IV. Najgorszy koszmar Han Jisunga

98 14 4
                                    


Pierwszym co spotkało Minho po przebudzeniu się, był okropny hałas, który w dwie sekundy postawił go zaspanego na nogi, wymuszając na nim przybranie pozycji bojowej. Niczym półprzytomny, aczkolwiek profesjonalny, wojownik, wydał z siebie głośny okrzyk i rozglądał się dookoła, szukając wroga, który postanowił naruszyć jego spokojną przestrzeń osobistą. Po dłuższej jednak chwili, kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do otoczenia, dostrzegł, że znajduje się w obcym pomieszczeniu, a obok jego prowizorycznego posłania położony jest telefon z włączonym budzikiem. Budzikiem, który grał na pełnej głośności, wydawał z siebie przeraźliwe wrzaski i skierowany był wprost do jego ucha. Gdyby tego było mało, jego właściciel drzemał sobie smacznie w łóżku, nic nie robiąc sobie z nastawionego alarmu, którym powoli, z każdą sekundą coraz bardziej, rozsadzał błony bębenkowe swojego gościa.

— Han Jisung, ty psycholu – wymamrotał pod nosem brązowowłosy, zaciskając powieki w akcie pokazania swojego wewnętrznego bólu. Z trudem dopadł do urządzenia i siłując się z ekranem, który odmawiał posłuszeństwa, w końcu udało mu się wyłączyć traumatyzującą melodię. Wraz z tym ujrzał również zbliżającą się godzinę. Siódma rano doszczętnie przyczyniła się do jeszcze większego spadku samopoczucia szatyna, niszcząc tym samym jego nadzieje na dłuższe spanie.

No cóż, trzy godziny snu i dwa kubki kawy powinny pozwolić mu przeżyć do końca godzin lekcyjnych.

Lee z markotną miną skierował się w stronę drzwi prowadzących do wyjścia z pokoju, rzucając na odchodne pełne grozy spojrzenie na śpiącego gitarzystę, który wyglądał w tamtym momencie niesamowicie niewinnie. Tak, jak gdyby kilkanaście sekund wcześniej nie postawił zaalarmowanego starszego na nogi, który założyłby się, że jego ubytki słuchu po tym spotkaniu są większe niż powierzchnia Europy.

Wychodząc westchnął ciężko i pokręcił głową.

Dlaczego to akurat Han Jisung miał ambicje na zostanie gwiazdą metalu?

::::::::::::::::::::::::::

Czarnowłosy poczuł na swojej twarzy promienie słońca i uśmiechnął się błogo, otwierając oczy. Leżał tak w swoim łóżku dobre dziesięć minut, nie mając najmniejszej ochoty podnieść się na nogi. Było mu dobrze, w pewnym momencie pomyślał nawet, że aż za dobrze. Piękna pogoda i cisza zamiast głośnego budzika.

Właśnie z tą myślą, kierowany niepokojem, postanowił sięgnąć ręką po swój telefon i odblokować ekran, na którym wielką czcionką zapisana była godzina dziesiąta. Han w jednej chwili podskoczył i dopadł do swojej szafy, szybko wyciągając z niej czysto teoretycznie pasujące do siebie ubrania, po drodze potykając się o dużą poduszkę leżącą na podłodze. W jednej chwili napłynęły do niego wszystkie wspomnienia minionego wieczora, sprawiając, że pójście do szkoły wydało mu się nagle fatalnym pomysłem. Wziął jednak głęboki wdech.

Przecież nie może być tak źle.

::::::::::::::::::::::::::

— Han Jisung, do gabinetu dyrektora.

Te słowa wybrzmiewały mu w uszach przez dobre kilka sekund, wydając się całkowicie nierealne. Z prawej strony dotarło do niego współczujące spojrzenie Changbina, z lewej zaś, nauczyciel matematyki wywiercał w nim dziurę, uśmiechając się przerażająco.

Jak do tego doszło? Nadal to do niego nie docierało.

Wpadł spóźniony na lekcję, spotykając się w progu ze spojrzeniami całej klasy i monologiem matematyka, który został przerwany zaraz po jego przyjściu.

𝑃𝑟𝑒𝑡𝑡𝑖𝑒𝑟 𝑡ℎ𝑎𝑛 𝐹𝑟𝑦𝑑𝑒𝑟𝑦𝑘 𝐶ℎ𝑜𝑝𝑖𝑛 / 𝑀𝑖𝑛𝑠𝑢𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz