Uśmiechnąłem się. Wbiłem się w jego usta stęskniony za ich smakiem.
Jim wypuścił z ust cichy jęk zadowolenia. Przejął kontrolę nad pocałunkiem wkładając język w moje usta. Całowałem go namiętnie rozkoszując się smakiem jego ust. Przygryzłem jego dolną wargę. Jim otworzył nagle drzwi i wepchnął mnie do środka. Zsunął spodnie.
- Ah take me Sherly - sapnął w moje usta. Złapał mnie brutalnie za włosy. Nie przeszkadzało mi to. Lubię jak jest brutalny. Posłusznie jak pies zniżyłem głowę i Polizałem jego.
- Ślicznie stoi - mruknąłem zadowolony. Jim łupnął głowę o miękko obite oparcie fotela kierowcy. Ledwo się mieściliśmy między kierownicą.
- Ah kotku więcej.. musze cie zabrać ze sobą - szepnął gładząc moje włosy i cicho jęcząc kiedy się nim zajmowałem - Będziesz tylko mój. Kiedy skończyłem, Odsunął moją głowę i zapiął spodnie. Delikatnie Przytulił mnie do siebie.
- Poprzytulaj mnie kotku.
Posłusznie objąłem go w pasie. Wsadziłem rękę w jego włosy Głaszcząc go czule. Jim przymknął oczy zadowolony. Chwila ta mogła trwać wieczność. Ale wreszcie musiała się skończyć. Dźwięk przychodzącego powiadomienia zezłościł Jima.
- Spokoju skurwysyny nie dają - mruknął. Niechętnie się ode mnie odsunął. Wysiadłem z samochodu wycierając usta od spremy Jima. Spojrzałem na niego łagodnie.
- Przeprowadzę się do ciebie.
Na twarzy Jima zagościł szczery uśmiech.
- Czekam Sherly. Znasz mój adres.
Skinąłem głową w miarę zadowolony.
- Tęskniłem za tobą..
Jim już tego nie słyszał. Zamknął drzwi i zasunął okno. Po chwili odjechał a ja patrzyłem na małe kłęby kurzu za pojazdem. Wsadziłem ręce w kieszenie płaszcza bo trochę zmarzłem.
- Mycroft chyba miał rację.. nie kochasz mnie a ja dałem się nabrać jak dziecko.. Widziałem bowiem Morana naprzeciwko uliczki. Miał w kącikach ust spreme. Westchnąłem cicho. Poleciało mi trochę łez ale je Wytarłem.
- Vice versa.. Piekło jest puste bo wszystkie diabły są tutaj.
To były moje ostatnie słowa zanim ktoś do mnie strzelił.
CZYTASZ
~✨️I Hate Myself for Loving You✨️~ - Sheriarty
Romance"[...] Objawi obraz szczęścia, jakie spływa Na nas oboje w tym błogim spotkaniu.[...]" - Romeo i Julia William Szekspir "Niech ludzie nieznający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie żyć i um...