6;

242 10 3
                                    


Niebieskie oczy mężczyzny pełne były podejrzliwości. Patrzył na swojego syna, który starał się mieć obojętną minę niewinnego nastolatka, ale Noah doskonale go znał. I wiedział, że ten ma już swój plan, który na pewno nie spodoba się ojcu.

- Kiedy przynosisz mi obiad do pracy, to znaczy, że coś chcesz – Śmieje się Noah Stilinski. Poprawia się na krześle obrotowym, patrząc cały czas na Stilesa. Pomiędzy nimi znajdowały się tacki z jedzeniem. Naleśniki kusiły swoim zapachem, a bita śmietana się na nich rozpuszczała.

- Nic nie knuję – Zaprzecza z miejsca młodszy Stilinski – Po prostu potrzebuję na chwilę dostęp do twojego komputera.

- I to jest knucie – Palec zostaje wymierzony w syna. Noah poddaje się jednak negocjacjom i zaczyna jeść obiad. – Jak w szkole?

- Zaliczyłem test.

- To dobrze, biorąc pod uwagę, że przez połowę nocy ciebie nie było w domu.

- Skąd wiesz? – Stiles wie, że w tym momencie się wydał. Poprawia się na krześle, owiewając wokół biuro.

Biuro było w jasnych, stonowanych barwach. Pomiędzy nimi znajdowało się solidne, dębowe biurko, na którym stał komputer oraz sterta papierów, jedno rodzinne zdjęcie i kubek z kawą. Pod oknem stał rząd trzech krzeseł, niewygodnych tak, że wolało się stać, niż na nich siedzieć. Za szeryfem piętrzyły się szafki z dokumentacją.

- Poza tym poznałem kogoś – Wyznaje Stiles. Starał się być z ojcem tak szczerym, jak tylko mógł. Oczywiście Noah nic nie wiedział o wilkołakach, banshee, a już na pewno nie miał pojęcia o Dereku. – Dlatego wychodzę po nocach.

- Umawiasz się z wampirem? – Śmieje się szeryf.

Gorzej, tato, z greckim bogiem, myśli Stiles. I to nie umawiam się na randkę, a na misję, o której nic nie wiem.

Po obiedzie szeryf wynosi tacki i idzie do toalety. W tym czasie Stiles sprawnie siada przed komputerem, wpisuje hasło i wyszukuje w bazie Dereka Hale'a.

Pojawia się mu kartoteka policyjna młodego chłopaka, na oko osiemnastolatka. Ma zielone, przepiękne spojrzenie, które Stiles już znał. Derek na zdjęciu był bez zarostu i w niebieskim kombinezonie. Został zatrzymany za prowadzenie pod wpływem. Amator, śmieje się pod nosem brunet.

Sprawdza także dane Petera Hale'a, jednak wyszukiwarka nic nie pokazuje. Co oznacza, że policja nie ma nic na niego albo akta są w formie papierowej. A włamanie się do archiwum będzie nieco trudniejszym zadaniem niż włamanie się do komputera ojca.

Jednak taka doza informacji wystarczyła Derekowi, gdy spotkali się w nocy. Było kilka minut po dwudziestej drugiej i Stiles czuł się zmęczony oraz senny. Jednak, gdy tylko dostrzegł bruneta poczuł, jak nieco ożywia. Mimo wszystko wolał przespać całą noc aniżeli się przez nią włóczyć.

- Po co ci takie informacje?

- Sprawdzałem, czy dla mnie to zrobisz. Tyle – Wzrusza ramionami Derek. Stoją na tyłach domu Stilinskiego, skąd widać przedmieścia Beacon Hills. – Weź łopatę i chodź do auta.

- Po cholerę? – Sapie osiemnastolatek. Ma już w głowie obrazy, jak zakopują ciało.

Derek nie odpowiada. Samochodem długo jadą, aż zatrzymują się przy największym i najstarszym cmentarzu w mieście. Jest cicho, noc jest chłodna i Stiles ma dreszcze. Dłonie trzęsą mu się, gdy wyciąga łopatę z bagażnika Jeepa. Patrzy się na boga jakby ten postradał rozumy.

Nie chciał być w środku nocy na cmentarzu i miał nadzieję, że to żart. Chciał wrócić do domu.

Udostępnił swoją lokalizację Scottowi i spojrzał na bruneta z wyrzutem.

- Nie będę kopał zwłok!

- Będziesz.

- Po co ci zwłoki Petera Hale'a? – Pyta Stiles.

Sekundowe zaskoczenie na twarzy Dereka uświadomiło młodszemu, że przecież nie powinien wiedzieć. Stiles nie powinien szukać odpowiedzi na własną rękę, ale i tak to zrobił. W końcu i tak starszy mu nic nie chciał powiedzieć, a młodszy umarłby z ciekawości.

- W jego trumnie jest ukryty klucz do trofeum – Derek kieruje się między groby. Nie patrzy na Stilesa, a jedynie szuka właściwego nagrobka – Pomogłem mu w wygranej i obiecał mi ten klucz. Jednak gdy odwiedziłem go okazało się, że Peter zginął pod kołami ciężarówki.

- Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłeś?

- Bo nie mogę wykopać jego ciała własnymi dłońmi. Taka część przepowiedni.

- Wiedziałem, że jest przepowiednia! – Krzyczy za bardzo uradowany Stiles. Derek rzuca mu chłodne spojrzenie – Powiedz, jaka jest jej treść!

Niebo przecinają nagłe rozbłyski błyskawic. Widać je w oczach Dereka, którego wzrok wręcz morduje osiemnastolatka. Stiles spogląda ciekawsko w górę, a na mężczyznę – kpiąco.

- O popatrzcie, to ja zły Zeus – Mówi cienkim głosem Stiles – Uważaj, bo cię grzmotnę pierunem.

- Od kiedy mnie zobaczyłeś, pragniesz, bym cię grzmotnął – Odkryza się z miejsca Derek. Stiles uśmiecha się szelmowsko.

- Ale nie na cmentarzu! Miałeś już okazję na Olimpie, u mnie pod prysznicem i w moim łóżku. Wybrałeś najgorszy scenariusz, Der.

- Zamknij się i szukaj grobu Petera, Stiles.

- Bo co?

Derek jedynie uśmiecha się złośliwie i zmniejsza odległość pomiędzy nim a Stilesem. A następnie z pasją całuje młodszego. 

Zeus /sterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz