4. Nocna rozmowa

34 2 2
                                    

Po całym dniu wypełniania swoich boskich obowiązków, od których nieustannie rozpraszały go rozmyślania o poranku, Shi Qingxuan postanawia odezwać się do swojego dawnego przyjaciela w łączności duchowej.

- He Xuan?

Po chwili słyszy jego głos.

- Tak, jestem.

- Przepraszam, że cię dzisiaj zaczepiałem. Nie miałem nic złego na myśli. Nie chciałem, żebyś potem czuł się źle.

Cisza.

- Dlaczego wtedy wyszedłeś?

- Poczułem... Poczułem, że robię coś źle.

- Nie robiłeś. Byłeś kochany, to ja mogłem cię postawić w niekomfortowej sytuacji... Przepraszam.

-Nie... Dla ciebie było to coś normalnego... To znowu problem z moją głową. Możliwe, że kiedyś to było codziennością. Ale teraz... Nie wiem, jak się z tym czuć i jak na to reagować.

- Wiem i powinienem był brać to pod uwagę. W tym leży moja wina. Z kolei nie jest twoją winą, że nic nie pamiętasz. A przynajmniej nie ma sensu obwiniać się na razie, póki nie wiemy, dlaczego tak jest. Czasami zapominam, bo zachowujesz się tak samo... Więc proszę, powiedz mi następnym razem, kiedy uznasz, że zachowuję się zbyt poufale. I... nie martw się, że mogłoby to być niezręczne albo że mogłoby mnie zranić, bo uwierz mi, zawsze byłeś nadto szczery i zdążyłem sobie wyrobić odporność, hahah. Będę czuł ulgę, jeśli będę wiedział, że gdybym przekroczył jakąś granicę, na pewno mi o tym powiesz - słowa wylewają się z niego jak potok. - I ja też się postaram. Skoro raz się zaprzyjaźniliśmy, to zrobimy to i drugi raz. A... te trzy razy, które się spotkaliśmy, od kiedy wróciłeś, były bardzo miłe i kochane. I zdążyłem bardzo cię polubić. Więc to obowiązkowe, żebyś i ty czuł się komfortowo.

Kończy, przełykając ślinę. Musiał to wszystko z siebie wydusić, chciał, żeby wiedział, jak się czuje. Głos He Xuana rozlega się po dłuższej chwili.

- Aż nie wiem, co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie. Czułem się komfortowo, ale nie wiedziałem, że to dobrze.

- Ah... No, t-to zawsze dobrze, jeśli czujesz się ze mną komfortowo. - Odchrząkuje, uświadamiając sobie, ile przed chwilą powiedział. - Trochę się rozgadałem, nie? Hahah. Wybacz. Nie chciałem o niczym zapomnieć.

- Jasne, rozumiem. Po prostu potrzebowałem dłuższej chwili, aby sobie to poukładać.

- Okej - uśmiecha się do siebie lekko, patrząc na swoje ręce. - Dziękuję, że ze mną wytrzymujesz, hahah. I w ogóle za wszystko.

- To nie brzmi, jakbyś miał się dobrze.

- Mam się dobrze. Po prostu mi na tobie zależy. I na naszej przyjaźni. I chcę dla ciebie jak najlepiej, więc nie zamartwiaj się niepotrzebnie. A ty masz się dobrze?

- Teraz chyba już tak.

- ...Cieszę się.

Ma niewypowiedzialną ochotę go przytulić, ale może jedynie to sobie wyobrazić i gładzić się rękami po ramionach.

- A jak tam Twoje rybki? Odczuły brak jednej z nich?

- Nie, w sumie od dłuższego czasu ta trzymała się z dala od reszty i pływała głównie wkoło mnie. Więc bardziej bym się martwił, że to w tym będzie problem.

- Hm, czyli muszę jej poświęcić więcej uwagi - uśmiecha się. - Żeby nie czuła się samotna.

- To nie powinno być problemem. Raczej jasno da do zrozumienia, że jest niezadowolona - waha się i dodaje cichym mamrotem: - Dlatego miałem wątpliwości, czy to dobry prezent.

Pióra i kości | BeefleafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz