Gregory
Zachód słońca zawitał nad pełnym życia miastem. Niebo przepełniło się różnymi kolorami, które przechodziły przez siebie jak na obrazku, a ostatnie promienie słoneczne delikatnie ogrzewały skórę. Poprzez lekki podmuch wiatru czułem morską bryzę, stojąc na parkingu przy plaży. Oparłem się o maskę samochodu wsłuchując się w szum fal. Zamknąłem oczy, biorąc kilka głębokich wdechów. Chciałem zebrać myśli.
Nie całe pół godziny temu mieliśmy tutaj wezwanie z podejrzeniem handlu fenotanylem, jednak po raz kolejny była to zmyłka. Po wprowadzeniu obowiązkowych testów na wykrycie tego opioidu spotkaliśmy się z naprawdę ogromnym problemem. Aż 67% ludzi, którzy trafili do szpitali w przeciągu ostatnich kilku tygodni z powodu prawdopodobieństwa przedawkowania, miała pozytywny wskaźnik substancji w organizmie. To zaczynało nam się wymykać spod kontroli.
Na dodatek dochodziła w tym wszystkim sprawa z Erwinem. Wraz z Sanem pilnowałem go dwa, bądź trzy razy w tygodniu. Nie wiedziałem za wiele, lekarz który zajmował się siwowłosym przekazał najważniejsze informacje tylko osobom poufnym. Ja wiedziałem jedynie, żeby pilnować go z braniem leków o stałych porach.
Z początku było ciężko. Erwin za każdym razem, gdy widział mnie w swoim mieszkaniu, krzyczał oraz złościł się na Thorinio, że przyprowadzał mnie ze sobą. Zdawałem sobie bardzo dobrze sprawę, że mnie nienawidził, jednak nie chciałem nikomu z High Commandu powierzać tego zadania. Z tego co zdążyłem się zorientować, jedynie część policjantów przepadała za nim, a większość miała dość negatywne nastawienie.
Cóż, po upływie pierwszych dwóch tygodni Knuckles zaczął mnie po prostu olewać. Odpowiadał jedynie na pytanie mojego kuzyna nie zwracając na mnie szczególnej uwagi. Czasami jednak były wieczory, w których byłem zmuszony zbliżyć się do niego ze względu na jego stan.
Fentanyl w połączeniu z heroiną oraz dawnym uzależniłem od narkotyków spowodował dość poważne szkody. Siwowłosy często miewał gorączki oraz drgawki, na które trzeba było bardzo szybko reagować. Doktor przygotował specjalny zestaw na nagłe wypadki, z którym również się zapoznałem.
Za każdym razem, gdy jego stan się pogarszał czułem ukłucie w klatce piersiowej. Każdy jego krzywe spojrzenie wbijało w jakimś stopniu we mnie swoją szpileczkę. Im częściej się to działo, tym bardziej bolało. Chciałem z nim po prostu porozmawiać. Mieliśmy sobie tyle do wyjaśnienia. Ja chciałem mu tyle wyjaśnić oraz wiele rzeczy zrozumieć.
Wszystko by było łatwiejsze, gdyby tylko dał mi szansę. Gdyby tylko dał nam szansę. Jeśli po wszystkim będzie tego chciał, to odejdę dla jego dobra. Nie potrafię patrzeć jak idzie w ślady swojej matki, która tak bardzo go zniszczyła.
Był zniszczony od środka, pozbawiony uczuć, lecz za każdym razem, gdy nasze oczy spotykały się ze sobą, widziałem w nich blask, którego nikt inny na tym świecie nie posiadał. To właśnie była moja motywacja. Gdzieś w głębi wiedziałem, że jest dla niego jeszcze szansa, a ja gdybym mógł, poruszyłbym góry, by mu pomóc.
Z przemyśleń wyrwał mnie jednak dźwięk dzwoniącego telefonu. Na ekranie wyświetlij się numer San'a, a moje serce zabiło szybciej. Oby tylko nic złego z Erwinem.
- No hej - odezwał się jako pierwszy.
- Cześć San, wszystko w porządku?
- Tak, spokojnie - zapewnił. - Dzwonię w sprawie tych porywaczy. Macie już jakiś trop w związku z tym?
- Cóż - westchnąłem. - Niestety nie. Jedyne czego jesteśmy póki co pewni, to to, że sprawa jest dużo poważniejsza. - Wziąłem głęboki wdech. - Tu już nie chodzi o samych porywaczy, ale o całą sieć produkcji fentanylu. Obawiam się, że chuje działają na czyjeś zlecenie z miasta. Nie byliby w stanie tak po prostu ukrywać się gdzieś w mieście z tak masową produkcją.
CZYTASZ
Tylko my we dwoje Morwin +18
FanfictionCoś co kiedyś połączyło nasze serca na zawsze wygasło, zostawiając bolesny ślad w naszej przeszłości. Nasze ścieżki się rozeszły, a uczucia poszły w zapomnienie, zastępując to pracą. Gdyby ktoś mi powiedział, że jeszcze kiedyś się spotkamy, wyśmiałb...