Rozdział 5

0 0 0
                                    

Lily i Orion oglądali właśnie telewizję aż do ich uszu dobiegł dźwięk.. wrzucanych przez szparę listów.

–Listy?– zapytała Lily patrząc pytająco na chłopaka ale on tylko wzruszył ramionami.

Dziewczyna wstała i poszła w stronę drzwi. Na ziemi leżały dwa listy, w czarnej kopercie ze złotą pieczęcią po środku. Lily podniosła je i odwróciła. Na kopercie złotym tuszem było wypisane jej imię i nazwisko, a na drugiej, widniało imię chłopaka.

–Ormi pozwól na chwilkę!– zawołała otwierając swój list.

Gdy chłopak przyszedł podała mu go. Po 5 minutach przeczytali je i spojrzeli na siebie. List głosił:

Szanowna Panno Black,

Pragniemy powiadomić panią że została pani przyjęta do Akademii Magii. Będzie nam niezmiernie miło jeśli stawi się pani w budynku szkoły w dniu 01.02.**r. Lista potrzebnych rzeczy została dołączona do listu. Prosimy o napisanie odpowiedzi na pytanie poniżej w miejscu do tego przeznaczonym.

Profesor S. Williams

Pytanie: Czy wyraża pani zgodę na uczęszczanie pani do Akademii?(odpowiedź tak lub nie)

{ }

Po minie chłopaka dziewczyna wywnioskowała, że też to przeczytał.

–przecież to brzmi jak list z Harrego Pottera– powiedziała dziewczyna

–wiem właśnie... ale nie rozumiem.. po co chcą odpowiedzi tak lub nie skoro ten list do nich nie wraca ani nie możemy go odesłać z powodu braku adresu.– dodał Orion

Dziewczyna zastanowiła się chwilę

–a może by po prostu napisać tą odpowiedź-– powiedziała Lily

Chłopak wzruszył ramionami

–nie wiem możemy spróbować– powiedział po czym poszedł z listem do kuchni a Lily podążyła za nim.

Ormi podał jej długopis.

–piszemy że tak?– zapytał, a Lily skinęła głową po czym zaczęła pisać odpowiedź.

Gdy skończyli, odłożyli długopisy i z napięciem patrzyli się w swoje zaproszenia. Zaskoczyli się, gdy napisy "wsiąkły" w papier.

–co..– powiedziała Lily

–to znikło..? tak po prostu..?–zapytał Ormi i zaczął oglądać miejsce, gdzie przed 10 sekundami widniała odpowiedź.

Nie minęła minuta, gdy na miejscu wpisanej odpowiedzi pokazał się napis:

–Dworzec zachodni, bramka 4– Przeczytała Lily

–Nawet pociąg jest... patologia Harry Potter wersja real– powiedziała

–chwilę... bramka numer 4 nigdy nie działała..

–może to jednak nie jest patologia Harrego Pottera..-powiedziała Lily i spojrzała się na Oriona– chociaż nie, jest, tylko że zamiast barierki jest bramka.

   Następnego dnia wstali. Orion jak zwykle pierwszy. Przeciągnął się i ziewnął.

–yawnnn–przeciągnął się leniwie, po czym obudził Lily. Było już wcześnie, ale nie aż tak by zwlekać się z łóżka w niedzielę.–wstawaj leniu–zażartował a gdy Lily leniwie otworzyła oczy zaśmiał się–haha! Widać to przezwisko na ciebie działa co?

–dobrze Ormi, ja rozumiem że ty jesteś może rannym ptaszkiem, ale ja nie mam zamiaru wstawać w niedzielę o SZÓSTEJ RANO–powiedziała i mimowolnie się podniosła

   Po chwili była już ubrana. Siedziała na kanapie i przemijała kanały w telewizji. W końcu wyłączyła ją i usiadła przy stole w kuchni, gdzie Orion już robił śniadanie.

–kanapka z dżemem czy masłem orzechowym?–zapytał

–hmmm.. Jedna z dżemem, druga z masłem– powiedziała po czym upiła trochę herbaty. – a tak swoją drogą, twoi rodzice mają w ogóle zamiar wrócić? No wiesz, z tej delegacji.

Chłopak wzruszył ramionami

–gdybym tylko wiedział.. Dzwoniłem ostatnio do mamy aby powiedzieć jej o tej akademii.

–i co?

–i powiedziała że ok, jest że mnie dumna itp.

– rozumiem– powiedziała kończąc temat bo była głodna a chłopak przestał robić jedzenie.

Gdy już zjedli, postanowili się spakować. Listy dostarczono im bardzo późno. Wyjechac mieli już za trzy dni.

  Skończyli. Walizki postawili na dole, pomijając fakt, że wyjechać mieli dopiero za trzy dni. Jednak woleli mieć wszystko naszykowane. Reszta dnia zleciała im szybko. Tak samo jak i kolejny.
 
––I pomyśleć że już jutro jedziemy do akademi..

ODMIEŃCYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz