Erwin
Promienie słońca, które przedostawały się przez firany powiewające na skutek otwartego okna, obudziły mnie w ten poranek. Zapach świeżego, wiosennego powietrza mieszał się z tym - którym jak mogłem przypuszczać - dochodzącym z kuchni.
Przymrużając jeszcze lekko zaspane powieki, obróciłem się plecami do źródła światła. Przejechałem ręką w miejscu, gdzie powinien znajdować się on, lecz moje dłonie spotkały się z chłodną pustką. Otworzyłem oczy, upewniając się, czy go nie ma, po czym lekko warknąłem pod nosem. No tak, zapomniałem. Ranny ptaszek.
Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności pomieszczenia, powoli usiadłem na krawędzi łóżka, ściągając z siebie kołdrę oraz przeciągając przy tym. Skutek wczorajszej nocy uderzył mnie piorunującym bólem w dole pleców oraz pośladków. Na samą myśl mój kącik ust lekko się uniósł.
Wstałem z łóżka, nie trudząc się, by cokolwiek na siebie założyć, po czym żwawym krokiem udałem się w kierunku wydobywającego się zapachu.
Chłopak stał w czarnych dresach przed kuchenką, obracając zwinnie patelnią i mając przy tym przewieszoną przez ramię ścierkę. Było słychać jego ciche nucenie pod nosem jakiejś nowo wypuszczonej piosenki.
Podszedłem bliżej, zaciągając się mocniej zapachami, przy okazji podkradając jedną z truskawek.
- Ślicznie pachnie. - Oznajmiłem, muskając palcami lekko ciemniejszą skórę od tej mojej. - Mógłbyś mi tak codziennie gotować. Widoki przy tym też mam zadowalające.
Jego błękitne oczy padły w moją stronę, gdy skierowałem się do stolika. Usłyszałem jego lekki śmiech, a po chwili brunet podszedł bliżej, wraz z talerzami pełnymi naleśników o najróżniejszych dodatkach.
- Widzę, że możesz siedzieć na dupie po wczorajszej zabawie. - Jego głęboki głos rozbrzmiał po przestrzennej kuchni po raz pierwszy dzisiaj. Musnął kciukiem kawałek mojego policzka, po czym ponownie skierował się do kuchni po zaparzoną kawę.
- Haha, bardzo śmieszne Vasquez. - Spiorunowałem go gorzkim spojrzeniem, gdy wręczył mi kawę i sam zasiadł do stołu.
Nie minęła chwila, a oboje skupiliśmy się na jedzeniu. Jedno musiałem mu przyznać - potrafił znakomicie gotować. Naleśniki były idealnie zarumienione, a dobrane składniki perfekcyjnie ze sobą współgrały.
- Erwin, musimy skończyć z tym. - Przerwał nagle ciszę, upijając odrobinę kawy.
- Oh... Skąd taka zmiana? Byłem przekonany, że nam obu pasuje ten układ. - Zaskoczenie wkradło się na moją twarz, gdy usłyszałem jego słowa. Ciało oparłem wygodniej na krześle, krzyżując przy tym swoje ręce na klatce piersiowej.
Nie byliśmy ze sobą razem. Żadne z nas nie czuło do siebie chemii, ale układ "przyjaciół z korzyściami" pozwolił nam obu odetchnąć trochę od codzienności. Poza zwykłym seksem co jakiś czas, nic więcej między nami nie było. Czysta przyjaźń, jaką darzyłem każdego członka Zakszotu.
- Nie twierdze, że ten układ mi nie pasuje czy nie pasował - Westchnął cicho. - Tu nie chodzi o to, ale jest pewna osoba, z którą mam ostatnio coraz lepszy kontakt i nie chcę, by się o tym dowiedział. - Wziął głęboki wdech, po czym kontynuował swój monolog dalej. - Ten układ jest nieco pojebany i jakby się o tym wszystkim dowiedział, to mógłbym o tej relacji zapomnieć.
Brunet wstał po chwili od stołu, zabierając przy tym brudne naczynia i ruszył w kierunku kuchni. Pomogłem pozbierać mu ostatnie rzeczy i zatrzymałem się obok niego.
- Rozumiem cię. Nie musisz nic więcej mówić, Vasquez. A... nie będziesz chciał mu powiedzieć o tym układzie, jak już między wami... hmm, no wiesz... wyjdzie? - Zapytałem, będąc lekko zakłopotanym. Z jednej strony rozumiałem jego obawy oraz chęci do zatajenia tej informacji, ale z drugiej strony, nie byłem przekonany czy to na pewno dobre rozwiązanie.
CZYTASZ
Tylko my we dwoje Morwin +18
FanfictionCoś co kiedyś połączyło nasze serca na zawsze wygasło, zostawiając bolesny ślad w naszej przeszłości. Nasze ścieżki się rozeszły, a uczucia poszły w zapomnienie, zastępując to pracą. Gdyby ktoś mi powiedział, że jeszcze kiedyś się spotkamy, wyśmiałb...