Rozdział 4 Wiatr w oczy

291 2 2
                                    

— "Nie żałujesz? zapytała." Nie żałujesz, że odciąłeś się od swojego dziedzictwa...kultury? Nie. Mędrzec napotkał kiedyś człowieka, którego rękę toczyła choroba. Dłoń gniła i ropiała, zakażenie mogło objąć cały organizm. Mędrzec, widząc, że medycyna nic tu nie wskóra, przywołał wojownika i nakazał odciąć człowiekowi dłoń. Ten początkowo protestował, ale poddał się zabiegowi. Kilka miesięcy potem spotkał Mędrca. Zdrowy, lecz bez ręki. "O Nieśmiertelny!", zawołał. "Żyję, ale nie mogę pracować! Nie mam bowiem dłoni!" Rzekł mu Mędrzec: "Możesz pracować, masz drugą rękę. Udaj się ze mną i spisuj dzieje mojego życia. Po to jesteś potrzebny, do tego stworzyli cię bogowie". "Jestem kaleką!", protestował dalej mężczyzna, a Mędrzec objął go z miłością i wskazał kikut: "Jesteś perfekcyjny, bo tutaj się kończysz", rzekł mu. Dążymy do perfekcji, ukochana żono, bo umiemy odciąć to, co kalekie, słabe, to, co nas ogranicza. I zachować to, co dobre, szlachetne...to,co nas uwzniośla. Uśmiechnął się, wskazał na kwitnące wiśnie "Tylko one" rzekł. "Tylko one już są perfekcyjne." Wyszli z ogrodu, objęci. Zawsze młodzi w swej miłości. Koniec — Te słowa Iris wypowiedziała z pewnego rodzaju ulgą. Nigdy wcześniej nie mówiła tak dużo i tak długo nie mówiąc o opowiadaniu historii

— To była świetna opowieść!— krzyknął Kolekcjoner, który żwawo poderwał się na równe nogi.— Nigdy wcześniej nie słyszałem takiej historii! Mam nadzieję, że pozostałe, jakie znasz, będą równie dobre. Sama zapamiętała z niej walkę, aż do chwalebnego końca, porażkę, która nią nie była. W duchu jednak miała nadzieję, że będzie miała więcej szczęścia niż bohater opowiedzianej przez nią historii.

—Będziesz to musiał ocenić sam Kolekcjonerze. Nie mniej na pewno będą równie pasjonujące.— Odparła, widziała jednak że Kolekcjoner nie wyłapał głębi tej historii jej przesłania, bo praktycznie każda jakieś miała.

— Żeby nie wyjść na niewdzięcznika, mam coś dla ciebie. — Kolekcjoner sięgnął do jednego z rękawów, po czym wyciągnął dłoń w kierunku Iris.— Proszę. Zasłużyłaś sobie.
Iris wyciągnęła dłoń, a Kolekcjoner położył na niej cukierek.

— Ja i King pójdziemy się teraz pobawić, a ty możesz sobie pozwiedzać zamek. Oprowadziłbym cię, ale to nudne, a ty jesteś na tyle duża, że sobie poradzisz.— Kolekcjoner zaśmiał się głośno, rozbawiony swoim żartem słownym.

Iris odpowiedziała tylko skinięciem głowy i wtedy King i Kolekcjoner gdzieś zniknęli, zostawiając ją samą. Dlatego idąc za radą Kolekcjonera, postanowiła rozejrzeć się po zamku i liczyć, że znajdzie w nim coś, co pozwoli wyrównać szanse w walce lub przynajmniej coś, co przekona Kolekcjonera do opuszczenia Wrzących Wysp.
Sam zamek zdawał się większy z zewnątrz niż na zewnątrz, ale na szczęście nie było w nim podziemi. Na każdym korytarzu znajdowały się obrazy przedstawiające Kolekcjonera, Iris jednak nie wiedziała, czy przedstawiają one prawdę, czy powstały tylko po to, aby po prostu były, a sceny na nich przedstawione to jego wymysł. Po dłużej chwili przechadzania się po zamku Iris trafiła na osobliwą salę, na której końcu stali przywódcy wszystkich sabatów, ale niestety dla Iris wszyscy zostali zamienieni w kukiełki.

— Biedni głupcy.— Mruknęła Iris, podchodząc bliżej.— Ostrzegałam ich, że ślepa lojalność sprowadzi na nich kłopoty. Może gdyby wszyscy się zbuntowali, nie byłoby nas dzisiaj tutaj.— Widok kukiełek, był przykry dla jej oczów, ponieważ znała ich wszystkich, wiedziała, jak są potężni, ale koniec końców wszyscy skończyli jako kukiełki w rękach dziecka. Bardzo potężnego dziecka.

Po chwili przypatrywania się kukiełkom Iris dostrzegła na ziemi narysowaną czerwoną linię, a za plecami kukiełek kraty, w których znajdowała się wyrwa i wtedy przy wyrwie pojawiła się Eda, która była częściowo przemieniona.

Sowi Dom Zapomniana OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz