VII

194 9 5
                                    

     *Tekst napisany kursywą oznacza, że  bohaterowie mówią po angielsku.*

Przykucnęłam na chwilę, zatrzymując się koło ławki. Słaba kondycja daje w kość. Dopiero niedawno zdecydowałam, że zacznę uprawiać jakąś aktywność. Od wypadku mało co miałam po drodze ze sportem.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć- Lena przystanęła obok mnie, rozsuwając lekko swoją bluzę.
- Daj spokój.
- Ty coś do niego czujesz?- spytała blondwłosa.
- Nie wiem- odpowiedziałam siadając na ławeczce.
- Kobieto czy ty coś w ogóle wiesz?
- To był tylko pocałunek- ta, tylko.
- Ta jasne, a ja jestem papieżem- prychnęła dziewczyna, opierając ręce o biodra. Zgromiłam ją wzrokiem, sięgając po butelkę wody.

Po chwili odpoczynku pobiegłyśmy dalej. Dzisiaj jest mecz Jastrzębskiego z Resovią. Pomimo, że to początek sezonu to się stresuje. Jeszcze bardziej stresuje się tym, jak mam się zachować jak go spotkam. Nie wiedziałam co mam myśleć o tej sytuacji.  Wtedy podczas pocałunku poczułam, że jesteśmy tylko my. Nie było otoczenia, nie było niczego poza nami. Ale czy ja jestem gotowa na coś poważniejszego? To pytanie zadaję sobie od wczoraj. Ten temat był przy mnie całą noc, przez co trochę ją zarwałam, ale ten bieg ożywił mnie bardziej ,niż zimna woda.

- Wchodzisz?- spytałam podczas wchodzenia na schody mojego bloku.
- Wiesz co? Chyba muszę spadać, bo wiesz...
- Mam twoją herbatę- nie zdążyłam nic więcej dodać, a ta stała już pod moimi drzwiami. Lena Strzałkowska- największa miłośniczka herbaty jaką znam.

- Ej stara, a to co?- nie miałam pojęcia o czym mówi, dopóki nie spojrzałam na wycieraczkę swojego mieszkania. Leżała na niej średniej wielkości paczka. Blondynka już wystawiała ręce, by ją zgarnąć.
- Hola hola! Nie dla psa kiełbasa- moja towarzyszka przewróciła tylko oczami.

Odkluczyłam drzwi i już po chwili znajdowałyśmy się w środku. 
- Idź otwórz tą tajemiczą paczuszkę, a ja zrobię nam herbatki- Strzałkowska pobiegła w podskokach do kuchni.
Na pakunku nie było napisane nic, oprócz mojego imienia i nazwiska. Pomału rozerwałam papier. Dostrzegłam małą karteczkę w środku.

Co prawda nie ten numer, ale nazwisko zobowiązuje ;) Widzimy się na meczu śliczna
F.

Nie wierzę. Odsunęłam kawałek papieru na bok i zaglądnęłam dalej. Już pomińmy fakt, że moje serce jednoznacznie przyśpieszyło. Moim oczom ukazała się błękitna, złożona w kostkę, koszulka. Wzięłam ją do rąk i pomału rozwinęłam.
- Gdzie ty masz cukier?!
- W szafce po prawej do góry!- okrzyczałam nie spuszając wzroku z materiału. Koszulka rozłożyła się. Odwróciłam ją, a na plecach widniał napis "Popiwczak" i numer 3. On jest niemożliwy.

- Hanka, a ty- CO JEST KURW- moja przyjaciółka weszła do salonu, o mało co nie upuszczając dwóch kubków.- Daje ci koszulkę, zaprasza na randkę, całuję. CZEGO TY WIĘCEJ OCZEKUJESZ?!
- Po pierwsze, koszulkę swojego brata. A po drugie, to ja go pocałowałam.
- Oj no dobra, się czepiasz, ale przyznasz, że to jest mega słodkie- dziewczyna usiadła na kanapie wpatrując się w koszulkę. Już moją koszulkę.
Ściągnęłam sportową odzież i założyłam nową zdobycz.
- Jezu, jest cudowna- nie sądziłam, że będę się zachwycać meczową koszulką. I to jeszcze Popiwczaka.
- Ja też chcę koszulkę! Najlepiej Trevora...
- Weź, bo ci ślinka poleci zaraz- blondynka wystawiła mi środkowy palec. Cóż za wychowany człowiek.

- Ej, ale skąd on wziął mój adres?- spojrzałam na Lenę, a ta z szeroko otwartymi oczami, wzięła łyk herbaty. Wcale nie podejrzane.- Nie no ja ci coś kiedyś zrobię.
- No, ale tak ładnie poprosił! To co? Miałam odmówić Romeo, w zdobyciu serca swojej Julii?-przysiadłam się koło Strzałkowskiej, przy okazji rzucając ją poduszką.

Przypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz