- Możesz mi powiedzieć, ile się znaliśmy? Wiem, że długo, ale...
Shi Qingxuan kładzie Yinyinga na okrągłym stoliczku na środku salonu, który już wcześniej przygotował, kiedy zastanawia się nad odpowiedzią.
- Od kiedy wstąpiłeś do nieba jako Ming Yi. Czyli... jakieś 200 lat.
- Heh... Ming Yi... Kobieca forma. Pamiętam ją, ale wolę tą męską. Specjalnie przygotowałeś stolik po tym, jak powiedziałem o dzbanku?
- Dokładnie - potwierdza dumny, podnosząc brwi wysoko. - Nie bez powodu o tym wspominałem, miałem idealny stolik!
- Właśnie widzę. Yinying będzie tu zadowolony, dużo stąd widać.
Bóg uśmiecha się, bardzo zadowolony.
- Nie wiem, czemu myślałeś, że nie będzie mi się podobał. Nie mogłeś wymyślić niczego lepszego!
Duch patrzy na niego kątem oka, trochę zawstydzony.
- Nie było mnie na nic lepszego za bardzo stać. Cały dzień szukałem odpowiedniego naczynia. Plus nie daje się zwierząt jako prezent.
- Nie znam takiej zasady. - Podnosi palec do góry, uśmiechając się szeroko. Podchodzi do niego, ale coś sobie nagle przypomina i zastyga.
-Um... Czy... Mogę cię przytulić?
Zapomniał, że to już nie Ming Yi. Nie może go spłoszyć ich dawną zażyłością, gdy jest dla niego jak obcy. He Xuan odpowiada po chwili, delikatnie zmieszany.
- Możesz.
Wzrok łagodnieje Mistrzowi Wiatru i przytula go mocno. Nagle czuje delikatny i niepewny pocałunek na czole.
- Przepraszam.
Serce mu przyspiesza, gdy patrzy na niego oniemiały.
- Z... za co przepraszasz?
- Chyba po prostu nie powinienem. Dalej pamięć mnie zawodzi, ale czuję, że jesteś dla mnie ważny.
Ciepło wymieszane z lekkim bólem rozchodzi się po klatce piersiowej boga. Uśmiecha się i przytula go jeszcze raz, mamrocząc w jego ramię:
- Nie przejmuj się. Może sobie jeszcze przypomnisz, a nawet, jeśli nie, to nic. Grunt, że ja pamiętam. Ty i ja jesteśmy wciąż ci sami, możemy stworzyć nowe wspomnienia.
Brunet nieznacznie kiwa głową.
- Mam nadzieję, że wszystko sobie przypomnę. Albo chociaż najlepsze rzeczy.
Kończą uścisk, słysząc chlupnięcie wody. W akwarium ryba patrzy na nich radośnie.
- Bogowie, ale jaki on jest kochany...! - Zawodzi Mistrz Wiatru, nie mogąc się nacieszyć podarkiem. - Wiesz, gdy myślałem, jak go nazwać, reagował tylko na twoje i moje imię, hahah. No, ale teraz mój prezent będzie wyglądał bardzo blado... - Wzdycha teatralnie. - No ale cóż.
- Nie masz się o co martwić. Naprawdę.
- No dobrze - uśmiecha się. - Dziękuję. Też się postarałem! Zaraz wracam!
Szybko znika w sąsiednim pokoju. He Xuan w międzyczasie schyla się do ryby i szepcze cicho, delikatnie stukając w szkło.
- Mały zdrajca, naprawdę? Jego imię też?
Po dłuższej chwili bóg wiatru wraca, ubrany w czerwono-zielony świąteczny sweterek z przyczepionymi doń dzwoneczkami. Za plecami trzyma pakunek z kokardką, który podaje Czarnej Wodzie, gdy staje przed nim. Duch przyjmuje prezent z cichym "dziękuję" i ostrożnie je otwiera.
CZYTASZ
Pióra i kości | Beefleaf
FanfictionSpisane przez nas (i nieco poprawione) RP. Jego początki mogą nie być wielkiego kunsztu literackiego, ale były pisane z ogromnym uczuciem, a z czasem widać naprawdę dużą poprawę! A czemu by się nie podzielić Beefleafem 😇 🍖🍃 Piszesz lepsze opisy...