VIII

160 9 8
                                    

Właśnie dojechaliśmy do mojego mieszkania. Nie wiedziałam po co miałabym tam wracać, skoro już jestem w domu, ale nie chciałam robić przykrości ani Kubie, ani Magdzie. Oparłam głowę o fotel i westchnęłam głośno.
- Naprawdę nie widzę w tym sensu.
- Ja też, ale Piwko mi wykręci łeb jak nie wrócisz- siatkarz próbował rozluźnić atmosferę.- Ale przyznaj coś, jest na rzeczy pomiędzy tobą, a młodym.
- Raczej było, jeśli chodzi o tą pozytywną stronę.

- Ja tam nie znam się na dzisiejszej młodzieży, ale może porozmawiaj z nim szczerze. Wyjaśnicie sobie pewne sprawy i może jakoś się ułoży. Napewno wam się uda- Gladyr uśmiechnął się pokrzepiająco.- I tak już jesteście bardziej dojrzali niż Tomek- parsknęłam śmiechem.
- Nie może być tak źle.
- Hanka, on ostatnio nie mógł wyciągnąć łapy z słoika po ogórkach.
- Dobra jednak cofam- po raz kolejny głośno się zaśmiałam.
- Okej, leć po te pierodoły, a ja tu poczekam- wyszłam z auta z szerokim uśmiechem.

Dlaczego każdy siatkarz, którego znam umie wywołać u mnie uśmiech?

***
Wróciliśmy do poprzedniego miejsca. Teraz nie było już ani jednego auta na podjeździe, oprócz auta pary. Popatrzyłam na godzinę na masce samochodu. Pierwsza w nocy.
- Powodzenia tam i pamiętaj co ci mówiłem.
- A ty nie wchodzisz jeszcze?
- Późno już, będę leciał- siatkarz ziewnął.
- Jasne, dziękuję Jurek.
- Nie ma sprawy- posłał mi uśmiech. Pożegnałam się z nim i ruszyłam do domu. Czy ja wspomniałam, że Filip na jakiś czas mieszka z bratem? Nie? No to teraz to mówię.

Weszłam do przedpokój i najciszej jak się dało, ściągnęłam buty i kurtkę. Myślałam, że wszyscy już śpią, lecz usłyszałam stukot naczyń w kuchni. Wchodząc do pomieszczenia zastałam jeszcze sprzątającą Magdę.
- Może pomogę?-brunetka prawie upuściła talerz na ciemne panele.
- Kuba miał rację z tym twoim straszniem- teatralnie chwyciła się za serce.- Ale nie, nie trzeba już wszystko ogarnięte. Pokój masz przygotowany, także się rozgość, a ja idę zamknąć dom i też się położyć. Rano jeszcze muszę odebrać małego od mamy- partnerka Popiwczaka zniknęła mi z oczu, więc ruszyłam do wskazanego miejsca.

W pokoju zastałam średniej wielkości łóżko, małą szafę i komodę. Okno ukazywało widok na ogródek pary, a ściany były pomalowane na jasne kolory. Sam pokój nie był duży. Co mi odpowiadało, bo nie chciałam aż tak naruszać prywatności gospodarzy. Już i tak za bardzo się narzucam.
Ze stosu pościeli, rozłożyłam jedną i pościeliłam na łóżko. Po chwili ruszyłam do łazienki przebrać się w piżamę i trochę ogarnąć.

Po chwili wróciłam i rzuciłam się na materac, zamykając drzwi. Przykryłam się kołdrą i dosłownie mogłam delektować się napływem myśli po całym dniu. Właściwie nie byliśmy w związku, więc młody siatkarz mógł to robić. Ale z drugiej strony nie musiał robić tych wszystkich rzeczy w moją stronę. Myślałam, że jak już wyjaśniliśmy sobie sprawy z przeszłości, to będzie z górki. Przeliczyłam się. Na co ja tak właściwie liczyłam?

Dużo myślałam, ale nagle zaschło mi w gardle. Wszyscy, jak myślałam, spali, więc trochę mnie przerażała wizja ciemnej i głuchej kuchni w środku nocy. Wyszłam spod ciepłej pościeli i ruszyłam po coś do picia.
Weszłam do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Popiwczak junior. Boże, miej dla mnie litość.

-Nie powinieneś spać?- podchodząc do blatu po wodę, minęłam chłopaka, który wpatrywał się w obraz za oknem.
- A ty?- odwrócił się i spojrzał na mnie wkurzony. Skąd ta zmiana nastroju do cholery. Mówią, że to baby są zmienne.
- O co ci chodzi teraz?
- Naprawdę miałem wyrzuty sumienia po tym, ale widać ty się super bawiłaś już wcześniej!
- Po pierwsze, nie drżyj się, bo nie jesteś tu sam, a po drugie można jaśniej?- wyciągnął telefon i pokazał mi zdjęcie. Nie no, nie wierzę.

Przypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz