10━━HEY SIRI, TELL ME WHERE THE FUCK I WENT WRONG.

79 12 43
                                    

Listopad przychodzi szybciej, niż się spodziewałam.

Od wieczoru blackoutu i naszej chwili szczerości Lucyfer jest facetem idealnym. Wydaje mi się, że stara mi się wynagrodzić te kłamstwa, ale jakoś dziwnie jest nawet podejrzewać, że Diabeł ma wyrzuty sumienia. Ja i tak nie potrafię się na niego złościć, bo sama nie jestem święta. Tak, myślę o tym wszystkim prawie codziennie, ale za każdym razem zadaję sobie na koniec to samo pytanie: czy żałuję decyzji, które podjęłam?

Nie.

Nawet teraz, kiedy wieczorem po Święcie Dziękczynienia siedzimy razem w moim mieszkaniu, oglądając "Jennifer's Body". Głównie dlatego, że to jeden z moich ulubionych filmów, a Lucyfer bez namysłu się na to zgodził; zaproponował, żebyśmy potem włączyli jeszcze "Interstellar". Nie narzekam na takie spędzanie czasu. Z pizzą, winkiem i Diabłem obok.

Telefon wibruje po raz kolejny. Zerkam na wyświetlacz, znowu widząc nazwę "MAMA", i wywracam oczami. Wyciszam to. Nie mam ochoty z nią teraz rozmawiać; właściwie to w ogóle niezbyt często jestem w nastroju, żeby słuchać tej kobiety. Nie ma opcji, żeby zniszczyła mi wieczór.

Zdaję sobie sprawę z tego, że złożyłam Alice pewną obietnicę i prędzej czy później konsekwencje moich własnych słów zdecydowanie mnie dogonią, ale to nie musi być dzisiaj.

Lucyfer niczego nie komentuje, ale przypadkiem nasze spojrzenia się spotykają i mężczyzna uśmiecha się do mnie smutno. Nie ocenia, ale zdążył już zrozumieć, że moje kontakty z matką to dość skomplikowany temat.

Czas mija nam w przyjemnej atmosferze. A potem zaczyna się prawdziwa zabawa.

...chyba mi słabo. Nie, nie "chyba". Na pewno jest mi, do cholery, słabo. Zastygam, zamieniając się w jebany posąg, kiedy czuję, jak Lucyfer muska knykciami moje ramię. Kilkukrotnie przesuwa palce to w górę, to w dół, i kątem oka widzę, że przygląda mi się uważnie. Oddech mi przyspiesza. Serce wali mi tak, że zaczynam się zastanawiać, czy on przypadkiem tego dźwięku nie wychwyci.

Sunie palcami wyżej, a ja przymykam powieki. I od razu tego żałuję, bo uznaję, że pewnie przysnęłam. To po prostu miły sen. Bardzo miły sen. To w sumie ciekawe, bo tyle razy mnie dotykał, a jednak... tym razem jest jakoś inaczej. Trochę tak, jakby ktoś zbliżył do mojej skóry zimne ognie; czuję te iskierki, ale parzą mnie w najprzyjemniejszy możliwy sposób.

Lucyfer odsuwa z mojego policzka kilka kosmyków włosów i ostrożnie zakłada mi je za ucho. Robi to delikatnie, czubkami palców, jakby bał się, że ucieknę, bo coś mi się nie spodoba, albo po prostu zacznę na niego krzyczeć. I chyba tak właśnie jest ― tyle, że to celowe zagranie. Daje mi szansę na wycofanie się. Tak, jak tego jednego wieczoru w hotelu.

Wtedy było w tym geście coś przepraszającego. Dzisiaj przyprawia mnie o migotania przedsionków. Znowu zjeżdża palcami niżej, wodząc ostrożnym dotykiem po mojej szyi, i boję się, że zauważy gęsią skórkę na moim ciele.

Ciężko mi się oddycha, i wydaje mi się, że dosłownie w tym momencie doświadczam czegoś zakazanego. Rozchylam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mam pojęcia, co. To jest jedna z najbardziej niezręcznych sytuacji w całym moim życiu. Co miałabym niby zrobić? Ojebać go? Wyznać, że w najśmielszych snach nie wyobrażałabym sobie czegoś takiego...?

Lucyfer wzdycha ciężko. Domyślam się, że to moja reakcja wpłynęła na to, jak żałośnie brzmi.

― No, to było kurewsko głupie ― mamrocze, bardziej sam do siebie, niż do mnie. Zerkam na niego nieśmiało, bojąc się, że przypadkiem znowu napotkam jego spojrzenie. Chyba zdechłabym na miejscu, gdyby to się teraz niefortunnie stało. Na moje szczęście, Lucyfer akurat przeciera twarz dłońmi. I krzywi się przy tym.

✔ | SYMPATHY FOR THE DEVILOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz