5. Spacer i gorące źródła

35 3 0
                                    

Następnego dnia rano Mistrz Wiatru wysyła He Xuanowi wiadomość przez swój niedawny nabytek, telefon komórkowy:

SQX: Nie mam dziś nic do załatwienia.

Dostaje odpowiedź koło południa.

HX: To dobrze.

HX: Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, układałem rzeczy w posiadłości. Myślałem, że coś mi przypomną.

SQX: Żaden problem. Możemy spotkać się za około godzinę? Wtedy po ciebie przyjdę.

HX: Oczywiście. Będę czekać.

He Xuan wychodzi gotowy trochę za wcześnie, siada więc na brzegu. Shi Qingxuan zastaje go drzemiącego spokojnie na trawie. Podchodzi i kuca obok, trącając go w ramię.

- Pobudka. Już jestem.

- Ooo... Przepraszam. - Przeciera ręką zaspane oczy. - Hej...

Duch obraca się mimowolnie i patrzy prosto w te piękne oczy. Wracają do niego zdarzenia z poprzedniego dnia, kręci głową i wstaje. Shi Qingxuan podaje mu dłoń przy wstawianiu.

- To co, idziemy?

- Jasne.

Niechętnie puszcza dłoń boga.

- Jakie miejsce pokażesz mi najpierw?

Szatyn uśmiecha się mimowolnie.

- Najpierw pokażę ci miejsce, które ty mi pokazałeś. Żeby było sprawiedliwie.

Prowadzi go do lasu.

- Las? Co takiego mogłem znaleźć w lesie, aby cię tam zabrać?

- Zobaczysz! - odpowiada śpiewnie. Historia zatacza koło, myśli sobie, gdy idą wydeptaną dróżką.

W końcu docierają do mostu zaplecionego z masywnych korzeni drzew, już bardzo spróchniałych. Na moście ubito niegdyś ziemię, na której wyrosły rośliny i wysoka trawa. Widok jest dziki, ale bardzo ładny, więc bóg staje z boku, ciekaw jego reakcji.

He Xuan patrzy z szeroko otwartymi oczami.

- Nie pamiętałem tego... - Podchodzi bliżej mostu. - Piękne...

Shi Qingxuan uśmiecha się szczęśliwy, nieco nostalgicznie.

- Nic nie wiadomo jak specjalnego, do Nieba i Krainy Duchów się nie umywa, hahaha. Ale odkryłeś to zupełnie niespodziewanie, więc zrobiło na tobie wrażenie i pokazałeś mi. Kto by się spodziewał, że jeszcze ja będę to pokazywał tobie... - śmieje się.

- Heh... Chyba nie tak to powinno to działać - śmieje się cicho i kuca bliżej mostu, przyglądając się całej reszcie otoczenia. - Romantycznie - mówi bardziej sam do siebie.

Bóg otwiera szeroko oczy i zaczerwienia się; rzeczywiście, nie spojrzał na to w ten sposób. Drapie się za głową.

- Heheh. No tak, będziesz mógł tu przyprowadzić... jakąś... kochankę, jeśli będziesz jakąś miał. Zdecydowanie się nadaje. Ciekaw jestem, czy dałoby się jeszcze po nim przejść - gładko zmienia temat, przejeżdżając dłonią po korzeniach. - Ostatnio, jak tu byliśmy - jakieś dobre parędziesiąt lat temu! - to jeszcze się dało.

Patrzy na niego z wyzwaniem w oczach, podnosząc brew.

- Przesuń się, chcę spróbować. Chociaż trochę zarosło, pfft.

- Nie, uważaj! - Zrywa się z krawędzi mostu i ściąga go z niego. - Te rośliny nie wyglądają zdrowo! Trawa może i rośnie, ale korzenie już proszą o spokojne odejście - przyciąga go do siebie trochę zdenerwowany.

Pióra i kości | BeefleafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz