„is this what i think?"

497 20 2
                                    

Bucky i Madison od razu ruszyli biegiem do salonu. Obawiali się, że zjawiła się Okoye z pozostałymi wojowniczkami. Mimo zdziwieniu, Zemo i Wilson stali tam cali i zdrowi. Na szczęście źródłem hałasu okazało się coś całkowicie innego.

Na podłodze leżała cegłówką z przyczepioną kartką, a okno zostało roztłuczone na drobny mak.

- Co za debil to robił ?! - Zdenerwował się Wilson siedzący na kanapie, który o niemal nie dostał zawału.

Rogers schyliła się i odwiązała liścik od nieznanego nadawcy. Otworzyła papier i przeczytała na głos jego zawartość.

- Widzimy się na zewnątrz. Teraz.

- A więc w drogę. - Odezwał się baron. - Zobaczymy kto jest tym sekretnym autorem.

Cała czwórka wyszła z kamienicy. Stali i rozglądali się na brukowanej ulicy, za jakąkolwiek twarzą. Na ich nieszczęście zza rogu wyłonił się nikt inny jak John Walker z jego pomocnikiem Lemar'em.

- Morgenthau jest zbyt groźna, żebyście się sami pakowali w to gówno. - Wycedził od razu John.

- Oo jak nas znaleźliście? - Zapytał głupkowato James poirytowany jego osobą.

- Błagam, trzech bohaterów na Łotwie trochę rzucają się w oczy. - Odparł Battlestar.

- Cegły też lubią się rzucać w tych okolicach. - Zakpiła Madison. - Sms'y dla was to za dużo?

- Na początku powiedzcie, po co wyciągnęliście go z kicia. - Zarządał Walker wskazując na Zemo. - Obyście mieli mocne wyjaśnienie!- Wykrzyczał ze złością ostatnie zdanie.

Rogers zlękła się, jak szybko potrafił stracić nad sobą kontrolę. I to ma być nowy kapitan? Który w porywie gniewu zniszczy wszystko na swojej drodze? Steve by się w grobie obrócił, jakby zobaczył kim go zastąpiono.

- Wyhamuj Walker. - Powiedział do niego Sam.

- Po za tym, wiem gdzie jest Karli. - Odezwał się Zemo.

- No to w takim razie gdzie? - Dopytał John.

- Sądzimy, że przyjdzie na pogrzeb, a my już będziemy na nią czekać. - Wytłumaczył Wilson.

- Czyli będą cywile. - Zaczął Lemar. - I ktoś może ucierpieć.

- Złapiemy ją z zaskoczenia. Nic nie zdąży zrobić. - Podsumował Walker.

Zemo ruszył na przód, a za nim cała brygada. Jedynym minusem tego wszystkiego było to, że ten matoł Walker, szedł za nimi.

- Nie ma mowy. - Zaprzeczył mu Falcon. - Chcę z nią pogadać w cztery oczy.

- Drugi raz nie pozwolę, żeby mi się wymknęła. - Oznajmił przybrany Kapitan.

- Straciła bliską osobę, jest załamana. - Nie ustępował Sam. - Może będzie skłonna do rozmowy.

- Co!? Nie! Chwila! Stać! Nie ma mowy! - Walker wybiegł przed Zemo jednocześnie powodując, że wszyscy się zatrzymali. - Wiemy jak kończą się rozmowy z tą wariatką. Przypomnę, że wysadziła budynek z niewinnymi ludźmi.

- Jak wejdziesz bez broni, będziesz łatwym celem. - Wtrącił się pomocnik John'a.

- A jak wejdę z bronią, to jeden błąd i będą trupy. - Odpowiedział czarnoskóry.

- Pozwolisz na to? - Zapytał Walker zwracając się do Madison. - Żeby twój przyjaciel był w jednym pomieszczeniu z super żołnierzem sam na sam?

- Da radę. - Odpowiedziała twardo kobieta. - Jeśli spróbuje, a próba ta, się uda, sprawa się zakończy.

Here and now // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz