Rozdział 8

10 1 0
                                    

Iris POV.

Z lekkim uśmiechem zeszłam do pokoju wspólnego, trzymając w rękach małą paczuszkę. Nie wypadało przyjść na czyjeś urodziny bez prezentu. Szybko wyłapałam wzrokiem Blaise'a razem z Draco, którzy stali przy Pansy Parkinson. Dzisiejszej solenizantce. Dziewczyna miała długie, brązowe włosy oraz szeroki uśmiech na twarzy. Wyraźnie śmiała się z czegoś.
-Cześć.- powiedziałam podchodząc do nich. Chłopcy od razu posłali mi uśmiechy, natomiast dziewczyna zbladła delikatnie. Pomimo tego, że dzieliłyśmy dormitorium od samego początku, nigdy tak naprawdę nie rozmawiałyśmy.- Wszystkiego najlepszego.- powiedziałam wręczając zaskoczonej dziewczynie prezent. Ta uniosła na mnie wzrok, po czym nieśmiało się uśmiechnęła.
-Pansy. Nie miałyśmy okazji pogadać.- mruknęła, podając mi dłoń, którą uścisnęłam. Miałyśmy możliwość rozmowy, ale oczywiście nigdy z niej nie skorzystałyśmy. Tak czasami bywało.
-Iris. Nie ma za co.- odpowiedziałam, patrząc jak dziewczyna odpakowuje prezent. Najwyraźniej nie dostała ich zbyt dużo. Większość osób zapewne przyszła, bo dają dobry alkohol lub po prostu nie sądzili, że na taką imprezę trzeba coś przynieść.
-Są piękne. Od razu zakładam.- powiedziała, biorąc do ręki parę srebrnych kolczyków z motywem węża. Zgrabnie je zapięła, po czym odwróciła się uśmiechnięta w stronę chłopaków, którzy przewrócili oczami.- No powiedzcie coś!- warknęła na nich, machając jednocześnie różdżką, dzięki czemu pudełeczko zniknęło, zapewne lądując w naszym pokoju.
-Są przepiękne.- powiedział Blaise przesłodzonym głosem, za co oberwał od dziewczyny po głowie. Zaśmiałam się na to, nie wiedząc do końca co ja tu tak właściwie robię. To nie było do mnie podobne. Zazwyczaj unikałam imprez i zgromadzeń, starając się jak najbardziej nie wychylać. I tak byłam narażona na wieczne rozmowy za moimi plecami. Tak było po prostu łatwiej i mniej męcząco.
-Idziemy się napić moje drogie.- powiedział Draco, wskazując nam wolną kanapę, przy której na stoliku stały kubeczki oraz butelka z whiskey. Blaise ruszył za nami, zapewne zadowolony z faktu, że dostanie alkohol...

-Rozumiesz. Tak po prostu mnie zostawił dla jakiejś Gryfonki.- powiedziała dziewczyna, sącząc kolejnego drinka. Zdziwiona uniosłam brwi, nie wiedząc co mam jej powiedzieć. To co opowiadała było mi obce. Nigdy nie przeżyłam takiej sytuacji.
-Nadal z nią jest?- zapytałam ciekawa, na co ta roześmiała się, od razu kręcąc głową na boki.
-Rozeszli się po tygodniu. Rzuciła go.- zaśmiałam się, po czym uniosłam kubeczek z whiskey, wznosząc go do górę.
-W takim razie za Thomasa Soubera i jego głupotę.- rzuciłam, na co dziewczyna chętnie uniosła kubek i stuknęła się nim ze mną, od razu wypijając całą jego zawartość.
-Wiesz co jeszcze dzisiaj się ciebie bałam. Wiesz jesteś córką Sama-Wiesz-Kogo. Za dużo mi chyba o tobie naopowiadano.... Ale okazałaś się naprawdę fajna. Może teraz nasze stosunki się trochę... ocieplą?- zapytała ostatecznie, na co zdziwiona uniosłam brwi. Byłam ogólnie zaskoczona całą jej wypowiedzią. Nie sądziłam, że tak o mi o tym powie. Jednak cieszyłam się. Zyskałam kolejną sojuszniczkę oraz może przyszłą przyjaciółkę. Pansy wydawała się naprawdę w porządku. Była zabawna i rozrywkowa. Dodatkowo potrafiła pociągnąć rozmowę w taki sposób, że nie trzeb było się wysilać. Od razu więc skinęłam głową, na znak że się zgadzam. Ta uśmiechnęła się jeszcze bardziej, po czym nalała nam alkoholu i zmieszała go z sokiem. - W takim razie za nowe znajomości.- tym razem to ona wzniosła toast, na co zaśmiałam się głośno, stukając się z nią kubeczkiem.

-Jak sie bawisz? - zapytał Draco, siadając obok mnie, w momencie gdy Pansy odeszła, aby zatańczyć z jakimś chłopakiem. Posłałam mu delikatny uśmiech, po czym skinęłam głową, opierając się o kanapę.
     -Jest świetnie. Myślę, że Pansy również sie podoba.- powiedziałam, na co chłopak od razu skinął głową i położył nogi na stoliku, rozkładając się na drugiej połowie kanapy. Była już trzecia w nocy, większość osób już sobie poszła, jednak najwytrwalsi, w tym Blaise i brunetka nadal wywijali na parkiecie, śmiejąc się głośno. Całe szczęście, że pomyśleli o tym i nałożyli zaklęcie wygłuszające na cały Pokój Wspólny Slytherinu. Inaczej Snape dostałby zawału. Myślę, że kilka osób by się z tego faktu ucieszyło. Byłam ciekawa co u niego słychać. Dawno z nim nie rozmawiałam. Wiedziałam, że to się zmieni, przez spotkanie z Czarnym Panem. Wolałabym jednak, aby to były inne okoliczności. Te nigdy nie były przyjemne dla nas.
     -O czym myślisz?- zapytał się blondyn, patrząc na mnie kątem oka. W ręce trzymał kubek, który już po chwili stał na stoliku, prosząc się o dolewkę alkoholu.
     -O tym, że jestem zmęczona.- rzuciłam, uśmiechając się od ucha do ucha, na co ten pokręcił głową, nalewając nam kolejną porcję alkoholu. Pomimo tego, że wypiłam dużo, czułam się świetnie. Może to przez fakt, że robiłam sobie przerwy. Inaczej nie byłoby ze mną, az tak cudownie.
     -To znaczy, że impreza była dobra. - Malfoy podał mi kubeczek, na co podziękowałam mu cicho, patrząc na kominek, w którym palił się delikatny ogień.- Dobrze, że Snape nie przyleciał, jak nietoperz. Raz nas nakrył.- rzucił, na co zdziwiona uniosłam brwi. Ten machnął delikatnie ręką.
     -Powiedział, że jesteśmy idiotami, bo nie nałożyliśmy zaklęcia wyciszającego. Nam punktów nie odjął, ale dwie osoby, które były w najgorszym stanie załapały szlaban na tydzień.- uniosłam brwi, jednak po chwili się zaśmiałam. Cały Snape. Swoim punktów by nigdy nie odjął. Slytherin musiał w końcu wygrać Puchar Domów. Nie mógł dać tej satysfakcji McGonagall. To by było poniżej jego godności.
     -Cóż... to do niego podobne.- mruknęłam, patrząc na rozbawionego blondyna, który od razu skinął mi głową, mieszając w swoim kubeczku alkohol. Zapewne był bez soku, który skończył się niedawno.
      -Tak, ale nas traktuje dobrze. Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego opiekuna.- powiedział. Musiałam się z nim zgodzić. Jeżeli jakiś Ślizgon potrzebował pomocy, wiedział, że zawsze może przyjść do Mistrza Eliksirów, a ten postara się mu pomóc. Tak już było. Odkąd tylko ten zaczął uczyć.
       -Zgadzam się.- dodałam, na co ten uniósł kubek. Uniosłam oczy, ponieważ to był chyba piąty toast dzisiaj.
      -Za Snape'a. Nietoperza z lochów. - powiedział, z uśmiechem, na co zaśmiałam się, jednak stuknęłam się, czując, że ten wieczór zapamiętam na naprawdę długo...

——————————-

Wrzucam jako taki dodatek, na rozruszanie. 😊😊

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pure Devil / Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz