[7] ~ realization after loss. ~ 🌷

101 6 4
                                    

       Światło zza okna wkradało ukradkiem się do mojego pokoju. Obróciłem głowę ku drugiej stronie masywnego łóżka.

Westchnąłem na myśl, że to co przeżywałem ostatniej nocy to tylko sen.

Właściwie sam nie miałem bladego pojęcia, czy faktycznie chciałbym, aby mój sen ziścił się kiedykolwiek.

Ciężko było mi wstać z łóżka. Mięśnie moich nóg krzyczały w agonii błagając o litość ich okrutnych oprawców, jakimi były zakwasy. Wczorajszego dnia za dużo się nachodziłem, zresztą nie tylko chodziłem. Musiałem uganiać się za Kazuhą, który w połowie drogi upadł plackiem na trawę.

Po pozbieraniu się z zimnej, wilgotnej ziemi wyglądał jak mokry szczur. Żałowałem, że oddałem moje ubrania komuś tak nieodpowiedzialnemu.

Później już jedyna rzecz jaką udało mi się zapamiętać to chłopak wypisujący do mnie, że resztę dnia spędzi na kiblu. Dosłownie tak napisał.

Jak dobrze, że już jutro sobota. Więcej czasu dla siebie, więcej czasu, który można poświęcić na, między innymi, odpoczynek.

Lub w najgorszym przypadku naukę, o ile nic nie zjebię do tego czasu.

Na to ochoty akurat nie miałem, lecz lepsze to niż ciężkie dni.

Przydałoby się dzisiaj pójść do szkoły na /wszystkie/lekcje. Moja frekwencja wyglądała jakbym umierał i zmartwychwstawał codziennie, a moje chodzenie w kratkę stawało się uciążliwe dla rudowłosego, który wtedy zostawał sam. Skarżył się na nieustanną nudę oraz podejrzliwy wzrok nauczycieli.

Niektórzy uważali, iż Childe miał na mnie zły wpływ i wcale do mnie nie pasował. Jedyne ich wytłumaczenia brzmiały jakoś w tym stylu: „To przez niego jesteś taki", „Pewnie przez niego opuszczasz tyle lekcji", „Nie powinieneś się z nim zadawać. Ktoś taki jak on sprawi, że zejdziesz na psy".

Tylko on, on, on i przez niego. To wcale nie była jego wina, nie jest i nigdy nie będzie. Byłem taki, bo tego chciałem i nic nikomu do tego. To może brzmieć szczeniacko, lecz tak właśnie było. Już lepiej żebym opuszczał się w nauce, niż żebym ćpał, nocował na dworcu, imprezował codziennie i palił w miejscach publicznych.

Ludzie zawsze się do czegoś przyczepiają, zamiast doceniać to co mają. Gdyby tego było mało, to jeszcze obwiniają wszystkich wokół, tylko nie siebie. Żałosne.

Tak właściwie, to prędzej uwierzyłbym, że to ja mam na niego zły wpływ.

— Kuni! Wstawaj! — Do moich uszu dobiegł głos Cioci.

— Wstałem. — Mruknąłem sam do siebie. Pora wygramolić się z tego wygodnego łóżka, na którym leżałem w idealnej pozycji. Niestety wola mnie coś innego.

Jakaś szybka ta zmiana z nieba na piekło.

Wszedłem do nieco ciemniejszej niż mój pokój łazienki.

Kafelki w ciemnym odcieniu szarego pokrywały ściany pomieszczenia. Perfekcyjnie kontrastowały się z czarnymi meblami oraz wanną, w której zmieścić mogłyby się nawet trzy osoby. W kącie mieścił się także prysznic, ale z niego nie korzystałem. Toaleta znajdowała się mniej więcej naprzeciw umywalki. Wszystko lśniło się na błysk. Był jeszcze parapet, o który opierałem głowę podczas kąpieli. Udekorowałem go małym, sztucznym kwiatkiem. Samo okno było zazwyczaj zasłonięte żaluzjami, aby żaden zboczeniec mnie nie podglądał podczas odświeżających kąpieli. (Jakby ktokolwiek o tym marzył)

Kilka dni wcześniej przygotowałem dla siebie ubrania na dziś. W piątki zawsze pokazywałem się w placówce odjebany na bóstwo, którym byłem zawsze. Ale w piątki tak zwłaszcza.

saku ~ kazuscaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz