Rano Madison obudził gadający przez telefon Bucky. Ciemnowłosa spojrzała na zegar stojący na szafce nocnej i ujrzała na nim godzinę siódmą.
Brunet siedział na skraju łóżka w czarnych luźnych spodenkach, lecz bez koszulki. Kobieta podparła się na łokciach, a jej wzrok zatrzymał się na umięśnionych plecach Barnes'a.
- Dobra. Będziemy w gotowości. Narazie. - Zakończył rozmowę James.
- Sam? - Domyśliła się Rogers.
- Tak. - Odparł James. - T.A.R.C.Z.A. dała mu cynk, że przewidują, że Karli będzie dziś wieczorem w jednym z magazynów. Minusem jest to, że jest tam jakaś rada i w dodatku jest to w środku miasta. Gdyby Morgenthau miała zwiewać, tutaj poradzi sobie jeszcze lepiej.
- Do wieczora jeszcze sporo czasu. - Skomentowała ciemnowłosa.
- Czy ty mi coś sugerujesz laleczko? - Nachylił się nad nią i zadał pytanie z uśmieszkiem na ustach Bucky.
- Owszem. - Powiedziała Madison z równie zadziornym uśmiechem. - ... żebyś mnie zabrał w świetne miejsce.
- Twoja propozycja jest bardzo kusząca. - Odparł Barnes. - Zastanowię się. - Powiedział sarkazmem.
Brunet złożył na ustach kobiety soczysty pocałunek. Z każdą sekundą przybierał on na namiętności. Madison przejechała ręką po jego nagim umięśnionym brzuchu. Brunet na to mruknął gardłowo w jej usta.
Nagle Madison zrobiła sprawny ruch i teraz siedziała ma mężczyźnie okrakiem. Złapali oni niesamowity kontakt wzrokowy. W tych pięknych niebieskich oczach James'a odbijało się światło, co sprawiało, że jego oczy dosłownie lśniły. Lśniły pożądaniem. Gdy Rogers to zauważyła przygryzła dolną wargę i momentalnie wstała z James'a. Madison lubiła być zadziorna. Ciemnowłosa pokierowała się do drzwi i ruszyła w stronę kuchni. Bucky leżący nadal w takiej samej pozycji, tylko oblizał wargi i poszedł za Madison.
Gdy mężczyzna wszedł do ciemno-drewnianej kuchni, ujrzał Rogers, która szukała czegokolwiek po szafkach. Zasiadł na jednym z dwóch wysokich krzeseł barowych dostawionych do wyspy kuchennej. Kobieta otworzyła lodówkę, a jedyne co z niej wyciągła to przeterminowane, bądź spleśniałe rzeczy, które wyładowały w worze na śmieci.
- Musimy iść na zakupy, bo umrzemy z głodu. - Oznajmiła kobieta.
- No to się zbieraj królewno. - Odparł Bucky.
Madison rzuciła mu tylko krzywą minę i wyszła z kuchni.
- Wyrzuć śmieci! - Zawołała przekraczając próg toalety.
- Wiesz co!? - Odpowiedział jej Barnes, na co ona wystawiła głowę zza drzwi łazienki.
- Co takiego? - Zapytała Rogers.
- Przestaje mi się podobać pomysł mieszkania z tobą. - Zaśmiał się brunet, a ciemnowłosa odpowiedziała mu parsknięciem śmiechu.
Barnes tylko spojrzał na czarny, błyszczący wór, z którego wydobywała się woń, jakby znajdowała się tam mieszanka najgorszego i najbardziej śmierdzącego jedzenia na świecie. Mężczyzna zmarszczył brwi na ten widok, bo i tak wiedział, że musi to zrobić, bo Madison się nie przegada.
- To idziemy? - Zapytała Madison ubierając buty w przedpokoju.
- Idziemy. - Odpowiedział jej Bucky wstając z kanapy. - W ogóle... to przydało by mi się kupić jakieś ciuchy, bo mam spodnie i dwie koszulki na krzyż.
- To chodźmy do galerii. Będzie praktyczniej. - Zaproponowała Madison. - Akurat zrobimy sobie spacerek, bo jeżdżenie po centrum Nowego York'u, to jest całodobowy korek. A o szukaniu miejsca parkingowego, to już nie wspomnę.
CZYTASZ
Here and now // Bucky Barnes
ФанфикPo latach nadchodzi czas ponownego spotkania owej Madison Rogers i James'a Barnes'a... Ale czy nadal jest tak samo, jak kiedyś? * książka oparta o serial „The Falcon and The Winter Soldier" * ⚠️TW: przekleństwa, 18+, sceny walki