8. Przyjemna noc (+18)

8 2 0
                                    

Shi Qingxuan jest w swojej sypialnej garderobie i przerzuca między bogato zdobionymi szatami bieliźnianymi, nie wiedząc, na którą się zdecydować, kiedy He Xuan wchodzi po cichu do jego posiadłości. Przy drzwiach rzuca swój worek z rzeczami, które zabrał ze swojej rezydencji. Bez słowa przechodzi przez pałac i nie natrafiając na żadną służbę kieruje się w stronę sypialni. Bezszelestnie otwiera drzwi, zaglądając do środka. Widząc rozproszonego narzeczonego wślizguje się do pomieszczenia.

- Czekałeś, tak jak kazałem? - Mówi donośnym głosem, jakby sam piorun uderzył o ziemię.

Shi Qingxuan aż podskakuje z zaskoczenia, z przyspieszonym tętnem rozpoznając głos, którego wyczekiwał cały dzień. Odwraca się do niego i mówi dumne „tak", patrząc mu prosto w oczy. Ma lepiej niż zwykle zrobione włosy i pomalowaną lekko twarz, a ubranie luźniejsze, bo właśnie planował zmienić wewnętrzną szatę.

- Yhmm... Bardzo dobrze – mruczy głośno. Stanowczym krokiem zbliża się do niego. Chwyta go mocno dłonią w talii, a drugą przeciągnął po jego policzku, aż chwyta jego podbródek i kieruje nim tak, aby patrzyli sobie prosto w oczy. - Grzeczne dziecko.

Rumieni się mocno na pochwałę, ale protestuje:

- Nie jestem dzieckiem. Jestem dorosłym mężczyzną - przełyka ślinę. - W tym samym wieku, co ty.

- Tak mówisz? – Wraz z tym oddala się od niego i siada na krawędzi łóżka. - W takim wypadku nie będę się tobą zajmować.

W pierwszym odruchu chce głośno zapłakać i zaprotestować, ale orientuje się, jak niehonorowe i głupie by to było. Jest zgłodniały jego dotyku, ale nie zamierza się tak upokarzać. Zamyka usta i marszczy brwi.

- He Xuan, prawdą jest, że jesteśmy w tym samym wieku. Teraz to ty jesteś dziecinny. Poza tym... – Chciał powiedzieć "obiecałeś", ale w każdym sformułowaniu byłoby to jeszcze bardziej uwłaczające. - Uhm. Jeśli nie chcesz, to nie. Nie będę cię zmuszać. Ale... trochę to nie fair, biorąc pod uwagę, że naprawdę ani razu s-się nie dotknąłem.

Patrzy na niego spod byka i oddycha ciężko.

- W-w takim razie, twoja prośba chyba już nie obowiązuje. Skoro nie zamierzasz się mną zająć, t-to... to sam się sobą zajmę.

- Ojjj... dzieciak się obraża... - Warczy głośno do niego, poprawiając się wygodnie na kanapie i opierając się na łokciach z tyłu, dając narzeczonemu idealną pozę, aby na nim usiadł. - Chcesz wiedzieć, czego chcę?

Jego wzrok automatycznie kieruje się do miejsca, na które ma najlepszy widok, więc szybko go odwraca, przełykając ślinę.

- Bądź tak uprzejmy i mi powiedz.

Czarnowłosy uśmiecha się zadziornie.

- Myślałem, że jesteś w stanie się domyślić.

Patrzy mu prosto w oczy, wręcz rozbierając go wzrokiem.

- Zrób to. Zrób to przede mną, aby mógł cię oglądać. Wczoraj musiałem to sobie wyobrażać, teraz chcę to zobaczyć.

Serce mu wali, twarz pali ze wstydu i szoku, a cała krew spływa wprost do penisa. Jak mógłby... się tego domyślić? Zrobić to teraz... kręci mu się w głowie i musi podeprzeć się o szafę obok. Coś tak zawstydzającego... Wolałby już, żeby tamten go wypieprzył, myślał o tym cały dzień. Ale z drugiej strony, właśnie sam zaoferował, że to zrobi. Ręce mu drżą, gdy obraca się do niego tyłem, ściągając z siebie szaty. Gdy jest już jednak nagi, zakłada jedwabną szatę wewnętrzną, jedną z tych, które leżą przed nim. Jest jasnozielona, bogato haftowana i zdobiona, lejąca się za nim po ziemi. Skoro już to robi, musi przy tym wyglądać pięknie, myśli budująco, choć cały się trzęsie z podniecenia. Odwraca się i idzie przed swojego narzeczonego, choć jest tak zestresowany, że czuje się w tej chwili bardzo obco - jakby nie stał przed swoim wieloletnim przyjacielem, a Królem Duchów. Gdzie ma to zrobić? Niepewnie rozgląda się za poduszką, unikając wzrokiem kolan He Xuana, aż zerka na łóżko.

Pióra i kości | BeefleafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz