II. Liścik miłosny

113 13 12
                                    


— Czy mógłbyś się uspokoić, Minho? Patrzysz na niego, jakby co najmniej zamordował ci pół rodziny. Daj mu zjeść tą kanapkę.

Szatyn prychnął pod nosem i bez żadnego słowa obrócił się na pięcie, zostawiając Felixa samego na szkolnym korytarzu. Ten jednak przewrócił oczami, nie mając już sił na kwestionowanie zachowań przyjaciela i podbiegł do niego, klepiąc w ramię.

Na całe szczęście kończyli już lekcje, co znaczyło, że posyłanie zabójczych spojrzeń przez pianistę w stronę Jisunga na dzisiaj miało swój koniec, co z ulgą zauważył blondyn. Właśnie przekroczyli próg szatni, a skrzypek, myślami uciekając już do swojego ciepłego domu, naciągał na siebie swoją jeansową kurtkę. Przerwało mu w tym jednak nagłe podniesienie głosu przez kumpla, który stał przed swoją szafką kilka kroków dalej i ściskał nerwowo w ręce mały kawałek papieru.

— Znowu ten kretyn!

Blond włosy, pełen ciekawości, podszedł do Lee i zajrzał mu przez ramię. Zobaczył niedużą kartkę, złożoną w połowie, na której wierzchu podpisał się jej autor – Han Jisung.

— Włożył mi to do szafki – zaczął niechętnie Minho.

— No to na co czekasz? Otwieraj. – Słowa Felixa spotkały się z pogardliwym wzrokiem wyższego, na co ten westchnął cierpiętniczo.

— Daj mu szansę, może to coś miłego.

Dopiero po usłyszeniu tych słów spojrzenie szatyna nie było już takie sceptyczne, a wyraz twarzy stał się bardziej zamyślony. Po krótkiej chwili, drżącym palcem, chwycił za róg papieru i zaczął podnosić go do góry, zwiększając tym samym ciśnienie u skrzypka, który, ze wstrzymanym powietrzem, wpatrywał się w dłonie przyjaciela.

A wreszcie im oczom ukazał się on. Wyczekiwany napis, który sprawił, że Felix zatkał sobie w rozbawieniu usta, a w myślach Minho natychmiastowo pojawiła się chęć zgniecenia kartki i rzucenia nią wprost w twarz gitarzysty.


„Lee Minho, wsadź sobie swojego Mozarta głęboko w dupę”


W końcu blondyn nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem. Zagłuszony został dopiero przez pianistę, który z całej siły uderzył go w ramię.

— Słuchaj – zaczął skrzypek, w tym samym czasie ścierając resztki łez ze swoich oczu. – Zabrzmiało wrogo, ale nie znaczy to, że nie lubi Chopina.

::::::::::::::::::::::::::

Od godziny dwudziestej trzeciej, w pokoju mieszczącym się w szkolnym internacie, słychać było pomruki niezadowolenia i powolne klikanie w klawiaturę, po czterech godzinach zwieńczone cichym okrzykiem radości i rzuceniem się na łóżko. Taki właśnie był efekt robienia referatu z chemii na ostatnią chwilę, dzień później mając przedstawiać go w swojej klasie. Pomimo tego, Han czuł się, jakby został nową Marią Skłodowską - Curie.

O godzinie trzeciej leżał na swojej rozkładanej kanapie, a jego powieki nie miały najmniejszej ochoty na to, aby się zamknąć. Gdzieś z tyłu głowy krążyła mu myśl, że mogło być to spowodowane trzema kubkami kawy wypitymi pod rząd dwie godziny temu, jednak szybko zapomniał o tej możliwości, przewracając się w znudzeniu na drugi bok.

Po chwili postanowił wstać, nie chcąc marnować swojego cennego czasu na wgapianie się w sufit. Usiadł prosto, przeczesał palcami swoje ciemne włosy i ekspresowo przekalkulował każde za i przeciw swojego następnego działania. Nie odnajdując jednak żadnych minusów, bądź całkowicie je ignorując, włączył z powrotem światło i stanął przed swoją gitarą z szerokim uśmiechem.

𝑃𝑟𝑒𝑡𝑡𝑖𝑒𝑟 𝑡ℎ𝑎𝑛 𝐹𝑟𝑦𝑑𝑒𝑟𝑦𝑘 𝐶ℎ𝑜𝑝𝑖𝑛 / 𝑀𝑖𝑛𝑠𝑢𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz