Krew

736 27 45
                                    

!!![pov: narrator]!!!

Alhaitham obudził się o 6:00 rano, jak zawsze. Zerknął na swojego ukochanego, który go przesłodził, ponieważ leżał w bardzo słodkiej pozycji, przykryty kołdrą do pasa.

Wtedy przypomniało mu się, że przecież ten sam słodziak zalał mu wcześniej książkę winem. Wstał szybko z łóżka, założył szlafrok i poszedł do ogromnej i luksusowej łazienki. Zdjął z siebie ubranie, po czym wszedł pod prysznic. Puścił wodę i zaczął się dokładnie i powoli myć.

[...]

Po 10-ciu minutach wyszedł spod prysznica, wziął ręcznik i się wytarł. Założył ponownie szlafrok, odłożył ręcznik i poszedł do sypialni. Tam zastał Kaveh'a siedzącego na łóżku ze smutną minką z zalaną książką Haitham'a w rękach. Chłopak spojrzał na niego i szybko wytarł łzy.

- A-Alhaitham... - powiedział pod nosem.
-Ty... płakałeś? - zapytał Haitham.
-Nie! O- oczywiście, że nie! O czym ty sobie w ogóle myślisz?! Po co miałbym płakać?
- Yyy- aha, no to przewidziało mi się pewnie.
-Tak, hehe. Pewnie ci się przewidziało.

Szaro-włosy podszedł i usiadł obok niego. Blondyn szybko odłożył książkę na bok. Haitham już nawet nie był aż tak zły na niego za tą zalaną książkę, lecz troszeczkę z tego powodu posmutniał. Kaveh zauważył to i odrazu się do niego przytulił, nie myśląc nawet o tym, że przecież nadal jest goły. Alhaitham przez to zarumienił się lekko, ale i tak odwzajemnił przytulasa.

Kleili się tak do siebie przez jakieś 20 minut, a kiedy już w końcu zaczynało być niezręcznie - odkleili się od siebie.

-Gniewasz się na mnie za tą książkę...? - zapytał smutno Kaveh.
-Eh... może troszeczkę - odpowiedział mu Alhaitham.
-Przepraszam...
-Nie przepraszaj, Kaveh.
-Przepraszam...
-Kaveh, nie przepraszaj.
-Sorki...
-KAVEH, KURWA, NIE PRZEPRASZAJ.

Blondyn przestraszył się lekko i odsunął się od niego. Haitham po chwili po prostu zszedł z łóżka, podszedł do szafy z ubraniami, wziął sobie jakieś ubrania i poszedł do łazienki. Kaveh zaczął płakać.

Blondyn zauważył jakieś ostrze na biurku Alhaitham'a. Podszedł tam i wziął nóż do ręki. Nawet nie zastanawiając się po prostu zrobił dużą kreskę na swojej ręce. Odrazu zaczęła wylewać się krew, lecz nie było jej dużo.

Kaveh wyczyścił i odłożył ostrze, opatulił się w koc po czym poszedł do swojego pokoju. Tam wziął Octenisept, ręcznik papierowy i bandaże. Na początek wytarł krew papierem. Potem spryskał ranę Octeniseptem. Gdy już wyschło po prostu zabandażował sobie rękę. Schował się na swoje łóżko pod kołdrę i znowu płakał.

!!![pov: Kaveh]!!!

Czemu muszę taki być? Czemu wszystko muszę zawsze psuć? Jestem najgorszym człowiekiem świata... Czemu Alhaitham tak mnie nie lubi? Może jestem za bardzo irytujący? Muszę zmienić jakoś swój charakter. Nie cierpię swojego wyglądu... Jestem za gruby... Czemu ja tyle jem? Muszę mniej jeść... Nie cierpię swojego charakteru... Czemu ja się tak zachowuję? Czemu nie mogę być normalny? Czemu nie mogę być taki jak Alhaitham? Czemu nigdy nie mam odwagi mu powiedzieć, że się w nim zakochałem? PO CO JA ISTNIEJĘ? PO CO ŻYJĘ? Czemu by nie strzelić samobója?
...
Nie cierpię mojego życia. Może i mam lepiej niż na przykład osoby, które są bite przez rodziców albo przez jakieś osoby w szkole... ale co z tego? Nie obchodzą mnie osoby, których nie znam. Poza tym to muszę w końcu powiedzieć Alhaitham'owi, że byłem zgwałcony przez jego „najlepszych pomocników"... Nie pozwolę im kurwa z nim pracować. Nie po tym, co mi zrobili. Mam przez nich Zjebaną traumę, a oni zachowują się jakby nigdy nic i jeszcze zawsze się do mnie dziwnie uśmiechają. Nie cierpię ich.

Zachować Śmierć (HaiKaveh Angst)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz