III

232 6 6
                                    

  Od tamtego spotkania minęły może z dwa dni, a ja nie jestem w stanie myśleć o niczym innym.  Po tym co wydobyło się z jego ust nie byłam w stanie powiedzieć nic. Poprostu wyszłam. Dużo rozmyślałam nad tym, że mogło by się to potoczyć inaczej, ale teraz wiem, że tak musiało być. Zapomnę o nim, a on o mnie i będziemy żyć jakby to się nie stało. Jakby nie powiedział tych słów, które wyryły mi się w głowie. Tylko jak tu o nim zapomnieć, gdy właśnie jadę na mecz Akademi?

  - Hanka jesteś tu?- spytała moja przyjaciółka, zerkając w moją stronę stukając palcami o kierownicę.
  - Ta, ale czuła bym się jeszcze lepiej,  gdybyś nie zmuszała mnie na pojechanie na ten przeklęty mecz.
  - Oj nie pierdol. Będzie dobrze. Przecież nikt wam nie każe z sobą gadać, chociaż byłabym do tego chętna jako pierwsza.
  -Dobra weź jedź, bo nas zabijesz zaraz- Lena udawała obrażoną po moich słowach, które jak najbardziej były prawdą.

                                      ***

  -Serio? Pierwszy rząd? Ciebie już do reszty pogięło.
  - A z kim ja będę gadać, gdy nie będę robić zdjęć co?! Ciebie i Filipa dzieli jeszcze banda więc spokojnie, chryste... - prychnęłam na słowa blondwłosej i usiadłam na krzesełku. Dobrze, że chłopaki jeszcze nie wyszli na  parkiet, bo spaliła bym się ze wstydu.
 
  Jak na taki mecz było dosyć dużo ludzi. Najwidoczniej chcą pooglądać przyszłe gwiazdy polskiej siatkówki.
Po chwili usłyszałam gwar dobiegający z wyjścia z szatni. Zaczyna się. Ręce znowu zrobiły się mokre. Zawodnicy pomału wychodzili na boisko, by zacząć rozgrzewkę.  Pierwsi już chwytali piłki w ręce i zaczęli ćwiczyć. Nie wierzę aktualnie w to co ja tu robię.
Wyszedł. Miał na sobie idealnie pomarańczową koszulkę z widocznym numerem 24.

Niewiele myśląc wstałam z krzesełka, ale ta blond żmija  popchnęła mnie na siedzisko z powrotem.
- Nigdzie. Się. Kurwa. Nie. Ruszasz- szepnęła cicho przeszywając mnie wzrokiem. Rzuciłam jej bałagające spojrzenie lecz ta nie odpuszczała, stojąc nade mną z aparatem wiszącym na szyji. Cóż mi pozostało? Spojrzałam w stronę chłopaka. Nasze oczy się spotkały, a ja myślałam, że serce wywali mi z klatki piersiowej. Spiker w tym czasie wypuszczał kolejne piosenki z głośników, by umilić zawodnikom rozgrzewkę.

  Na całej hali rozbrzmiało Where have you been od Rihanny, a ja myślałam, że już gorzej być nie może.
 
   Where have you been all my life?

  Toczyliśmy walkę na spojrzenia i żadne z nas nie miało ochoty odbić pierwsze. Do momentu w którym czarnowłosy chłopak z tą samą pomarańczową koszulką podbiegł do młodego Popiwczaka waląc go w plecy. Ten niemal otrzeźwiał, chwycił piłkę i pobiegł do kolegi, który właśnie go "obudził".
Jego wybawca obrócił się i mogłam przeczytać z koszulki nazwisko.

Granieczny.

No oczywście. Najlepszy przyjaciel Filipa od czasów podstawówki. Pamiętam go również z klubu. Ciekawe czy wie co się stało, bo jak mniemam nie było go wtedy na treningu.
Chłopaki chwilę poodbijali, a po tym zaczęli się rozciągać i wykonywać ćwiczenia już bez piłek. Wiedziałam, że starał się patrzyć wszędzie tylko nie na mnie. Co mu wychodziło. Z mną było trochę gorzej. Totalnie nie wiedziałam co mam robić. Spojrzałam na Lenę, która z zapałem robiła zdjęcia. Widziałam jej radość z tego co robi. Jaka jest szczęśliwa i spełniona.

  - No pokazuj co tam masz- powiedziałam do niej, gdy już widziałam jak bardzo chce
pokazać te zdjęcia. Usiadła koło mnie na wolnym krzesełku i podstawiła aparat pod nos. Ostrożnie chwyciłam sprzęt i przewijałam guzikiem następne fotografie. Na małym ekraniku pojawiło się zdjęcie chłopaków. Mieli na twarzach banany od ucha do ucha. Filip trzymał piłkę a Maks kucał koło niego zawiązując buty. Przewinęłam dalej. Trzymał ręce na biodrach i wpatrywał się w jeden punkt na trybunach. Z oczu można było wyczytać szczęście i radość. Lekki zarys uśmiechu utwierdził mnie w tym przekonaniu. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, jak długo oglądam to zdjęcie.

- Z wami gorzej jak z dziećmi. Żadne się nie odezwie do drugiego. A wiesz gdzie nasz ukochany Filipek patrzył na tym zdjęciu?- kiwnęłam przecząco głową na słowa przyjaciółki. Ta tylko uśmiechnęła się szeroko. Już wiedziałam gdzie się patrzył.
   
                                    ***      
  Mecz minął w dosyć szybkim tempie. Gładkie 3:0 dla Akadami Jw. Cieszyło mnie to bardzo, bo mogłam szybko opuścić obiekt.
  - Poczekaj tutaj, zrobię jeszcze parę zdjęć.
- Dobra ja pójdę po coś do picia- mruknęłam niezadowolona, ponieważ chciałam jak najszybciej się ulotnić.

  Podeszłam do automatu. Wrzuciłam pieniądze i wcisnęłam guzik, czekając aż dostanę moją wodę. Lecz mój pech nie zna granic i butelka zatrzymała się dosłownie na skrawku półki.
- Jasna cholera!- kopnełam nogą maszynę. Odwróciłam się i o mało nie dostałam zawału.

- Wy się tak umówiliście, że będziecie mnie prześladować na tych korytarzach?- chwyciłam się za klatkę piersiową. Chłopak lekko uśmiechnął się na moje słowa.
- Widziałem jak przechodziłaś i stwierdziłem, że może pogadamy?- nie miał już na sobie meczowej koszulki. Był ubrany w klubowy dres z przewieszoną torbą na ramieniu.
- Maks, ale o czym ty chcesz rozmawiać? On cię tu przysłał tak?
- Nikt mnie tu nie przysłał. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że on naprawdę żałował- zaśmiałam się sarkastycznie.
- Teraz go będziesz bronił? No tak czego mogłam się spodziewać- ruszyłam ku wyjściu.

- Nie chce nic sugerować, ale sama kiedyś mówiłaś, że każdy zasługuje na drugą szansę Hanka- dogonił mnie i wyminął uśmiechając się pewnie.

Cholera miał rację.

                                   ***
  Siedziałam właśnie w moim mieszkaniu. Za oknem panował już mrok. Ja natomiast rozpoczynałam mój netflixowy maraton. Położyłam na stolik gorącą czekoladę i miskę popcornu. Chwyciłam pilot i pośpiesznie włączyłam Drive to surivive. Każdy kto mnie zna wiedział, że uwielbiam formułę 1. Nie rozmyślając więcej, włączyłam ukochany serial.

Kończyłam właśnie 3 odcinek 3 sezonu. Z pełną uwagą oglądałam poczynania Valtteriego Bottasa, popijając kończącą się czekoladę. Finlandczyk dawał z siebie wszystko, by wyjść z cienia niezastąpionego w Mercedesie Lewisa Hamiltona. Podziwiałam kierowców F1, którzy w swoich zespołach byli tymi "drugimi" niepewnymi zawodnikami.

W akompaniamencie dźwięków bolidów usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Z zaskoczeniem chwyciłam telefon, by zobaczyć kto o tej godzinie może się do mnie dobijać. Wstrzymałam oddech.

Od: nieznany numer
Wiem, że prosiłaś o brak kontaktu, ale ja tak dłużej nie wytrzymam. Przyjdź tam, gdzie uciekaliśmy od całego świata. Przyjdź i porozmawiaj z mną nie uciekając. Tylko tego teraz chce.
F.P

Zaczynamy show moi mili.

-----------------

Witam witam. Jak tam się trzymacie? Mam  nadzieję, że rozdział się podobał i że hotki żyjecie tam jeszcze.
Miłego tygodnia ludki <3333

Ps. Skra dzisiaj rozwaliła zakse i narazie 1:0 Barca 👀 interesting day

Przypadek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz