Rozdział 2

58 4 0
                                    

    Przemierzałam dzielnice wymęczoną wojną. Odbudowa się już powoli zaczęła. Zauważyłam flagę wiszącą na czupku wieży. Stanęłam chwilę nad nią i uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Tylko ja wiedziałam, że za kilkanaście dobrych lat, nasze społeczeństwo się rozwinie. Teraz znowu zostałam uwięziona w czasach, ale już powojennych.
    Dotarłam do mojego małego skromnego mieszkanka. Zawachałam się przed wejściem do środka. Nie chciałam widzieć tak naprawdę ojca, ale mimo wszystko tęskniłam za nim i za Basią.
    Przenikłam przez drzwi w których na starcie byłam światkiem dużej kłótni.
   - To napewno było samobójstwo - warknął ojciec.
   - Nie! - zaprzeczyła Basia - to nie może być prawda, Hania by nigdy nie była do tego zdolna!
   - Przecież była zwykłą wariatką! - ojciec uderzył pierścią w stół.
   - Ojcze ty niczego nie rozumiesz - rozpłakała się - to ona tak naprawde była przy mnie gdy zmarła mama czy nasz brat...
    Po tych słowach łzy ponownie napłynęły mi do oczów. Tak bardzo chciałam ją teraz przytulić i powiedzieć jej, że jestem tutaj, że już nic złego się nie wydarzy, że obie damy radę przejść przez wszystko. Jednak okazało się to nie możliwe. Stałam obok niej, a ona mnie nawet nie widziała...
Cieszyłam się, że mogę w dalszym ciągu widzieć jej miłość i troskę do mnie.
    - Ojcze straciliśmy prawie całą rodzinę! - wrzasnęła po chwili - naprawdę ciebie to nie rusza?
    - Trzeba się z tym pogodzić i tyle - burknął i wyszedł trzaskając drzwiami domu.
    Siostra opadła z płaczem na ziemię, a ja nie pomogąc na to patrzeć, podbiegłam do niej i ją objęłam. Podłoga w tym momencie zazgrzypiała, a Basia zadrżała.
    - Czuje twoją obecność - powiedziała cicho - jesteś tutaj.
   - Jestem - odpowiedziałam z uśmiechem.
   Jednak ta patrzyła w pustą ścianę, nawet nie w moim kierunku. Wydaje mi się, że mnie nie usłyszała, dlatego jeszcze raz gwałtownie ruszyłam po drewnianej podłodze.
   Znowu podłoga wydała głośny zgrzyp, a Basia się jednocześnie ucieszyła, a jednocześnie wystraszyła.
Zaczęłam testować jak mogę sie z nią komunikować, ale nie chciałam jej też straszyć.
    Nagle ojciec wparował do domu, miał reklamówkę, gdzie nie trudno było usłyszeć szczelające o siebie piwa.
   - Tato! Ona tutaj z nami jest! - podbiegła do niego.
   - Jaka ona? - zdenerwował się.
   - Twoja córka Hania... - zesmutniała Basia.
   - Nie mam żadnej córki która jest wariatką - otworzył jedno piwo.
   - Ona nie była wcale wariatką! - Basia w dalszym ciągu nie przestawała, być po mojej stronie.
   - Milcz! - wrzasnął jak jeszcze nigdy - zamknij się, bo ciebie też zamknę w psychiatryku!
   W tym momencie uderzył ją tak mocno, że aż upadła na ziemie z wielkim hukiem.
   - Dajcie mi już kurwa spokój - wziął reklamówkę z piwami i poszedł do swojego pokoju, w którym jak jeszcze pamiętam, sumiennie pracował. Teraz było o wiele inaczej i o wiele gorzej...
    Było mi szkoda Basi, która z płaczu zwijała się na podłodze z bólu. Gdybym żyła i jakbym mogła coś zrobić, nie przepuściłabym ojcu takiego zachowania, tak łatwo.

Wojenna Miłość część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz