☆
- Ile będziesz jeszcze żarł te frytki?! - Gwałtownie zerwał się z krzesła rudy chłopak.
- Daj mi w spokoju zjeść. - Powiedziałem wpakowując kolejną frytkę do już pełnej buzi.
- Jesz je godzinę! Na pewno są zimne. - Skrzyżował ręce udając obrażonego.
- Ale no, jaką tam godzinę, maksymalnie 40 minut. - Wywróciłem oczyma.
- Jesteś dziwny. - Powiedział kradnąc mi parę ziemniaczanych patyczków.
- To komplement czy obelga?
- Obelga! - Krzyknął.
- No ale nie krzycz tak, bo mi bębenki w uszach pękną.
- Boże, już więcej z tobą nie wychodzę. Bynajmniej do maka. - Mruknął pod nosem.
Childe miał w zwyczaju najpierw mówić jedno, a potem robić zupełnie przeciwnie. Jeżeli tylko w mojej obecności zachce się mu zjeść coś niezdrowego, to zrobi to bez wachania, mimo złożonej samemu sobie obietnicy.
Żeby go nie oszpecić jeszcze bardziej, bo złość piękności szkodzi, skończyłem jeść.
- No już, już. Specjalnie dla ciebie zjadłem szybko, nie rozkoszowałem się nawet ich smakiem.
- Smakiem ziemniaczanych patyków smażonym na oleju i z dodatkiem soli? Rzeczywiście, jest się czym rozkoszować, wielki smakoszu. - Sparodiował mnie towarzysz.
- Po prostu lubię skupiać się na jedzeniu, nie to co ty!
- Scarasmakosz. - Wyszeptał chichocząc pod nosem.
- Ta, Scaradupa. - Ponownie przewróciłem oczami.
- Zawsze coś, ale żeby nie było, to ty się tak nazwałeś.
- Przecież wiem, nie zabiję cię za to.
- To dobrze. - Uśmiechnął się wesoło rudowłosy. - Chciałbym jeszcze kiedyś się przespać z naszym historykiem. - Powiedział, po czym prędko zasłonił twarz dłońmi. Momentalnie zastygłem w miejscu. To jest właśnie przykład tego, że najpierw się myśli, potem mówi, nigdy nie na odwrót.
- Jezus, dziwaku, opanuj się. - Spojrzałem na zawstydzonego, czerwonego jak dojrzały burak przyjaciela.
- No bo wiesz... jest taki całkiem... młodo wygląda! - Lekko odsłonił jedno oko, aby obserwować bacznie moją dalszą reakcję.
- Boże. Ojcze nasz któryś—
- Zamknij się, Scaradupa. - Przeleciałem go szybko morderczym wzrokiem, żeby nie pozwalał sobie na za dużo. Następnie wstałem z krzesła.
- Idziemy?
- Chodźmy. - Ruszyliśmy w stronę parku, gdzie chłopak miał zamiar nakarmić kaczki. Na papierach był dorosły, ale wciąż zachowywał się jak dziecko.
- Kaczuszki!
- Chwila! Nie podbiegaj do ni— - Chciałem go jakoś ostrzec, aby nie spłoszył od razu wszystkich kaczek, jednak on nawet nie dał mi dokończyć, a kaczek już nie było. Wszystkie odleciały kilka metrów dalej lub skryły się za zielonymi krzewami na brzegu rzeki. Westchnąłem ciężko uderzając się delikatnie w czoło. - Nie podbiegaj do nich, bo ci wszystkie uciekną.. - Dokończyłem kręcąc głową.
- Hehe... - Zaśmiał się niezręcznie drapiąc tył głowy. Staraliśmy się wspólnie jakoś wezwać do nas z powrotem kaczki. Ostatecznie żadna nam nie ufała i żadnej nie nakarmiliśmy. Z nikąd pojawiła się nasza jedyna szansa.
![](https://img.wattpad.com/cover/336826388-288-k981497.jpg)
CZYTASZ
saku ~ kazuscara
Fanfiction• saku - kwitnąć (z j.japońskiego) • shinu - umierać (z j.japońskiego) ~ Opowieść będzie pisana z dwóch perspektyw. Oznaczane one będą za pomocą gwiazdek, które zawsze będą pojawiać się na początku każdego rozdziału. ~ ☆ - Scaramouche ★ - Kazuha Sca...