☆
Świergot ptaków osiedlających się na drzewach, kwitnące pąki drzew wiśni, zdobiące otoczenie kolorowe kwiaty oraz dywany z płatków opadających na ziemię. Wiosna dawała się we znaki. A do tego to charakterystyczne w takim miejscu; czyste, rześkie powietrze. Czyste, dopóki nie zjawi się tu taki pewien imbecyl.
Czekałem na niego już od jakiegoś czasu. Wiedziałem, że za niedługo się pojawi, szybciej, niż bym tego chciał.
Nie mogę powiedzieć, że nie wyczekiwałem cierpliwie jego przybycia. Jego towarzystwo wcale mi nie przeszkadzało, aczkolwiek nawet Childe miał ciekawszą, mniej nieznośną osobowość.
Spojrzałem w niebo myśląc czy przypadkiem nie zgubił się. W jego wykonaniu wszystko było możliwe.
Wiedziałem, że chwilę po moim wyjściu także opuścił budynek szkoły, ponieważ mój najlepszy przyjaciel pełniący obecnie funkcję szpiega dał mi wcześniej cynk.
Ostatecznie postanowiłem ruszyć tyłek i poszukać najprawdopodobniej zagubionego chłopaka.
Wkroczyłem do gęstego lasu, jak do własnego domu. Z naturą miałem do czynienia od dziecka, żaden las w okolicy nie był mi obcy - każdy zakątek z nim związany znałem jak własną kieszeń. To wszytko było spowodowane, że tak to ujmę, terapią, jaką zastosowała mi niegdyś Ciocia Nahida. Czułem się okropnie, mimo iż ledwo pamiętałem co się stało przed zostaniem przygarniętym przez tą cudowną kobietę.
Gdy wkroczyłem do lasu otuliła mnie przyjemna woń. Zapach wiosennej mżawki okrywający dziką roślinność, słońce przebijające się przez szare chmury okrywające niebo. Przyjemna atmosfera, którą zniszczył nieproszony gość.
— Ahh! Coś się rusza w krzakach! — Głos dobiegał zza drzew i jak wkrótce miałem się przekonać należał właśnie do mojej zguby.
Wyłoniłem się ze swojej kryjówki. Kazuha stał przede mną zlękniony z długim, ostro zakończonym kijem.
Prychnąłem na samą myśl, że mógłby próbować mnie zaatakować. Sam widok był całkiem komiczny i na pewno nie zapomnę go przez długi czas.
— Cóż za niespodzianka, czyżby białowłosy delikwent znów mnie śledził? — Starałem się brzmieć jakbym wcale go nie szukał, nie dam mu tej satysfakcji.
— Boże, myślałem, że jesteś niedźwiedziem albo jakimś innym krwiożerczym zwierzęciem! — Odwrócił wzrok powoli dochodząc do siebie.
— Niedźwiedziem co prawda nie jestem, ale mogę zjeść cię jak jeden z nich. Zresztą, w tym lesie raczej żadnego nie znajdziesz.
— Jak chcesz ze mną flirtować to rób to w inny sposób. — Nastroszył się czerwonooki.
— Nie flirtuje z tobą, nie dorastasz mi nawet do pięt. A teraz chodź, zagubiony niedźwiadku.
Doprowadziłem go do miejsca, do którego dostać próbował się od początku. W pewnym momencie jego dzielnej wyprawy możliwe, że stracił trop.
Gdyby nie ja, zapewne pałętałby się nędznie resztę dnia, dopóki los nie zacząłby mu sprzyjać i za pomocą cudu opuściłby gąszcz.
— Tak więc.. — Zaczął skupiając na sobie moją wszelką uwagę. — Myślałem nad udekorowanie tego miejsca i wpadłem na świetny pomysł! Dookoła pozasadzamy jakieś ładniutkie kwiatuszki, ławka przejdzie pokaźny glow up i.. albo! Możemy zastąpić ławkę hamakiem lub huśtawką! Co o tym sądzisz, Scaramouche? — Zerknął na mnie podekscytowany na samą myśl o przemianie prowizorycznego ogródka.
— A masz na to czas i pieniądze? — Starałem się sprowadzić białowłosego na ziemię, jednak on wydawał się być głuchy na moje próby.
Był ślepo zapatrzony w swój własny świat, który odbiegał od zasad zdrowego rozsądku. Irracjonalność tego człowieka była tak durna, że aż śmieszna.
CZYTASZ
saku ~ kazuscara
Fanfiction• saku - kwitnąć (z j.japońskiego) • shinu - umierać (z j.japońskiego) ~ Opowieść będzie pisana z dwóch perspektyw. Oznaczane one będą za pomocą gwiazdek, które zawsze będą pojawiać się na początku każdego rozdziału. ~ ☆ - Scaramouche ★ - Kazuha Sca...
