Erwin
Sekundy, minuty, godziny, a nawet dni, mijały jakby ktoś nagle pstryknął palcem. Codziennie był odtwarzany ten sam rozdział w kółko i w kółko, bez końca.
Nie pamiętałem tamtego dnia. Szczerze? Nie pamiętałem ostatnich miesięcy, przynajmniej przez pierwszych kilka dni po rozbudzeniu się.
Członkowie Zakszotu co kilka godzin zmieniali się nawzajem, by pilnować mnie o każdej porze dnia i nocy. Rano pobudka, śniadanie, leki, wizyta z terapeutą - z którym i tak nie rozmawiałem - obiad, znowu leki, chwila wolnego czasu, kolacja, po raz kolejny leki, prysznic i sen. Nawet w nocy nie byłem pozostawiany sam - chociaż się tak czułem.
Z dnia na dzień wszystkie wspomnienia powoli wracały wraz ze świadomością wykonanego czynu.
Ukazywały się w nocy, w najmniej spodziewanym momencie, kiedy miał być to czas na odpoczynek. Niestety to wtedy mój mózg ponownie nabierał tempa. Szybsze tętno, rozmazana wizja, ciało zalane potem, drapanie się ze stresu do krwi... Każda noc była jednym wielkim koszmarem, z którego chciałem się jak najszybciej obudzić, znajdując ucieczkę od bólu. Byłem niejednokrotnie namawiany na odwyk - bym w końcu dał sobie pomóc - ale ja odrzucałem wszystkich. I tak nikt by nie zrozumiał. Narkotyki oraz alkohol były jedynym możliwym wyjściem, które dawało mi o nim zapomnieć.
Ekipa robiła wszystko co mogła, bym wrócił do siebie, mimo że nikt poza Carbo i Sanem nie wiedział co mi jest. Prawda była za bardzo bolesna, by dzielić się nią z innymi. Nie ważne jak bardzo się starali, pustka cały czas mnie wypełniała. Nie chciałem im tego jednak pokazywać. Dawałem im złudne nadzieje, chociaż czułem się tak samo zepsuty, jak wcześniej. Rana, która niegdyś się po części zagoiła, została ponownie rozdrapana, pozostawiając jeszcze większy ślad i ból niż za pierwszym razem. Czułem się jakby krew nie przestawała lecieć, a jej krople zostawiały ślad, po którym kroczyły demony żywiące się moim cierpieniem. Była tak rzadka i było jej tak dużo, że nic nie było w stanie jej zatamować.
Dzisiejszego dnia minął miesiąc od tamtego wydarzenia, więc Nicollo po raz pierwszy pozwolił mi opuścić swój apartamentowiec. Na czas „poprawy" miałem ograniczony czas z telefonem oraz zabrany cały zapas narkotyków i alkoholu. San załatwił jakiś specjalistów, którzy przetrzepali mi całe mieszkanie, wydobywając nawet najmniejszą pozostałość środków. Niczego innego nie mogłem się spodziewać, jednak ich profesjonalność mnie szczerze zaskoczyła.
Dzisiejszy dzień miał jednak wszystko zmienić. Dać odpoczynek i pozwolić wreszcie odetchnąć.
Na wieczór były zaplanowane 28 urodziny Sana. Jakiś czas temu skończył wykańczać swój dom na bogatej dzielnicy. Z tej okazji szykował huczną imprezę, na którą byliśmy oczywiście zaproszeni.
Nasz ostatni napad na bank nie przyniósł nam żadnych zysków. David musiał wynegocjować wszystkich zakładników, byśmy odjechali jak najszybciej z miejsca napadu. Moje zdrowie wisiało na włosku, po raz kolejny z mojej winy, obarczając tym całą grupę. Policja proponowała natychmiastowe zabranie mnie do szpitala, ale decyzja była oczywista - nie było mowy. Wolałem umrzeć, niż musieć przechodzić przez wszystkie procedury i tym samym widzieć go ponownie.
Starałem się o tym jednak nie myśleć na tyle, na ile było to możliwe. Chociaż raz chciałem dać sobie naprawdę odpocząć i nie wracać myślami do tamtego dnia. Chciałem wrócić kilka lat wstecz, gdzie brązowe tęczówki nie pojawiały mi przed oczami się za każdym razem, gdy tylko zamykałem powieki. Byłem przekonany, że moja decyzja sprzed paru lat była słuszna.
Przyjaciele czekali na mnie w salonie, gdy ja korzystałem z prysznica. Chłodna woda spływała po moim ciele, a przytłaczające myśli oddalały się coraz dalej. Zetknąłem ciało z zimnymi kafelkami, czując dreszcz przepływający po skórze. Nie było to nieprzyjemne uczucie. Wręcz przeciwnie. Pierwszy raz od dawna poczułem się lepiej.
CZYTASZ
Tylko my we dwoje Morwin +18
Fiksi PenggemarCoś co kiedyś połączyło nasze serca na zawsze wygasło, zostawiając bolesny ślad w naszej przeszłości. Nasze ścieżki się rozeszły, a uczucia poszły w zapomnienie, zastępując to pracą. Gdyby ktoś mi powiedział, że jeszcze kiedyś się spotkamy, wyśmiałb...