17━━TURNS OUT, MY FAMILY AIN'T THAT BAD.

56 9 2
                                    

― Jakieś noworoczne postanowienia?

Śnieg prószy dzisiaj w magiczny, niemal filmowy sposób. Pogoda jest piękna, chociaż przyznaję, że chłód mógłby być odrobinę mniej dotkliwy, a wiatr zdecydowanie go potęguje. Chowam się trochę za Lucyferem, mocniej zaciskając palce na jego przedramieniu, do którego dosłownie się przykleiłam.

― Skończyć książkę...? ― odpowiadam niepewnie na jego wcześniejsze pytanie. Po jego skrzywionej minie zgaduję, że ten tekst niezbyt przypada mu do gustu, ale ciekawa jestem, na ile mogę sobie pozwolić, jeżeli chodzi o droczenie się z nim. ― Nie dać Diabłu uciec? ― dodaję zaczepnie. Wyrywa mu się głupkowate parsknięcie; niby udaje, że go to rozbawiło, ale wydaje mi się, że trochę zestresowałam go tym retorycznym pytaniem.

― Bardzo zabawne ― mamrocze ze sztucznym, krzywym grymasem na ustach. ― Uśmiałem się.

Właśnie widzę.

Jakieś dziesięć minut temu Henry oznajmił, że taksówka lada chwila powinna podrzucić jego i Alice pod Celestial, więc Lucyfer uznał, że musi przywitać moją siostrę na samym progu. I wyszło na to, że teraz przestępuje z nogi na nogę, nerwowo przygryzając dolną wargę.

Popycham go lekko, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Sam zaczął temat, to nie wiem, dlaczego teraz się tak zachowuje. Chciałam go trochę rozluźnić.

― Czemu ty się tak stresujesz?

― Traktuję ją jako test ostateczny ― tłumaczy mi krótko, śmiertelnie poważnym tonem. Zduszam w sobie pełen rozczulenia śmiech. ― Jeżeli ona nie będzie mnie uwielbiać, to istnieje szansa, że zaczniesz się nad tym związkiem zastanawiać.

Rozchylam usta, wpatrzona w niego wielkimi oczami. To chyba jakiś żart. On czytał tę moją książkę, czy tylko tak mówił, żeby mnie do dalszego pisania zachęcić...?

― ...jaki ty głupi jesteś. Że też ja wcześniej tego nie widziałam.

― Widzisz, właśnie o tym mówię.

Niby sobie żartujemy, ale widzę, że naprawdę mu zależy, więc kiedy taksówka zatrzymuje się zaraz przed wejściem do hotelu, staję na palcach, żeby pocałować Lucyfera w policzek. Zerka na mnie z ciepłym, wdzięcznym uśmiechem.

― Będzie dobrze ― szepczę.

Lucyfer nie odpowiada. Zamiast tego odwraca się w stronę auta, stawiając krok w przód. Tym samym wyrywa się z mojego uścisku, krzycząc wesoło:

― Alice!

Moja siostra wyskakuje z taksówki z prędkością odrzutowca. Co ciekawe, chociaż ja też rozkładam ręce, żeby ją przytulić, to skubana w pierwszej kolejności rzuca się na Lucyfera. Otwieram usta w niemym szoku, analizując w głowie tę uroczą scenkę, bo chociaż w pierwszej sekundzie poczułam się urażona, to...

...patrzę na uśmiech Lucyfera i cała wściekłość ze mnie ucieka. On naprawdę cieszy się, że widzi tego małego chochlika. I chyba pozwala sobie uwierzyć, że ktoś może go lubić, tak sam z siebie, nie oczekując niczego w zamian.

Tak, jak ja.

― Patrz, a Lucyfer martwił się, że może w święta jednak udawałaś i tak naprawdę wcale go nie tolerujesz ― komentuję z udawaną złośliwością w głosie. Alice odrywa się od Diabła z promiennym uśmiechem; poprawia ramiączko przepastnej, sportowej torby, którą zawsze zabiera na wyjazdy, po czym z równie wielkim zaangażowaniem obejmuje mnie w pasie. Całuję ją w czubek głowy, z jednej strony zachwycając się tym, jak płatki śniegu ślicznie wyglądają w jej brązowej burzy loków.

✔ | SYMPATHY FOR THE DEVILOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz