Rozdział 5

26 1 0
                                    

-Odłóżcie różdżki!- krzyknęła swoim przesłodzonym głosem Dolores Umbridge, mierząc wszystkich okrutnym wzrokiem. Westchnęłam cicho I podparłam głowę na ręce, czując, że nienawidzę tej kobiety. Jej chętnie bym zgotowała piekło na ziemi. - Zapisze na tablicy notatkę, którą macie przepisać. Dodatkowo nauczcie się działu drugiego.- mruknęła, co większość uczniów jęknęlo, jednak potulnie zabrało się do pracy. Nie warto było denerwować nową nauczycielkę, która do najlepszych nie należała.
-Czemu nie piszesz?- usłyszałam obok siebie szept Draco, więc uniosłam delikatnie głowę I wzruszyłam ramionami.
-Mieliśmy ten materiał z Lupinem. Po co mamy się go uczyć drugi raz?- zapytałam i wróciłam do wpatrywania się w widok za oknem. Pogoda była cudowna, natomiast słońce grzało całą mocą. Mimo iż nie byłam fanką takich klimatów, uśmiechnęłam się. Już dawno nie było ciepło. Ostatnimi czasy cały czas lał deszcz, pomimo początku września.
-Ona jest straszna.
-To prawda.- odpowiedziałam blondynowi, który widząc, że pierwsz osoba podniosła się ze swojego miejsca, również to uczynił, pakując podręcznik do torby, razem z piórem i zapisanym pergaminem.
-Idziesz?- przytaknęłam od razu I wstałam z krzesła, kierując się obok chłopaka do drzwi. Cały czas czułam na sobie wzrok innych, nawet samej Umbridge. Zniesmaczona skrzywiłam się i zamknęłam za sobą drzwi do sali lekcyjnej, szepcząc ciche "do widzenia". Kobieta zapewne tego nie usłyszała.
-Ja z nią nie wytrzymam.- mruknęłam, poprawiając swoje rozpuszczone włosy. Ślizgon przytaknął od razu, skręcając w prawo. Na dzisiaj koniec lekcji, mamy czas wolny.-Gdzie idziesz teraz?
-Umówiłem się z Blaise'm.- przytaknęłam od razu I odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia. Słyszałam za sobą, również oddalające się, ciche kroki chłopaka. Zmęczona westchnęłam I zeszłam po schodach, prowadzących do lochów. Postanowiłam odwiedzić pewnego profesora, który ponad godzinę temu skończył lekcje. Spokojnie zapukałam w drzwi, czekając chwilę, aż te się otworzą.
-Czego Riddle?- zapytał, z obojętnym wyrazem twarzy. Jego oczy patrzyły prosto w moje, przez co czułam, że tone. Takiej intensywnej czerni nigdy w życiu nie widziałam. Czułam się tak, jakbym się zgubiła w jego oczach. Były... piękne.
-Przyszłam zatruć Panu trochę powietrza.- mruknęłam, wchodząc bez zaproszenia do środka. Czarnowłosy westchnął, zamykając jednak za mną drwi, które charakterystycznie skrzypnęły.
-Coś się stało?- zapytał, kiedy usiadłam na fotelu. Od razu pokręciłam głową, machając delikatnie dłonią dwa razy, dzięki czemu w kominku zaczął się tlić ogień, z sekundy na sekundę coraz mocniejszy.
-Ma Pan jakąś ciekawą książkę?- zapytałam, podchodząc do biblioteczki, zapełnionej po brzegi wiekowymi woluminami. Mężczyzna westchnął, widząc jak biorę jeden z nich do rąk i zaczynam kartkować.
-Nie zniszcz ich, Riddle.- przytaknęłam delikatnie, zaczynając się wciągać w treść. Nie odrywając wzrok od strony, ponownie zajęłam fotel, podkurczając nogi, tak aby było mi wygodniej. Snape widząc to przewrócił oczami i pokręcił głową.
-Młodzież.- chciało mi się zaśmiać, jednak zachowałam powagę.
-Zachowuje się Pan jakby miał z osiemdziesiąt lat. - mruknęłam, przerzucając na kolejną stronę. Zdecydowanie muszę te książkę pożyczyć i zrobić z niej jakieś notatki. Te przepisy na eliksiry były genialne!
-A ty jakbyś miała z pięć.- teraz nie zdążyłam pochamować śmiechu. Prychnęłam pod nosem I pokręciłam głową, zerkając kątem oka na Mistrza Eliksirów, który sprawdzał jakieś dokumenty. Albo ostatnio zadane nam eseje.
-Co dostałam?- zapytałam ciekawa, na co ten uśmiechnął się perfidnie pod nosem.
-Zaraz dopiero twój będę sprawdzał.- przytaknęłam I na powrót wróciłam do ciekawej książki, która przywodziła mi na myśl, te w mojej domowej bibliotece. Również były zadbane, natomiast ich zapach unosił się wszędzie. Doprawdy cudowne miejsce ze wspaniałym klimatem.
-Będzie Pan na kolejnym spotkaniu? W piątek?- zapytałam, na co ten przytaknął delikatnie. Nie wiem po co w zasadzie zadałam to pytanie, odpowiedź przecież była oczywista.
-Mów mi po imieniu.- mruknął po chwili mężczyzna. Prawie zakrztusiłam się powietrzem, słysząc jego słowa. Zaskoczona przeniosłam wzrok na niego, unosząc do góry brwi.
-Na prawdę?
-Zaraz się rozmyśle.- zaśmiałam się delikatnie I przytaknęłam, poprawiając włosy, które jak zwykle żyły swoim życiem.
-Oczywiście Severusie.- zadowolona z siebie, wróciłam do czytania książki, niezdajac sobie sprawy, że tymi dwoma słowami, sprawiłam, że cała uwaga mężczyzny skupiła się na mnie. A w jego głowie, pierwszy raz od dawna pojawiła się myśl o tym, że ktoś z radością wymówił jego imię, którego tak jak nazwiska, nienawidził całym sercem.

Zmęczona, przetarłam oczy I podniosłam się z fotela, czując jak nogi się pode mnie delikatnie uginają. Mimo wszystko ustałam w tej pozycji. Odłożyłam książkę, którą do połowy przeczytałam, na miejsce i poprawiłam swoj szary sweter z godłem Slytherinu.
-Dobranoc. Dziękuję.- rzuciłam przy drzwiach, zerkając kątem oka na skupionego mężczyznę, który zły trzymał się za skronie. Skinął mi delikatnie głową, co uznałam za znak, że czas się ulotnić. Szybko zamknęłam za sobą drzwi I powolnym krokiem skierowałam się w stronę wieży atronomicznej, która była moim ulubionym miejscem w całym zamku...

Severus

-Wzywałeś mnie.- mruknąłem, stając obok Dumbledora, na drewnianym moście, którego nie lubiłem. Starzec uśmiechnął się dobrodusznie i przytaknął delikatnie głową.
-Jak radzi sobie Panienka Riddle?- zapytał po chwili, na co wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć.
-Dziewczyna mi się nie spowiada ze swoich uczuć.- mruknąłem posępnie, na co starzec zaśmiał się po nosem, wkładając do ust cytrynowego dropsa.
-To źle... bo widzisz, możecie się dużo od siebie nauczyć. Dodatkowo dźwigacie takie samo brzemię.- wsłuchiwałem się w jego słowa, wpuszczając je jednym uchem, drugim natomiast wypuszczając.- Chce, abyś miał ją na oku. Nie ufam jej, chociaż chciałbym. Dziewczyna jest nam bardzo potrzebna... widzisz, tylko ona ma moc zdolną do zabicia Tom'a.- zaskoczony zmarszczyłem brwi, zaczynając jeszcze raz przetwarzać słowa dyrektora.
-To Potter jest wybrańcem.- rzuciłem całkowicie poważnie, na co Albus przytaknął, głaskając swoją długą, siwą brodę z jakimś łańcuszkiem.
-Tak... jednakże, jest jeszcze jedna przepowiednia. Harry już raz go pokonał, drugi raz nie będzie należał do niego.- Westchnąłem jedynie, kręcąc na boki głową. - Iris jest potężną Czarownicą... śmiem twierdzić, że najpotężniejszą jaka chodzi po tym świecie. Czarny Pan będzie chciał mieć córkę przy sobie, nie z miłości, a z obawy... pomagaj jej Severusie. Dobrze wiesz, jak łatwo jest zatracić się w mroku.- przewróciłem na jego ostatnie słowa oczami, jednakże po chwili przytakując delikatnie.
-Zrobię co w mojej mocy.- mruknąłem, następnie odchodząc od dyrektora w kierunku szkoły, majaczącej mi wyraźnie na horyzoncie. Nie rozumiałam jego słów do końca, nie powiedział mi nic konkretnego. Nie wiem również jak mam jej pomóc, skoro sam jestem w to zamieszany...

Pure Devil / Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz