~10~

246 20 12
                                    

Następnego dnia Gregory obudził się w białej sali, leżąc na mało wygodnym łóżku. Od razu zauważył, że jest jedyną osobą obecną na sali. Nie do końca pamiętał co się stało wczorajszego dnia. Pamiętał tylko, że tańczył z Erwinem. Kiedy policjant zastanawiał się nad tym co właściwie się stało, do sali wszedł lekarz. Samuel obdarzył Montanhę zdziwionym spojrzeniem, zapewne nie spodziewając się iż ten już nie śpi.

- O, obudziłeś się. - powiedział medyk.

- Mogę wiedzieć jaki jest powód mojej wizyty tutaj? - zapytał szatyn.

- Jasne. Zostałeś otruty, tak w skrócie. - odparł spokojnie.

- Co?! Jak to?! Gdzie Erwin? - powiedział nerwowo Gregory.

- Wiem, że jest dla Ciebie ważny, ale teraz liczy się twoje zdrowie. - rzekł Lubella.

- Już mi lepiej. Muszę iść. - stwierdził, po czym wstał ze szpitalnego łóżka.

- Rozumiem, że chcesz wypis? - spytał lekarz.

- Tak. Załatwisz mi to? Śpieszę się. - po potwierdzającym kiwnięciu głowy Samuela, policjant wybiegł z sali, a następnie ze szpitala. Przypomniał sobie w międzyczasie, że nie posiada przy sobie żadnego samochodu. Stwierdził, że dobrym pomysłem będzie zadzwonienie do Erwina w celu poproszenia o najzwyklejszą podwózkę.

- Halo, Erwin? - odezwał się pierwszy.

- Jebany lekarz, miał zadzwonić kiedy się wybudzisz. Jak się czujesz? - spytał siwowłosy.

- Jest dobrze, mój organizm jest twardy, o to się nie musisz martwić. - odparł z lekkim uśmiechem Gregory.

- Ta, gdyby tak było to byś się dziś nie budził w szpitalu, tylko w moim łóżku. - powiedział pewnie złotooki.

- W twoim łóżku? - dopytał mocno zdziwiony szatyn.

- Kurwa, powiedziałem łóżku? Miałem na myśli dom. W sensie w moim domu. - tłumaczył szybko Knuckles.

- Możesz po mnie podjechać? - spytał, nadal lekko śmiejąc się z poprzedniego zdania Erwina.

- Jadę. - odparł, po czym się rozłączył.

Gregory czekał pod szpitalem 10 minut, gdy pod samo wejście podjechało znajome złote auto. Siwowłosy nie pofatygował się nawet aby wyjść z samochodu. Zaprosił szatyna gestem swojej ręki do auta, a gdy ten znajdował się już w pojeździe odjechał z piskiem opon. Policjant wyczuwał napiętą atmosferę ze strony Erwina, lecz nie wiedział czym jest wywołana. Jedynie mógł domyślać się odpowiedzi.

- Jesteś jakiś nie obecny. - zaczął rozmowę.

- Dziwisz mi się? Wczoraj prawie zszedłeś na tym bankiecie! Nie mogłem spać z nerwów. Chciałem przyjechać do szpitala, ale nie mogłem. Nie mogłem spojrzeć na siebie w lustrze. Gdybym Cię nie zabrał na ten pierdolony bankiet to by się nic nie stało... - mówił szybko, ale nerwowo miliarder.

- Erwin, nic mi nie jest. Spokojnie dowiemy się kto za to wszystko odpowiada. - powiedział spokojnie policjant.

- No ja się na pewno dowiem... - dodał siwowłosy, praktycznie niesłyszalnie.

- Mówiłeś coś? - dopytał Montanha, nie słysząc poprzedniego zdania Knucklesa.

- Co? Nie. Nic ważnego. - szybko rozwiał wątpliwości Gregorego.

Droga do willi przebiegła bez większych problemów, nawet ze strony miliardera. Sam Erwin zdziwił się swoją jazdą. Kiedy dotarli na miejsce, z komórki policjanta rozległa się przyjemna melodia sugerująca o przychodzącym połączeniu. Gdy Gregory zorientował się kto dzwoni, odebrał telefon.

Pętla Nieskończoności | MORWINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz