capítulo 6

235 22 19
                                    

Podczas swojego ówczesnego życia byłam w dwóch związkach. Jeden z nich był typową nastoletnią miłością. Harrego poznałam, kiedy miałam piętnaście lat. Byłam totalnie w niego zapatrzona, momentami nie widząc jak bardzo toksycznym człowiekiem on był. Później bałam się komukolwiek zaufać, ale zmienił to Connor. Chłopak był naprawdę cudowny. Poznałam go w Irlandii, podczas mojego drugiego miesiąca w Dublinie. Świetnie się dogadywaliśmy i mieliśmy takie same zainteresowania. Niestety nasza relacja się zakończyła po tym jak chłopak wyjechał za granicę po roku związku.

— Vicario? — poczułam tracenie w ramię — Żyjesz? Jesteśmy na miejscu.

Ocknęłam się, a następnie zerknęłam na chłopaka siedzącego obok mnie. Faktycznie, staliśmy w miejscu, a auto było zgaszone. Pokiwałam głową, a następnie odpięłam pas.

— Tak, chodźmy — wysiadłam z samochodu, zamykając za sobą drzwi.

Bez słowa ruszyłam za mężczyzną, w stronę jednego z budynków. Była to mała winiarnia na końcu uliczki. Po wejściu do środka odrazu można było wyczuć charakterystyczny zapach. Sklepik wydawał się mały, ale wcale taki nie był. Można było tutaj znaleźć wiele rodzai win, które według Brazylijczyka były w naprawdę dobrej jakości. Ich cena również mówiła sama za siebie.

— Chodź, tam są czerwone. Ulubione Luisa — mruknął, ruszając na prawą stronę sklepu.

— Zdążyłam zauważyć, że znasz mojego wujka lepiej niż ja — powiedziałam, idąc za brunetem.

— Spędzam z nim dużo czas — wzruszyłam lekko ramionami, stając przed jedną z półek.

Zerknęłam na szafkę z winami i cicho westchnęłam. Nie znałam się na winach, więc niby skąd miałam wiedzieć, które z nich wybrać. Podeszłam bliżej, czytając etykiety win. Nagle poczułam obecność Brazylijczyka tuż za moimi plecami. Lekko się wzdrygnęłam, kiedy ułożył dłoń na moim biodrze. Pochylił się lekko do przodu, przez co poczułam jego klatę piersiową na moich plecach. Już miałam pytać co on wyrabia, gdy w końcu się odsunął, a w jego prawej ręce było jedno z win. Odchrząknęłam, odwracając się w jego stronę. Co jest nie tak z dzisiejszym dniem?

— To będzie idealne — mruknął, a następnie spojrzał na mnie, puszczając w moją stronę oczko.

Bez słowa odszedł do kasy. Pokręciłam głową, a następnie ruszyłam za nim.

Po tym jak kupiliśmy wino, a także torebkę na prezent, wyszliśmy ze sklepu. Owiał mnie chłodny wiatr, a ja odworciłam się w stronę Neymara.

— Mamy wszystko, więc już idę — mruknęłam, cofając się o kilka kroków — Weź prezent, tylko nie zapomnij przynieść na imprezę w środę.

Brazylijczyk skinął głową, a następnie spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brawami. Zanim zdążyłam się odwrócić, odezwał się.

— Jesteś na nogach? — zapytał, wyjmując kluczyki z kieszeni.

— Tak — skinęłam głową — Wcześniej chciałam się przejść. Lecę już — mruknęłam, a następnie lekko kiwnęłam głową w jego stronę.

Odworciłam się, idąc w kierunku rynku. Musiałam przez niego przejść, a następnie przez kilka uliczek i dotrzeć do mieszkania. Brunet znowu pokrzyżował mi plany, kiedy usłyszałam jego głos.

— Vicario! — krzyknął, zwracając na mnie swoją uwagę — Chodź. Podwiozę cię. Jest już ciemno

Nie kryjąc szoku spojrzałam na mężczyznę, który stał przy aucie. Od kiedy interesował go mój los? Od zawsze jedynie mi dogadywał i miał naprawdę gdzieś mój los.

your destiny || neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz