„Who are we to each other?"

618 24 10
                                    

Kiedy już lecieli w kierunku Nowego York'u, Madison była lekko przygnębiona. Wszystkie problemy skumulowały się i odbiły w jej głowie donośnym echem.

- Wszystko gra? - Zapytał się James ciemnowłosej i spojrzał na nią ze zmartwieniem.

- Wszystko dzieje się za szybko i w tym samym czasie. - Wyrzuciła z siebie Madison. - Ta cała Karli ze swoją bandą, Walker z tarczą, Nagel i Selby nie żyją i to nasza sprawka. Nie możemy wrócić do Nowego York'u jak gdyby nigdy nic. Te ważniaki już pewnie mają niezłe pogawędki na nasz temat.

Zapanowała ciężka cisza. Ani Barnes, ani Wilson, ani Zemo nie wiedział co powiedzieć. Było to tak prawdziwe stwierdzenie, że trudno byłoby je obalić.

- Sprawdźmy kim jest ta Donnya Madani. - Odezwał się w pewnym momencie Sam.

Ciemnoskóry wziął w ręce swój laptop w ramach poszukiwania danych na temat kobiety, którą chciała wyleczyć z choroby Karli.

Madison potrzebowała chwile oddechu. Udała się ona do oddzielnej kabiny samolotu, która dzieliła przedni kadłub, czyli stery, a kadłub pasażerów. Kobieta od razu oparła się o drewniane obicie maszyny i zaczerpnęła dużo powietrza i głośno je wypuściła. Ta czynność sprawiała, że czuła się nieco lepiej. Z pewnością po tym powracała na ziemię ze swojego labiryntu myśli.

- Idź do niej Buck. - Rozkazał Sam głosem, któremu ciężko się sprzeciwić.

Brunet tylko podniósł się z siedzenia i zniknął za rozsuwanymi drzwiami. Kiedy zobaczył Madison, nawet nie chciał nic mówić. Wiedział, że jego gadanie nic nie zmieni. Mamy problem razem i razem go rozwiążemy. Barnes podszedł najbliżej jak się da ciemnowłosej i zatopił ją w czułym uścisku. Rogers przylgnęła do jego klatki piersiowej, aż poczuła jego męskie perfumy. Trwali tak, bez żadnych słów. Bicie serca James'a, słyszane przez Madison wypełniało jej wnętrze motylkami.

- James... - Zaczęła ciemnowłosa. - Kiedy tylko znajdzie się czas... chcę porozmawiać.

- Znajdzie się... - Odparł Bucky.

- Mam coś!- Zakomunikował Sam i Madi z Barnes'em wrócili na wcześniejsze siedziska. - Ma status uchodźcy, a raczej miała. Nie żyje. Umarła w Rydze w jednym z tych obozów i to niedawno.

- Skoro Madani umarła w Rydze... To Karli musi tam być, aby opłakiwać jej smierć. Skoro chciała ją wyleczyć musiała być dla niej bardzo ważna. - Oderwała się od swoich rozmyśleń Madison i oznajmiła swoją teorię.

- To bardzo prawdopodobne. - Skomentował Baron. - Oeznik! Zmieniamy kurs na Europę Środkową! - Wykrzyczał do starca, który pilotował samolot. - Wiem gdzie możemy tam przenocować. Z chęcią spotkam się z tą całą Karli twarzą w twarz.

__________________________________

Cała czwórka szła teraz brukowanym chodnikiem pomiędzy białymi Kamienicami w Rydze. Urocze miasto, lecz nie przylecieli je zwiedzać. Może kiedyś będzie okazja.

- To tutaj. - Zakomunikował Zemo.

- Idę się przejść. - Oznajmił Bucky, gdy kierowali się do wejścia jednej z kamienic.

- Co jest? - Wyczekiwał na odpowiedź z jego strony Sam.

- Oglądnę okolicę. Dojdę do was. - Wytłumaczył się brunet i ruszył w przeciwną stronę.

Kiedy James zauważył, że pozostała trójka weszła do środka budynku, schylił się po coś. Była to mała metalowa kulka. Wziął ją do ręki i dokładnie się przyjrzał. Barnes już doskonale wiedział do kogo należy ten przedmiot.

Here and now // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz