Wycieczka

562 23 48
                                    

//Hej! Chciałam tylko powiedzieć, że teraz prawie zawsze będzie punkt widzenia narratora, więc nie będę tego podpisywać, ale czasami może mi się coś tam zdarzyć. Raz na jakiś czas będę pewnie pisać z punktu widzenia postaci, ale rzadko, a teraz zapraszam do książki!\\

Alhaitham obudził się o godzinie 8 rano. Wstał z łóżka, spojrzał na zegar i wykrzyknął;

-KURWA! JESTEM SPÓŹNIONY!

Kaveh obudził się odrazu kiedy Haitham zaczął się drzeć. Wystraszył się lekko i schował pod kołdrę, ale kiedy bardziej się rozbudził to gdzieś w swoim małym móżdżku przypomniało mu się, że tak przecież brzmi Hai. Zsunął z siebie kołdrę i spojrzał na niego.

-Oh, hej! - powiedział blondyn gdy tak się patrzył na włosy starszego (na twarz nie mógł spojrzeć, ponieważ ten siedział plecami do Kaveh'a).
-Yyy... hej! - odpowiedział mu szybko Alhaitham.
-Co robisz i czemu tak krzyknąłeś?
-Ehh... dopiero wstałem, a jest już 8...
-„Już"?! To jest za wcześnie! Ja wracam spać.
-Dobrze, dobranoc.

Kaveh jak powiedział, tak zrobił. Odrazu wtulił się w kołdrę, ale nie zasnął jeszcze, bo czekał jeszcze na buziaka od Alhaithama... tylko, że on wstał z łóżka i polazł do łazienki się ubrać. Blondyn trochę posmutniał, ale uznał, że przecież Hai się śpieszył, więc po prostu poszedł spać.

W tym czasie starszy tak na prawdę miał jeszcze dwie godziny do przygotowania się, bo pewne spotkanie zaczynało się o 10:05 i nawet nie pomyślał o pocałowaniu Kaveh'a. Spryskiwał się perfumami, wcześniej jeszcze szybko się przemył i umył włosy, ubrał się w eleganckie ubrania, po czym sprawdził godzinę - 9:10. Wyszedł z łazienki, poszedł do kuchni, zrobił sobie tosty, a po zjedzeniu wrócił się do WC i umył zęby.

O 9:30 już go nie było. Teraz to tylko biegł na te spotkanie, ale przecież miał jeszcze 35 minut... Jeśli się zastanawiacie, to śpieszył się dlatego, że osoba, z którą miał się spotkać nigdy się nie spóźnia i zawsze jest na czas lub częściej jest przed czasem, a kto to? Tighnari! Zgadza się, ten zielony furasek, co najada się grzybo-narkotykami był tam już o 8:06... ale wracając- spotkali się, aby porozmawiać o "wycieczce", którą szykują na urodziny Collei. Mają w planach pospacerować po różnych miejscach w Sumeru, porozmawiać z nią o czym tylko zechce, nauczyć ją zabijać Hilichurle itp. Oczywiście, będzie to bez Cyno, ponieważ jego żarty wszystkich zabiją i bez Kaveh'a, bo nie chcą, aby ten kłócił się z Haitham'em, a czemu Hai i Nari idą? Ponieważ oni z tej czwórki są poważni, umieją się zachować, będą mogli coś ją nauczyć oraz nie mordują żartami.

//!!!TW: SH (SELF HARM)!!!\\

Blondyn obudził się o 10:46. Usiadł na łóżku, wziął telefon, sprawdził godzinę i poszedł z komórką do kuchni. Spodziewał się gotowego, może odrobinę zimnego śniadania... jakieś tosty, płatki, naleśniki, czy coś... a tu nic! Tylko pusty talerz z okruszkami i szklanka wody na stole. Kaveh ponownie był smutny, ale po chwili przestał, bo przypomniał sobie, że przecież Hai się śpieszył. Zrobił sobię bułkę z mlekiem, zjadł i wrócił do łóżka. Okrył się kołdrą i poczuł się, jakby był pierdolonym, jedynym pośrodku pola, śmierdzącym, pozostawionym samemu z muchami gównem. Poczuł się też jakby był gruby, bardzo, ale to bardzo gruby.

Wstał do siadu i popatrzył na swój brzuch.

-Kurwa, muszę zacząć mniej jeść - pomyślał.

Wyszedł z łóżka, poszedł do pokoju Alhaitham'a, zerknął na rękę z bliznami, podszedł do biurka, wziął sztylet i zaczął się ciąć, jakby nic nie czuł... Tak naprawdę, to czuł okropny ból. Płacząc zrobił sobie tyle kresek, że od krwi nie było widać pół ręki. Z racji, że nie wystarczyło mu już miejsa na ręce, zdjął spodenki od piżamy i ciął się po nodze, ale tak wyżej z przodu, żeby nikt nie zauważył, kiedy założyłby znowu dół. Kiedy już nie miał siły odłożył nóż, po czym odrazu usiadł na podłogę. Krew spływała mu po udzie na podłogę. Nie mógł przestać płakać.

Po kilku minutach ledwo co, ale wstał. Wziął bandaże z łazienki, zabandażował sobie rękę i nogę, założył spowrotem spodenki, wziął mopa, nalał gorącej wody do miski i jakiś płyn i pozmywał krew z podłogi. Odłożył to, wziął sztylet i też go umył. Położył go na biurko i wrócił do łóżka. Włączył Instagrama i oglądał sobie swoje wstawione zdjęcia z 2017 ze swoimi starymi znajomymi, z którymi teraz nie ma kontaktu. Wtedy natrafił na zdjęcie z końcówki 2016, jak przytula się do swojego ex...

Od razu przypomniala mu się każda chwila spędzona z nim... czyli ogólnie gwałcenie, bicie, grożenie i takie tam do tego podobne. Fajnie, co nie? Spędził z nim tylko 5 lat, trochę mało na tak piękną relację!

Teraz tak serio, Kaveh odrazu popłakał się i zablokował telefon. Miał tylko jedno miłe z nim wspomnienie - kiedy się poznali. Był wtedy dla niego strasznie pomocny i milutki i potem u niego nocował, ale na następny dzień zamknął ich w piwnicy, blondyna przywiązał do krzesła, zapytał się o związek... Oczywiście Kaveh odpowiedział "nie". To była zła decyzja.

//!!!TW: ABUSE\\

Ex rozebrał go, wyjął z kieszeni papierosy, zapalał je i podpalał nimi blondyna. Gdzieś w kątach były szklane butelki, które rozbijał, po czym odłamkami ciął bardzo wolno ciało Kaveh'a, jak już się mu nudziło, to go po prostu gwałcił lub bił.

Młody do teraz ma dużo blizn po tym wszystkim. Zakrywa je jakimiś kosmetykami gdy wychodzi na miasto, jak wychodzi na jakąś imprezę, gdy idzie pograć w TCG z innymi, a nawet przed Alhaitham'em. Blondyn dziwi się czasami, jak on dalej o tym nie wie ani się nawet nie domyśla.

-Może on się mną nie nteresuje? Nie martwi się już o mnie... - myślał wtedy zawsze.

Zachować Śmierć (HaiKaveh Angst)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz