XIII

158 13 3
                                    

  Odsunęłam lekko laptop i rozciągnęłam kości. Od rana siedzę nad materiałem, by nadrobić czas wolnego. Napisałam już mnie więcej pytania do połowy zawodników, ale i tak będę musiała stawić się w biurze. Przetarłam oczy. Literki już same mi się zlewały, więc zostawiłam resztę, jak przyjadę na halę.

Wstałam z biurka i ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki chłodną wodę i na szybko jogurta. Dochodziła osiemnasta, a ja się umówiłam z rodzicami na dziewiętnastą, więc przydało, by się ogarnąć.  Wzięłam szybki prysznic i założyłam dosyć wygodne ciuchy. Lekki makijaż też zrobiony.

Znowu wzrok na zegarek. W pół do siódmej. No to się lekko spóźnię. Moi rodzice przeprowadzili się niedawno do Gliwic, a tam dzieliło mnie czterdzieści minut drogi. Pośpiesznie zabrałam torebkę, klucze do auta i zbiegłam z klatki, zamykając mieszkanie.

Punktualność to u mnie rzadkość.

Szybko odpaliłam pojazd i wyjechałam na drogę. Dobra muzyka podczas jazdy to połowa sukcesu, więc włączyłam swoją playlistę i mogłam jechać. Lecz po połowie drogi, mój klimat One Direction przerwał dzwonek telefonu. Szybko przełączyłam na tryb głośnomówiący i rozpoczęłam rozmowę.

- No co tam Kaśka?
- Cześć Hania, będziesz jutro w biurze? Wiem, że dzisiaj cię już nie będzie, bo jedziesz do rodziców - po drugiej stronie telefonu było słychać dosyć głośny hałas.
‐ Raczej tak. A co się dzieję? - nie otrzymałam odpowiedzi. Zmarszczyłam brwi. - Halo Kasia?
- A, tak, tak - zająkała się jakby z kimś jeszcze rozmawiała. - To super. Robimy Maksowi niespodziankę. Wiesz, że dostał się do Jastrzębia - totalnie o tym zapomniałam. A to właśnie tym żył klub.

- To będę napewno - lekko się zaśmiałam. - Przyjechać wcześniej w czymś pomóc? - przeskanowałam wzrokiem po drodze, by móc przejechać przez skrzyżowanie.
- Kasia, choć już no! - męski śmiech. Bardzo dobrze znany mi śmiech. Oddech mi zadrżał a knykcie zrobiły się białe od zaciskania rąk na kierownicy.
- Nie, nie, nie musisz. Dobra kochana, ja lecę! Widzimy się jutro! - sygnał zakończenia rozmowy. Co tu się właśnie stało? Co Filip robił z Kasią? Oni się w ogóle znają?

W głowie zrobił mi się niezły bałagan. Ale z resztą, o co ja się denerwuję. Mieliśmy parę miłych chwil z siatkarzem, ale przecież nie było to nic zobowiązującego. Nie jesteśmy parą, więc może się spotykać z kim chce. Lecz w sercu czułam dziwny chłód. Mimo tych wszystkich słów, które zostały przez niego skierowane do mnie, nadal mnie coś do niego ciągnęło. Przy nim czułam ciepło.

Ale nadal nie zapomniałam. Nie umiałam. Przepraszał, mówił, że nie myślał racjonalnie. Ja niby wybaczyłam. Ale nadal to jedno zdanie przewija mi się w głowie, jak ta jedna piosenka, której nie można wyrzucić z myśli. Co było ze mną nie tak? Może gdzieś indziej tkwi problem.

Wypuściłam powietrze ze świstem i podgłośniłam radio na nowo. Nie mogę się teraz tym zadręczać. Jak wejdę taka naburmuszona do domu moich rodziców, odrazu zorientują się, że coś jest na rzeczy. A wtedy będę miała przekichane. Więc tak jak w wielu sytuacjach, nałożyłam maskę, udając, że nic się nie dzieję.

                                    ***

Drzwi mojego auta lekko trzasnęły. Skierowałam się do niewielkiego budynku. Był on zachowany w jasnych kolorach. Takich jakie lubiła moja mama. Po przekroczeniu furtki, w oczy rzucały się przeróżne kolorowe rośliny. Mama i tata uwielbiali pracować w ogródku, gdy tylko robiło się cieplej. Pewnie nadal to robią.

Przeszłam malutką ścieżką do drzwi, a mój palec pofrunął na dzwonek wejściowy. Lecz nim zdążyłam go naduśić, drewniana płyta otworzyła się na oścież.
- Haniu, jesteś w końcu! - mama rzuciła mi się na szyję, pomału mnie dusząc.
- Mamo, zaraz mnie pozbawisz powietrza - wycedziłam, śmiejąc się. Kobieta oddaliła się, a za jej plecami pojawił się tata, który również mocno mnie przytulił. Tego mi brakowało. Ciepła, domu, ostoju.

Przypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz